48

688 32 0
                                    

Dzień porodu zbliżał się wielkimi krokami. Niby zostało jeszcze dwa tygodnie, ale miałam wrażenie, że może to nastąpić w każdej chwili. W sumie mogłoby, bo brzuch coraz bardziej mi ciążył, a najprostsze czynności, takie jak chociażby założenie głupich majtek, czy spodni sprawiało mi sporo trudności. Nie wspominając o tym, że szybko się męczyłam, a nogi puchły mi, jak balony.
Tom wspierał mnie i pomagał, jak był w domu. No właśnie, jak był, co ostatnio dość rzadko się zdarzało. Wychodził wcześnie rano, gdy jeszcze spałam, a wracał, jak już spałam.
Brakowało mi jego.
Dziś postanowiłam, że muszę z nim o tym porozmawiać, dlatego wykąpałam się i położyłam do łóżka z książką w ręku, czekając na męża.
No i moje postanowienie legło w gruzach, bo lektura mnie znużyła i zasnęłam.
Obudziły mnie dziwne odgłosy z zewnątrz, jakby przytłumione krzyki i trzaskanie drzwiami. Spojrzałam na miejsce obok, gdzie już dawno powinien spać mężczyzna, ale jego część łóżka była nietknięta. Spojrzałam na zegarek, dochodziła czwarta rano. Wiedziona złym przeczuciem zarzuciłam na siebie szlafrok i zeszłam na dół.
W salonie nikogo nie było, ale odgłosy rozmowy dochodziły z gabinetu w głębi korytarza.
Nie pytając o pozwolenie weszłam do środka i gdyby nie jeden z ochroniarzy, stojący blisko drzwi upadłabym. Na kanapie leżała nieprzytomna młoda kobieta cała we krwi, a nad nią pochylał się mój mąż, próbując zatamować krwawienie z rany na brzuchu.
Odwrócił głowę w moją stronę i patrzył z przerażeniem, jakbym odkryła straszną tajemnicę.

- Lucy wyjdź stąd! Wyprowadźcie ją! - krzyczał do swoich ludzi.

Mężczyzna obok złapał mnie za łokieć z zamiarem spełnienia rozkazu szefa, jednak nikt nie spodziewał się mojej reakcji.

- Zabierz te łapy ze mnie, bo ci je powyrywam! - wysyczałam wsciekle przez zęby.

Nie miałam zamiaru dać się spławić. Nie po tym, co tutaj zobaczyłam.

- Lucy, proszę! - Tom nalegał na moje wyjście.

- Zamknij się! Później mi wszystko wyjaśnisz, a teraz niech ktoś wezwie lekarza i to już!

Podeszłam do męża, który okazało się, że też był ranny, ale nie groźnie, lekkie draśnięcie w ramię, a krwi, jakby kogoś zarżnęli.

- Harry, opatrz ranę Toma, a ja zajmę się nią.

- Nie! Nic mi nie będzie, a ty jesteś w ciąży. Kochanie proszę wyjdź - patrzył na mnie ze łzami w oczach.

Jednak tym razem nie działało to na mnie w żadnym stopniu. Odsunęłam go od kobiety, rozerwałam jej bluzkę i polałam środkiem odkażającym ranę. Była to rana postrzałowa, ale na szczęście kula wyszła na wylot. Przyłożyłam do jej brzucha czyste ręczniki i mocno uciskałam krwawiące miejsca.
Kilka minut później przyjechał lekarz, który przejął kobietę w swoje ręce, a ja teraz mogłam zająć się raną Toma, której nie pozwolił sobie wcześniej opatrzyć. W trakcie robienia opatrunku na jego ręce ani razu nie spojrzałam na niego.
Kiedy skończyłam podeszłam do lekarza, by sprawdzić, jak sobie radzi. Kończył właśnie zszywać ranę. Podał kobiecie jakieś leki i kazał podpinać jej dwa razy dziennie kroplówkę z antybiotykami.
Harry zaniósł ją do, jak się okazało, jej pokoju. Nawet nie byłam świadoma tego, że jest ona jednym z domowników. Może dlatego, że widzę ją pierwszy raz na oczy.

W gabinecie zostałam sama z Tomem i mnóstwem poplamionych krwią ręczników i bandaży. Nie mogłam znieść panującej ciszy, więc złapałam za kosz i sprzątałam cały ten bałagan.
Chwilę później znalazłam się w silnych ramionach męża, który uspokajająco głaskał mnie po plecach. Dopiero teraz poczułam, jak schodzi ze mnie cała adrenalina, a z oczu płyną łzy.

- Tom, co tutaj się stało? Kim jest ta kobieta? Kim ty jesteś? Mam wrażenie, jakbym przeżywała de ja vu.

- Taka sytuacja rzeczywiście miała już miejsce. Chodźmy najpierw pod prysznic zmyć z siebie ten cały syf, a potem wszystko ci opowiem.

Zabójcze przeznaczenie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz