21

1K 49 4
                                    

Kiedy skończyłyśmy ćwiczenia byłam z siebie dumna. Pomimo początkowej niechęci do broni i całej tej sytuacji, udało mi się nawet celnie strzelać. Miałam tylko nadzieję, że nigdy nie będę zmuszona do oddania strzału do człowieka.
Kiedyś chodziłam na kurs samoobrony, co z perspektywy czasu było dobrym posunięciem. Kim pokazała mi jeszcze kilka prostych ruchów, które według niej mogą mi się przydać.

Zanim opuściłyśmy pomieszczenie zatrzymała mnie jej dłoń na ramieniu.

- Lucy. Wiem, że nie powinnam się wtrącać, ale Tom jest mi bardzo bliski, jak brat i boli mnie, gdy widzę go takiego rozbitego. Być może stwarza pozory opanowanego i z gotowym planem działania. Zapewne tak jest w każdej innej sytuacji, ale nie kiedy dotyczy to ciebie. Boję się, że na tym spotkaniu może zostać sprowokowany do zrobienia czegoś, co albo zachwieje twoją wiarą w niego, albo czegoś, co narazi na szwank jego reputację i pozycję. Proszę pilnuj go i nie pozwól, by jakiekolwiek twoje działania popchnęły go do zrobienia głupoty.

- Obiecuję, że nie zrobię niczego, co mogłoby jemu zagrozić.

--------------------------------------------------

Weszłam do sypialni, gdzie Tom zamykał swoją walizkę.

- O cholera! Zapomniałam, że muszę się jeszcze spakować, a chciałam wziąć prysznic i się przebrać - spuściłam zrezygnowana ramiona i skierowałam się w stronę garderoby.

- Spokojnie zdążysz wszystko zrobić. Mamy jeszcze dwie godziny. Poza tym samolot należy do nas i będzie czekał tyle, ile trzeba.

- Chyba do ciebie.

- Do nas. Jesteś moją żoną i nie ważne, czy prawdziwą, czy fikcyjną, cały mój majątek jest również twój.

Ruszyły mnie jego słowa i poczułam ukłucie w sercu, które sprawiło, że w moich oczach zatańczyły łzy. Szybko odwróciłam głowę, by ich nie zauważył, wzięłam ciuchy na zmianę i uciekłam do łazienki.
Ogarnęłam szybki prysznic i wróciłam do garderoby, by się spakować.

- Jestem gotowa, możemy jechać - powiedziałam wchodząc do sypialni, gdzie czekał na mnie mężczyzna.

- Spojrzał na mnie ze smutkiem w oczach i odebrał walizkę, którą zniósł na dół.

- Lucy - podeszła do mnie Camila. - Przepraszam cię za tamte słowa. Ja wcale tak nie myślę.

- Spokojnie. Przywykłam.

- Ty płakałaś. Stało się coś? - spojrzała na zaskoczonego Toma. - Zrobił ci coś?

- Nie, nic się nie stało. Wybacz, ale nie mamy czasu, musimy już iść.

- Uważaj na siebie i wróć do mnie w jednym kawałku. A ty! - zagroziła palcem mężczyźnie. - Pilnuj jej i dbaj o nią. Możesz być samym bogiem, ale jeśli spadnie jej choć włos z głowy, to przyrzekam, że nawet gdybym miała zawrzeć pakt z samym diabłem, to cię zniszczę - wysyczała przez zęby, a jej oczy płonęły ze złości.

- Nie musisz się o nią martwić. Ze mną nic jej nie grozi.
A teraz wybacz, ale musimy już iść.

- Lucy! Zapomniałaś swojej broni! - Kim podała mi metalowy przedmiot i pudełko z nabojami. - Miej go zawsze przy sobie i pamiętaj, co ćwiczyłyśmy i o czym rozmawiałyśmy.

- Pamiętam i dziękuję ci za wszystko - przytuliłam ją i opuściliśmy dom.

Na lotnisko dotarliśmy pół godziny później. Całą drogę milczeliśmy. Wiedziałam, że któreś z nas będzie musiało to przerwać, bo nie wyobrażam sobie sześciu godzin w zamknięciu. Nic wcześniej nie mówiłam, bo uważałam to za głupie, ale cholernie bałam się latać. Najgorszy dla mnie był start i lądowanie.

Zabójcze przeznaczenie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz