39

825 38 0
                                    

Obudziłam się z głośnym krzykiem na ustach. Tom od razu znalazł się przy mnie i próbował uspokoić. Czułam silny ból w zranionej ręce i strach po tym, co się wydarzyło.
Wiedziałam, że muszę wziąć się w garść, ale teraz pozwoliłam sobie na upust emocji, które powstały na skutek traumy po tym, jak zabiłam kilka osób. Tak naprawdę to sama nie wiedziałam ile.

- Kochanie przepraszam. Gdybym nie zlekceważył tego, że kogoś widziałaś, to sprawy mogłyby inaczej się potoczyć - przytulał mnie i uspakajająco głaskał po głowie.

- Co było, to było. Ważne, że tobie nic się nie stało i jesteś cały - podniosłam głowę, żeby spojrzeć jemu w oczy.

- I to dzięki tobie żyję. Dziś uratowałaś mi życie kilka razy. Jest mi wstyd, bo to ja miałem chronić ciebie. Przepraszam, że cię zawiodłem - po jego policzku płynęły łzy.

- Hej! Nie mów tak! - uniosłam jego podbródek i starłam mokre ślady z twarzy. - Opiekujesz się mną dwadzieścia cztery godziny na dobę, zapewniasz mi bezpieczeństwo. Tylko przy tobie czuję się pewnie. A dzisiejsze wydarzenia pokazały, że potrafimy działać wspólnie i możemy na siebie liczyć w każdej sytuacji.

- Ale ty mogłaś zginąć, bo osłoniłaś mnie!

- Czy nie na tym polega miłość? By zapewnić bezpieczeństwo ukochanej osobie? Mówisz tak, jakbyś sam dla mnie nie ryzykował.

- Ale ja to co innego! Poza tym ty nosisz w sobie nasze dziecko, o którym też musisz pamiętać. Nawet nie wiesz, co przeżywałem, gdy zobaczyłem Johnsona, który trzymał cię na muszce. A kiedy cię uderzył, miałem ochotę rozszarpać go na kawałki! - przejechał delikatnie opuszkami palców po sińcu na moim policzku.

- Pamiętam, ale gdybym nie zaryzykowała, to nie byłoby nas tutaj. Powiedz, Kim i reszta wrócili już?

- Nie, ale są w drodze. Powinni być za jakąś godzinę.

- To dobrze. Zdążę jeszcze się wykąpać. Pomożesz mi? Bo z jedną ręką będzie mi trochę trudno.

- Jasne, chodź ze mną.

Thomas pomógł mi się umyć i ubrać. Na moją prośbę zwołał wszystkich ludzi w gabinecie. Nie pytał po co, ufał mi i decyzjom, jakie podejmowałam, za co byłam jemu naprawdę wdzięczna.
Stanęłam naprzeciw mężczyzn odpowiedzialnych za nasze bezpieczeństwo i chwilę w milczeniu im się przyglądałam, po czym zabrałam głos.

- Czy dla któregoś z was obowiązki, jakie wam wyznaczono są ponad jego siły i możliwości? - zapytałam poważnie.

Nikt się nie odezwał. Za to ich oczy robiły się coraz większe, bo nie spodziewali się takiej charyzmy po mnie.

- Skoro każdy z was zna swoje miejsce w szeregu i obowiązki, to dlaczego do kurwy tak długo musieliśmy czekać na waszą pomoc?! Czekaliście, aż nas nafaszerują ołowiem?! Z resztą nie obchodzą mnie powody, dla których przez waszą opieszałość kilka razy omal nie straciliśmy życia. Jesteście tutaj po to, by nas chronić i od tej chwili na każde nasze wezwanie macie się stawić natychmiast! Dzisiejsza sytuacja pokazała, jak dużo jest niedociągnięć w waszych działaniach. Niedopuszczalne jest to, że mieliście być przez cały czas w pobliżu, a nie dotarliście do nas w porę! Następnym razem polecą głowy! Wasze głowy! Czy wszyscy zrozumieli?! - krzyczałam, a moje oczy płonęły ze złości.

Na ich twarzach malował się strach i niedowierzanie. Nie spodziewali się po mnie takiego zachowania.

- Kurwa! Głusi jesteście?! Nie słyszę żadnej odpowiedzi! - zacisnęłam pięści.

Zaraz potem wszyscy przytaknęli, a ci odważniejsi przeprosili i obiecali, że taka sytuacja więcej się nie powtórzy.
Kazałam im wyjść i poćwiczyć szybkie reagowanie w sytuacjach kryzysowych.
Kiedy zostałam sama z mężem, odwróciłam się do niego i kazałam wybrać numer Blacka. Chciał coś powiedzieć, ale się powstrzymał i zrobił to, o co prosiłam.

Zabójcze przeznaczenie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz