Ostatni tydzień spędziłam sama z Johnem. Camila wyjechała służbowo, a Kimberly powróciła do swoich obowiązków w naszych organizacjach. Tom musiał pilnie polecieć do LA, bo do niektórych z naszych ludzi i osób, które nieustannie szukały sposobu na podważenie jego autorytetu i stanowiska dotarło, że kolejny raz zostałam porwana i straciłam pamięć, co wzbudziło poczucie, że z naszej strony nie mają żadnego zagrożenia.
Chciałam polecieć razem z nim, by pokazać, że są w błędzie, ale dostałam kategoryczny zakaz. Przez co rozstaliśmy się pokłóceni i w bardzo napiętej atmosferze.Od kiedy wyszedł z domu tydzień temu, nie miałam z nim żadnego kontaktu. Początkowo próbował dzwonić, zostawiał wiadomości, ale ignorowałam go. Teraz wiem, że od początku miał on rację, a ja zachowałam się, jak rozpuszczone dziecko, które dostało szlaban. Zrozumiałam, że działał on w trosce o mnie i moje bezpieczeństwo, za co byłam wdzięczna i musiałam częściej zdawać się na jego doświadczenie.
Tak naprawdę przez to wszystko nawet nie miałam pojęcia, kiedy wraca. Nie chciałam do niego dzwonić, bo najzwyczajniej w świecie bałam się tego, że nie będzie chciał ze mną rozmawiać.
Żeby przez ten czas zająć czymś głowę i nie myśleć tyle o nim, poświęciłam całą uwagę synkowi, z którym całe dnie spędzałam na zabawie lub długich spacerach. Oczywiście przez dwadzieścia cztery godziny na dobę byliśmy pilnowani przez ochronę. Najgorsze były noce, w których tęskniłam za Tomem, a łóżko bez niego wydawało się być puste.- Harry? Wiesz, kiedy wraca mój mąż? - podeszłam do mężczyzny, który w tym samym czasie zakończył rozmowę telefoniczną.
- Właśnie dzwonił zapytać, czy jest pani w domu, bo jego samolot przed chwilą wylądował.
- Dziękuję.
Odeszłam od niego szybkim krokiem, by nie zdążył zauważyć, że się denerwuję. No właśnie, tylko skąd ten stres? Powinnam się cieszyć, że za chwilę znów będę mogła przytulić się do ukochanego, a jednak strach przed tym, że wciąż ma do mnie żal o to, co w złości jemu powiedziałam przewyższał wszystkie inne odczucia.
Zajrzałam do Johna, który był od wczoraj niespokojny i marudny. Zastałam go płaczącego w swoim łóżeczku. Przebrałam malca i chciałam nakarmić, ale najwidoczniej nie był głodny, bo wypluwał smoczek. Przytuliłam go do siebie i próbowałam uspokoić. Przemierzyłam pokój już chyba po raz setny z dzieckiem na rękach, a on nadal płakał i prężył się. Powoli opadałam z sił, a w oczach zbierały mi się łzy, bo nie miałam pojęcia, jak jemu pomóc.
W momencie, gdy chciałam zadzwonić po lekarza do pokoju wszedł Tom, który z niepokojem na nas patrzył.- Lucy? Co się dzieje?!
- Nie wiem. Od wczoraj jest niespokojny, a dziś wyjątkowo się pręży, nie chce jeść i spać. Właśnie miałam dzwonić po lekarza, bo już nie wiem, jak jemu pomóc - z moich oczu poleciały łzy.
- To pewnie kolka. Masuj jego brzuszek w ten sposób, a ja zaraz wrócę.
Pokazał mi, co mam robić, a sam zniknął za drzwiami. Wrócił kilka minut później z gorącym, żelowym kompresem, który zawinął w pieluchę i położył na brzuszku, przyciskając go dodatkowo do swojej piersi. John po niedługim czasie rozluźnił się i zasnął zmęczony bólem oraz płaczem na ramieniu taty.
Ja stałam z boku i obserwowałam, jak Tom zajmuje się synem, dokładnie wiedząc, co ma robić.
Wyszłam z pokoju, bo czułam się winna tego, że moje dziecko cierpiało, a ja nie potrafiłam jemu pomóc, choć było to takie proste. Do tego doszły wyrzuty sumienia wobec mężczyzny i nastąpiła cholerna kumulacja, która w końcu musiała znaleźć swoje ujście. W moim przypadku był to niekontrolowany płacz, który przerodził się w głośny szloch. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz tak bardzo płakałam. Dotąd skutecznie udawało mi się tłumić w sobie wszystkie emocje, co jak widać było błędem. Tom miał rację, że wciąż nie przepracowałam sama ze sobą tego, co działo się ze mną i we mnie w ciągu ostatnich miesięcy, i chyba nadszedł ten czas, kiedy dosłownie to wszystko się ze mnie wylewało.
Zamknęłam się w siłowni i wyładowywałam się boksując worek dotąd aż padłam ze zmęczenia na podłogę.
Czułam obecność męża w pomieszczeniu, który przez cały czas stał w drzwiach i pozwolił mi na oczyszczenie się z negatywnych emocji, za co byłam jemu wdzięczna. Jego silne ramiona poczułam dopiero wtedy, gdy nie miałam już siły na dalszą walkę, a moim ciałem wstrząsały kolejne głośne szlochy.
CZYTASZ
Zabójcze przeznaczenie
RandomLucy, wzięta pani architekt wiedzie normalne i w miarę spokojne życie, dopóki nie poznaje jego. Thomas zabójczo przystojny prezes firmy, który wywróci jej życie do góry nogami, ściągając na nią jednocześnie ogromne niebezpieczeństwo. Czy Lucy da sza...