Kolejne tygodnie mijały mi w miarę spokojnie. Skupiłam się na pracy, w której o dziwo bardzo pomógł mi Thomas. Okazało się, że rzeczywiście wielu rzeczy o nim nie wiem, a na pewno tego, że jest naprawdę świetnym architektem, który spokojnie mógłby sam zrobić ten projekt bez niczyjej pomocy. Ja niestety, choć byłam dobra w tworzeniu czegoś nowego, to z architekturą krajobrazu miałam mało do czynienia. Dlatego wolałam tę część zostawić komuś, kto się na tym zna.
Lubię pracować z kompetentnymi ludźmi, a Tom okazał się taki właśnie być. Udało się nam przenieść pracę z komputera na stół, co najbardziej lubiłam. Uwielbiam spędzać czas przy ogromnym pulpicie, na którym nanoszone zostają plany i finalnie posłużą do zbudowania obiektu.Już piątą godzinę siedziałam pochylona nad liniaturą i odczuwałam ogromne zmęczenie oraz ból w plecach. Odeszłam od stołu i wyciągnęłam się na kanapie, by choć trochę dać odpocząć ciału. Był piątek wieczór, a ja wciąż tkwiłam w firmie. Nie miałam męża, dzieci, żadnych zobowiązań, więc mogłam sobie na to pozwolić. Chociaż chyba trochę przesadziłam, bo to już trzeci dzień z rzędu, gdy opuszczam biuro przed północą.
Jednak dziś najzwyczajniej w świecie nie mam siły nawet na to, by wstać i pójść do domu.
Z błogiego lenistwa wyrwał mnie niezadowolony głos Thomasa.- Lucy?! Co ty o tej godzinie jeszcze tutaj robisz? W dodatku w piątkowy wieczór.
- Pracuję szefie - wymruczałam. - To znaczy, teraz akurat odpoczywam.
- Wstawaj, zawiozę cię do domu.
- Nie mam siły, żeby się podnieść. Zostaw mnie, poleżę, trochę odpocznę i sama wrócę.
- Lucy? Dobrze się czujesz? - zapytał zmartwiony i dotknął mojego czoła w obawie, że mam gorączkę.
- Chyba trochę przesadziłam z pracą.
- Trochę?! Masz szczęście, że wracałem ze spotkania z klientem i zobaczyłem światła w biurze. Tak myślałem, że ciebie tutaj spotkam, ale nie w takim stanie. Przez ostatnich kilka dni to też byłaś ty, prawda?
- Tak, ale chciałam to dobrze dopracować, żeby nie było żadnych uchybień.
- Nie możesz tak robić, bo się wykończysz. Spójrz do jakiego stanu się doprowadziłaś.
- Ty też dopiero wracasz ze spotkania z klientem, więc nie wypominaj mi - wymruczałam w poduszkę.
- Z tą różnicą, że mnie rozmowa nie zmęczyła tak, jak ciebie kilkugodzinne pochylanie się nad stołem. Chodź, pomogę ci wstać.
Powoli odwrócił mnie na plecy, bo leżałam na brzuchu i wziął na ręce.
- Ja umiem chodzić. Sama pójdę.
Postawił mnie na podłodze, ale od razu złapałam się jego marynarki, bo ból w plecach ściął mnie z nóg. No to się doigrałam.
- Nadal upierasz się, że pójdziesz sama?
Był zły, rozpoznałam to po sposobie w jaki wypychał policzek językiem i zaciskał szczękę. Bez słowa wziął mnie z powrotem na ręce i wyniósł z budynku na parking, gdzie ostrożnie posadził w samochodzie. To było całkiem miłe, że tak się o mnie troszczył. Takiego najbardziej go lubiłam, a niestety ostatnimi czasy był to rzadki widok. Choć zbliżyliśmy się do siebie, to trzymał się na dystans, dając mi przestrzeń.
Jakiś czas później dojechaliśmy pod budynek, w którym mieszkam. Chciałam sama wysiąść, ale mi na to nie pozwolił i zaniósł do mieszkania.
- Idź pod prysznic, a ja zrobię coś do jedzenia, bo domyślam się, że o tym też nie pamiętałaś?
CZYTASZ
Zabójcze przeznaczenie
RandomLucy, wzięta pani architekt wiedzie normalne i w miarę spokojne życie, dopóki nie poznaje jego. Thomas zabójczo przystojny prezes firmy, który wywróci jej życie do góry nogami, ściągając na nią jednocześnie ogromne niebezpieczeństwo. Czy Lucy da sza...