Thomas, jak obiecał wyniósł mnie z budynku firmy. Niestety przy udziale wielu gapiów, którzy teraz mają niezłe używanie. Byłam na niego wściekła, bo pomimo zapewnień, że z nim pójdę, nie puścił mnie. Na dodatek przyjechaliśmy do posiadłości, a chciałam wrócić do swojego mieszkania.
Wysiadłam z auta i z całej siły zatrzasnęłam za sobą drzwi.- No i co ci zrobił ten biedny samochód? - odezwał się idąc tuż za mną.
- A wolisz, żebym to tobie przyjebała?!
- Nie, wolę wydać pieniądze na mechanika niż na chirurga plastycznego - skrzywił się.
Chciało mi się śmiać, ale powstrzymałam się przed tym. Nie dam jemu przewagi. Weszłam do domu i trzasnęłam drzwiami wejściowymi. Niestety tutaj nie obyło się bez szkód, bo zbiła się szyba w nich zamontowana.
Odwróciłam się, by spojrzeć na to, co zrobiłam i przez powstały w powierzchni otwór zobaczyłam zszokowanego męża, który wciąż stał na zewnątrz. Szybko zerknęłam, czy nic się jemu nie stało i podążyłam w głąb domu.- Chodź ze mną! - pociągnął mnie za rękę.
Chyba się zdenerwował. Wcale się jemu nie dziwię, ale miałam zamiar wciąż udawać obojętność.
Jak się okazało zaprowadził mnie do siłowni. Założył na moje dłonie rękawice bokserskie i postawił przed workiem.- Teraz możesz napierdalać ile chcesz, ale przestań demolować dom! Jak ochłoniesz zapraszam do kuchni. Masz pół godziny, potem sam po ciebie przyjdę.
Odwrócił się i wyszedł zostawiając mnie samą z tym całym gównem, które kotłowało się w mojej głowie przez niego. Faktycznie trochę przesadziłam z tą szybą, bo podejrzewam, że drzwi w aucie też zostały uszkodzone.
Spojrzałam na rękawice, potem na worek i wyprowadziłam pierwszy cios, który ledwie musnął jego powierzchnię. Następne były coraz silniejsze. Krzyczałam zdzierając sobie gardło i waliłam na oślep. Gdy poczułam, że nie mam już siły, padłam na kolana i rozpłakałam się, wciąż głośno krzycząc.
Nie wiem, jak długo byłam w tej pozycji, ale chyba musiał minąć mój czas, bo ocknęłam się, gdy Tom zdejmował rękawice, a potem wziął mnie na ręce i zaniósł do kuchni. Posadził na krześle, postawił przede mną talerz z jakąś zupą i kazał jeść.- Nie chcę - wychrypiałam, bo bolało mnie gardło.
- Ja nie pytam, czy chcesz. Masz to zjeść i bez dyskusji. Jeśli sama się za to nie weźmiesz, to nakarmię cię siłą.
- Myślisz, że się ciebie boję?
- Nie, bo nie masz powodu, by się mnie bać. Ja cię tylko grzecznie proszę, żebyś zjadła tę zupę. Na razie nie dam ci niczego innego, bo mogłoby się to skończyć rozstrojem żołądka. Najpierw pobudzimy go do pracy. No już, sam gotowałem tak, jak lubisz.
Popatrzyłam na niego i z nie małym ociąganiem się zaczęłam jeść. Jak zwykle było pyszne. Facet ma talent do gotowania.
- Smakuje? - zapytał.
- Ujdzie - skłamałam.
Jadłam powoli, żeby nie pokazać po sobie, że tak naprawdę zawołałabym o dokładkę, ale szłam w zaparte.
- Dziękuję - odsunęłam od siebie pusty talerz.
- Na zdrowie. Skoro już ochłonęłaś, porozmawiajmy o twoich zakupach z Suzan.
- Przecież nic nie kupiłam, więc w czym problem?
- No właśnie w tym. Powiedziała mi o waszej rozmowie na temat pieniędzy. Faktycznie nie miałem czasu, żeby załatwić ci dostęp do naszych kont, ale wystarczyło, że zadzwoniłabyś, a zrobiłbym ci przelew.
CZYTASZ
Zabójcze przeznaczenie
RandomLucy, wzięta pani architekt wiedzie normalne i w miarę spokojne życie, dopóki nie poznaje jego. Thomas zabójczo przystojny prezes firmy, który wywróci jej życie do góry nogami, ściągając na nią jednocześnie ogromne niebezpieczeństwo. Czy Lucy da sza...