52

764 37 3
                                    

Otworzyłam oczy, które natychmiast zamknęłam, bo zostały porażone przez bardzo jasne światło. Chwilę zajęło mi przyzwyczajenie się do jasności. Rozejrzałam się na tyle, na ile pozwalały mi opuchnięte od zadanych razów oczy. Byłam w jakimś pomieszczeniu, ale nie była to ta obskurna piwnica. Mogłam też poruszyć nogami i rękoma, choć jedna z nich była czymś zablokowana. Poruszyłam nią, by móc się uwolnić, a sekundę później zobaczyłam nad sobą zapuchniętą od płaczu twarz Toma.
Pochylał się nade mną i trzęsącymi się dłońmi delikatnie głaskał mnie po policzkach.

- Lucy, kochanie...

- Czy ja jestem martwa?

- Nie! Żyjesz i obiecuję, że już nikt nigdy cię nie skrzywdzi.

- John - z trudem mówiłam przez zaschnięte i zaciśnięte strachem gardło. - Gdzie jest nasz syn? - z oczu płynęły mi łzy.

- Jest bezpieczny w domu z Camilą i Kimberly.

- To dobrze. Teraz mogę spokojnie umrzeć. Proszę cię tylko o wybaczenie - zamknęłam oczy, bo nie miałam siły dłużej mieć ich otwartych.

- Lucy! Proszę nie zostawiaj mnie! Nie zostawiaj Johna! Błagam cię kochanie.

Mocno ściskał i całował moją dłoń. Słyszałam, jak bardzo łamał się jemu głos przez płacz. Było mi go żal. Bo skoro jest tutaj ze mną, to znaczy, że wie o tym, co oni mi zrobili. Jak ja po tym wszystkim miałam spojrzeć jemu w oczy, przecież widział nagranie.

- Tom po co ci taka żona. Spójrz na mnie, nie jestem ciebie warta.

- Co ty mówisz?! Nigdy nie pozwolę ci odejść. Za bardzo ciebie kocham, jeśli chcesz mnie porzucić, to zanim zrobisz ten krok, zabij mnie, bo nie chcę żyć bez ciebie. Twoje miejsce od zawsze było przy mnie i naszym synu.

- Ale oni mnie ... - gula powstała w gardle uniemożliwiała mi dalszą wypowiedź.

- Wiem kochanie i mam ochotę ponownie ich za to rozszarpać. Wiem, jak bardzo ciebie skrzywdzili i jak wielką ranę masz przez to na duszy. Poradzimy sobie i z tym, obiecuję, że razem pokonamy wszystkie przeciwności losu. A teraz zamknij oczy i odpocznij. Ja przez cały czas będę przy tobie czuwał.

Głaskał mnie po dłoni i cicho nucił jakąś piosenkę. Miał cudowny głos, jak anioł. Mój prywatny anioł stróż.

--------------------------

Dwa dni później lekarze pozwolili mi opuścić szpital. Byłam jeszcze zbyt słaba i obolała, żeby móc samodzielnie się poruszać. We wszystkim pomagał mi Tom. Najgorzej było, gdy musiałam się przed nim rozebrać. W głowie wciąż miałam obraz jego smutnych oczu, gdy po raz pierwszy pomagał mi się umyć i zobaczył pełne obrażeń ciało. Później w nocy słyszałam, jak bardzo płakał i błagał mnie o wybaczenie, że nie przybył mi na ratunek wcześniej. Okazało się, że wcale o mnie nie zapomniał, a po obejrzeniu filmu zdemolował cały gabinet. Przez cały ten czas próbował namierzyć miejsce, w którym mnie przetrzymywali.

Po wejściu, a raczej wjechaniu na wózku do domu rozpłakałam się, widząc mojego syna całego i zdrowego. Od razu znalazł się on w moich ramionach, z których już nigdy nie chciałam go wypuszczać.
Dopiero po dłuższej chwili uniosłam wzrok na osoby zebrane w pomieszczeniu. Pierwszą, która się we mnie wkleiła, była Camila.

- Jak jeszcze raz ktoś ciebie porwie, to od razu proś go o kulkę, bo jak tylko wrócisz sama cię zabiję! - płakała w moją szyję.

- Zapamiętam to sobie, chociaż nie będzie to takie łatwe, bo teraz też prosiłam, żeby mnie zabili, ale nie chcieli tego zrobić.

Zabójcze przeznaczenie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz