31

955 44 2
                                    

Całą noc przesiedziałam przy łóżku Kimberly. Może nie znałyśmy się zbyt dobrze, ale była ona dla mojego męża, jak siostra, a wobec mnie starała się być miła. Tak naprawdę dzięki niej miałam skromny, ale taki, jak trzeba ślub.
Tom kilka razy próbował namówić mnie, żebym się położyła spać, ale nie udało się to jemu. Tym samym tę noc spędził sam, a ja drzemałam przy łóżku kobiety.

Kimberly zaczęła odzyskiwać przytomność dopiero około południa następnego dnia. Ciężko było otworzyć jej napuchnięte i sine oczy.

- Nic nie mów. Już jesteś bezpieczna - natychmiast do niej podeszłam.

Zamknęła je z powrotem, a z ich kącików popłynęły łzy.
Usiadłam bliżej niej, głaskałam delikatnie po włosach i ścierałam łzy. Kiedy miałam pomóc jej usiąść, przyszedł Tom i zrobił to za mnie. W końcu miał zdecydowanie więcej siły niż ja.
Podałam dziewczynie napój przez słomkę, a mój mąż ostrożnie i powoli karmił ją rosołem, który ugotował i przyniósł. Dla mnie też był talerz, którego nie chciałam.

- Lucy, jeśli sama tego nie zjesz, to ciebie też nakarmię. Przypominam ci, że twój żołądek dopiero co zaczął normalnie pracować po ostatniej głodówce.

Wiedziałam, że miał rację, no i nie chciałam dokładać jemu zmartwień, więc zjadłam przygotowaną dla mnie porcję.
Po wszystkim zebrałam brudne naczynia i odniosłam do kuchni.
Wzięłam szybki prysznic i wróciłam do sypialni Kim.

- Lucy dziękuję - powiedziała, gdy tylko weszłam do środka.

- Za co? - patrzyłam zdziwiona.

- Za to, że pomściłaś wyrządzone mi krzywdy. Szczerze mówiąc, nie podejrzewałam cię o coś takiego. Myślę, że jeszcze nie raz nas zaskoczysz. No i czuwałaś przy mnie przez cały ten czas. Dziękuję.

- Nie masz za co. Tak naprawdę jesteś w tym stanie przeze mnie - rozpłakałam się, a sekundę później znalazłam się w ramionach męża.

- Lucy, nie przez ciebie. Po prostu byłam nieostrożna i straciłam czujność, dlatego nie zauważyłam kreta.

- Kimberly, to było ostrzeżenie dla mnie! W ten sposób przekazali mi wiadomość, że czeka mnie dokładnie to samo, a nawet gorzej!

- Skarbie spójrz na mnie - uniósł moją twarz, by móc spojrzeć w oczy. - Dopóki żyję nikomu nie pozwolę na to, by wyrządził ci jakąkolwiek krzywdę. Dopadniemy ich.

-------------------------------

Mijały dni, a Kimberly powoli wracała do zdrowia. Już coraz rzadziej potrzebowała mojej pomocy.
Co było dla nas dużym zaskoczeniem, w pomoc bardzo zaangażowała się także Camila.
W tym czasie Thomas powoli wdrażał mnie w nasze bieżące sprawy. Uznał, że choć udowodniłam, iż potrafię zachować zimną krew, to na razie nie zabierze mnie na żadne spotkanie. Wcale się jemu nie dziwiłam, bał się o mnie, zwłaszcza po tym, co usłyszeliśmy od tamtego gościa.

Dziś byłam sama w biurze i pracowałam nad projektem, który był już prawie skończony.
Z transu wybił mnie dźwięk telefonu. Był to Joe Donovan, który chciał się spotkać i przy obiedzie porozmawiać o projekcie.
Z racji tego, że obiecałam Thomasowi nie opuszczać firmy, zaproponowałam, żeby przyjechał do mnie.
Poprosiłam Harrego, aby w razie czego był w pobliżu, bo nie do końca ufałam temu facetowi. Zbyt bardzo kleił się do mnie, choć nigdy nie dałam jemu nadziei na coś więcej. Wręcz przeciwnie, za każdym razem spławiałam go, dając do zrozumienia, że nic z tego nie będzie. Na szybko jeszcze wysłałam smsa do męża z informacją o spotkaniu.

Pół godziny później ktoś zapukał do drzwi i wszedł uśmiechnięty Joe.

- Witaj Lucy - delikatnie się ukłonił. - Stęskniłem się za widokiem twoich pięknych oczu.

Zabójcze przeznaczenie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz