22

1.1K 53 4
                                    

Zameldowaliśmy się w hotelu i z racji tego, że był środek nocy polegliśmy w wygodnym łóżku. I choć było ono naprawdę duże, to zasnęliśmy przytuleni do siebie.
Rano pierwsza zwlokłam się z cieplutkiej pościeli i obudziłam Toma, delikatnie głaszcząc go po policzku.

- Takie pobudki mogę mieć codziennie - uśmiechnął się lekko, chwycił moją dłoń i pocałował jej wewnętrzną stronę.

- Ty mnie tutaj od rana nie czaruj, tylko wstawaj. Najpierw prysznic, potem śniadanie i leki.

- Ehh za grosz romantyzmu - opadł z powrotem na poduszkę i potarł twarz dłońmi.

- Na to przyjdzie pora później, a teraz podnieś dupsko w górę i szoruj do łazienki. Wołaj, jak będziesz potrzebował pomocy.

- Ożeniłem się z zołzą.

- Widziały gały, co brały.
Poza tym między innymi za to mnie kochasz - uśmiechnęłam się szelmowsko i pokazałam język.

- Widziałem piękną kobietę, którą kocham za jej cięty język i pozytywną energię, którą wokół siebie roztacza - pocałował mnie znienacka i śmiejąc się uciekł do łazienki.

Jakiś czas później przywieziono nasze śniadanie. Tom, jakby wyczuł zapach jedzenia, wyszedł z pomieszczenia, ale miał na sobie jedynie ręcznik przewiązany w pasie.

- A ty może łaskawie byś się ubrał?

- Chciałbym, ale po pierwsze zapomniałem zabrać ze sobą ciuchy, a poza tym mam jeszcze problem z założeniem dolnych części garderoby.

- Dobra, najpierw zmienię ci opatrunek. Połóż się.

Kiedy skończyłam, pomogłam założyć bokserki, spodnie i skarpetki. Z tym pierwszym zrobiłam tak, jak on kiedyś ze mną. Po prostu patrzyłam jemu w oczy i robiłam swoje.
Po posiłku postanowiliśmy pójść trochę w miasto, bo szkoda było marnować dnia, a ja nigdy wcześniej nie byłam w tym mieście.
Ubraliśmy się luźno, zwykłe koszulki, jeansy i trampki. Zaśmiałam się na myśl, że biznesmen, do tego jeden z najgroźniejszych ludzi w kraju wygląda, jak turysta.

- Co? Źle wyglądam?

- Nie. Bardzo przystojnie, jak zawsze - wzruszyłam ramionami.

- To dlaczego patrzysz na mnie i się śmiejesz?

- Bo idę zwiedzać miasto aniołów z moim mężem.

- Ty coś knujesz - zmrużył oczy. - Zbyt milusia się zrobiłaś. Mów co wymysliłaś.

- Nic. Nie mogę mieć dobrego humoru? Wiesz? Odechciało mi się wychodzić - odwróciłam się od niego i udałam obrażoną.

Zaraz potem poczułam długie ręce na moim brzuchu i brodę opierającą się na ramieniu.

- No już.. Nie gniewaj się - cmoknął mnie w szyję, na co przeszedł mnie przyjemny dreszcz. - Chodźmy podbijać miasto aniołów anielico.

- Nie wiem, czy powinnam wchodzić w jakiekolwiek układy z takim diabłem, jak ty.

- Na to już za późno moja droga. Wczoraj podpisałaś cyrograf, pamiętasz? - zaśmiał się i obrócił mnie przodem do siebie. - Idziemy, szkoda marnować tak piękny dzień.

Przechadzaliśmy się ulicami miasta, ciesząc się widokami i swoją obecnością. Przez cały czas trzymaliśmy się za ręce, przez co wyglądaliśmy, jak para zakochanych nastolatków.
Buzie nam się nie zamykały. Opowiadaliśmy sobie różne anegdoty ze swojego życia, albo wymyślając historie na temat ludzi, których widzieliśmy po drodze. Największy ubaw mieliśmy z pary, gdzie kobieta tłukła torebką swojego powiedzmy męża za to, że wyszedł do sklepu po mleko, a po kilku godzinach nieobecności znalazła go w towarzystwie innej kobiety. Oczywiście, to były tylko nasze spekulacje.

Zabójcze przeznaczenie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz