Nathaniel
Zażenowany jak nigdy w życiu dałem napiwek bagażowemu. Z trudem wymusiłem na sobie uśmiech odbierając od niego parę kart magnetycznych służących za klucze. Mężczyzna pokrótce objaśnił obsługę klimatyzacji i zostawił nas samych sobie. Byłem tak wkurzony, że nie byłem w nastroju podziwiać uroków wspaniałego apartamentu. Był niesamowity, ale w tej chwili mógłbym stanąć przed najpiękniejszą rzeczą na świecie i nie zwrócić na nią uwagi. Szarpnięciem udało mi się wreszcie odblokować zatrzask w walizce, ten wiecznie zacinający się zamek nie poprawiał mi nastroju.
- Nat...
- Nie odzywaj się do mnie – warknąłem wygrzebując z torby przybory do kąpieli.
- Daj spokój... - zamarudził żałośnie cofając się pod moim groźnym spojrzeniem – przecież nic takiego się nie stało.
- Nic takiego się nie stało? – Powtórzyłem niedowierzająco – Nic takiego się nie stało?!
To nie był dobry moment, żeby mówić mi takie rzeczy. Kastiel nigdy z niczym nie miał problemu, to ja byłem tym przewrażliwionym i wiecznie narzekającym. Zacisnąłem palce na butelce żelu z trudem powstrzymując się przed rzuceniem w niego nią. Nie miałem zamiaru robić rabanu pierwszej nocy. Nie oczekiwałem, żeby sąsiedzi zrozumieliby coś z mojego wrzasku, ale po co zaczynać urlop w taki sposób? Miałem do tego prawo... miałem prawo zachowywać się teraz w ten sposób, nigdy w życiu nie najadłem się tyle wstydu, co tej nocy. Niewiele miałem chwil w życiu, kiedy naprawdę pragnąłem zapaść się pod ziemię... w tamtym momencie, raczej do luku bagażowego.
- Nikt nie zwrócił na nas uwagi... nie będą pamiętać.
- Faktycznie, - wydusiłem przez zaciśnięte zęby – nikt nie zwrócił uwagi na zamieszanie wśród stewardes.
Samo wspomnienie tego mnie rozdrażniało. Siedzieliśmy w tej kabinie zdecydowanie zbyt długo, załoga pokładowa zaczęła pukać i pytać czy z nami wszystko w porządku. Wpadając w panikę nie miałem pojęcia, co zrobić. Próbowałem coś z siebie wydukać, ale Kas zatkał mi usta i przejął inicjatywę. Powiedział zmartwionym kobietom, że źle się poczułem. Następnie na rękach wyniósł mnie z kabiny uspokajając je, że wszystko jest pod kontrolą. W koszmarach będą mnie prześladować rozbawione spojrzenia pozostałych pasażerów. Kto to widział, żeby ktoś niósł w ten sposób innego dorosłego mężczyznę? Wiedziałem, że nie mogłem obwiniać Kastiela o to wszystko, ale o takiej godzinie moja logika i emocjonalność nie tworzyły jedności.
- Zawsze mogłem powiedzieć im prawdę.
Zgromiłem go wzrokiem zmazując durnowaty uśmieszek z jego twarzy. To nie był najlepszy czas na takie żarty, ale Kas zawsze taki był. Próbował wszystko obracać w żart, tą swoją nonszalancką postawą potrafił mnie porządnie podgrzać. Czasem wiele bym dał, aby umieć zachowywać się jak on. Jakie to by było cudowne uczucie, móc niczym się nie przejmować. Byłem przekonany, na moim miejscu nie potrafiłby się tak zachowywać. Chętnie postawiłby go w tak niekomfortowej sytuacji, ale mogłem o tym tylko marzyć. Nie miałem tyle wolnego czasu, aby poświęcić go na siłowni. Nie podniósłbym go, złamałby mnie w pół.
- Nat, proszę... - mruknął niepewnie chwytając za moją dłoń – jesteśmy na urlopie.
Długo walczyłem z nim na wzrok. Odetchnąłem ciężko dając wreszcie za wygraną, byłem zbyt zmęczony i śpiący, żeby się kłócić. Pstrykając go w czoło zamknąłem się w łazience. Planowałem ekspresowy prysznic i wreszcie trochę zasłużonego snu.
Byłem gotów ominąć zaplanowane śniadanie i spać do samego południa, lecz podekscytowany Kastiel nie dał mi takiego luksusu. Rozsuwając zasłony i otwierając przestronne drzwi balkonowe nie dał mi spać, ani chwili dłużej. Niczym cień podążyłem za nim do bufetu, a później na leżaki. Czując, jak ciało mi ciąży opadłem pod parasolem. Była dopiero dziewiąta rano, a ja już się topiłem. Co było nie tak z tą temperaturą? Jakim cudem ktokolwiek tutaj żył?
CZYTASZ
Brakuje mi Cię - Kastiel x Nathaniel 2
Random"Bo samotność moje imię nosi" ~ Życie bez drugiej połówki jest ciężkie, smutne i czasami nawet nie do wytrzymania. Wszystko się zmienia wraz z upływem czasu, na to nic poradzić nie można. Starzejemy się z każdym dniem i nim się obejrzymy kończymy po...