Niespokojnie poruszyłem się na fotelu, który cicho zaskrzypiał pod moim ciężarem. Musiałem zapaść na lekką drzemką, gdyż słońce przechyliło się w drugą stronę, rażąc mnie po oczach. Zmrużyłem powieki, czując jak doprowadza mnie to do zawrotów głowy. Objąłem krótkim spojrzeniem pomieszczenie, nie spodziewając się żadnych specjalnych zmian i atrakcji, jednak poczułem jak moje serce zabiło mocniej. Zacisnąłem mocno dłonie na poręczy, powoli unosząc starcze ciało. Stanąłem na niestabilnych nogach, próbując poruszyć się naprzód, jednak było to ponad moje siły. Upadłem na ziemię, słysząc dziwny dźwięk dochodzący gdzieś z okolic miednicy. Ogromny ból objął moje ciało przeraźliwym chłodem, mimo to drżącymi dłońmi starałem się przeczołgać przez szarą okładzinę. Uparcie wpatrywałem się w drzemiącą postać przy futrynie prowadzącej do saloniku. Spokojne rysy wygładziły się pod wpływem kojącego snu, a posiwiałe włosy prószyły się gdzieniegdzie dawnym jasnym kolorem.
-Nath? – starałem się wydusić, głos jednak uwiązł mi w gardle.
Nie miałem siły ruszyć się z miejsca, dłonie odmawiały mi posłuszeństwa. Coś spadło z przeciwległej strony pomieszczenia, jednak postać nie zbudziła się. Chciałem go dotknąć... chciałem poczuć ciepło jego skóry.
- Wezwijcie lekarza! – krzyk zdawał się bardzo odległy, ale mimo to rozpoznałem jej głos.
Ktoś szarpnięciem zmusił mnie do spokojnego leżenia. Zamglonym wzrokiem ujrzałem delikatną, niemal porcelanową skórę z jasnofioletowymi paznokciami zaciskającymi się na moim ramieniu.
- Skąd my się znamy?
Ledwo byłem wstanie poruszać wargami. Zrobiło mi się dziwnie zimno, a w oczach pociemniało. Słyszałem jak wzrasta wrzawa wokół mnie, nie byłem jednak wstanie rozpoznać pojedynczych dźwięków. Ktoś mnie uniósł, bezwładnego, jakbym nic nie ważył. A pomimo tego moje myśli były z dala od tego całego zamieszania. Nic się nie stało, nie dla mnie. Nic się nie zmieniło, absolutnie nie dla mnie.***
- Kas.. – jęknął w moje usta próbując odepchnąć mnie na chociaż minimalną odległość.
- Nie teraz. – mruknąłem niecierpliwie szarpiąc się z guzikami jego koszuli.
- Kary cię zabije, gdy się dowie...
Przyciągnąłem go mocniej do siebie usadawiając na swoich kolanach. Chwilę się opierał, jednak protest był daremny.
- Nie wspominaj imienia tego zboczeńca akurat w takiej chwili – uśmiechnąłem się zaczepnie, muskając kciukiem jego odkryty sutek.
Blondyna przeszedł dreszcz. Miałem zimne dłonie, a jego ciało było niczym wrzątek. Przywarłem ustami do smukłej szyi delikatnie szczypiąc ją zębami. Wplotłem wolną dłoń w miękkie włosy, odchylając jego głowę odrobinę zbyt brutalnie. Ciche stęknięcie wypełniło wnętrze samochodu. Bordowa plama rozlała się po jasnej skórze, wyraźnie odznaczając się przy starej, już poblakłej i poszarzałej. Usłyszałem niezadowolony pomruk Natha, jednak niespecjalnie potrafiłem się tym przejąć. Cały się spiął, gdy objąłem go lodowatą dłonią w pasie. Zachłannie chłonąłem jego ciepło oraz zapach... tak jakbym bał się, że mi go zabraknie. Przywarłem do sterczącego, jasno różowego sutka blondyna, próbując odgonić wszystkie myśli. Czułem jak twardnieje jego krocze pod wpływem moich pieszczot. Mało zręcznie pozbawiłem go paska, odchylając jego drżące ciało w tył. Zesztywniał, wyginając się nienaturalnie w łuk. Uczepił się kurczowo mojej szyi próbując utrzymać równowagę. Posłałem mu złośliwy uśmieszek, widząc jak jego zakłopotanie wzrasta.
- Kas, klakson ...
- Nie działa.
Przytrzymałem jego biodra, łaskocząc jego boczki. Nath roześmiał się, szarpiąc na różne strony. Z impetem uderzył łokciem w kierownicę i ciemną noc rozdarł straszny hałas. Podskoczyliśmy, a wściekłe spojrzenie chłopaka błyszczało nawet w mroku.
- Jednak działa – zaśmiałem się lekko, zmieniając pozycje.
Odsunąłem fotel jeszcze mocniej do tyłu, aż skóry zaskrzypiały od tarcia. Pchnąłem blondyna na brzuch, wyszarpując go z ciemnych jeansów. Zaprotestował słabo, ale nie powstrzymywał mnie. Muskałem najpierw delikatnie i powolnie jego pośladki, powodując tym samym gęsią skórkę. Dość machinalnie zacząłem przygotowywać partnera do zbliżającego się stosunku, gdy drugi raz tego wieczoru serce postanowiło mi się zatrzymać. Na ścieżce rozbłysły światła innego samochodu. Przerażony chłopak szybko naciągnął na siebie spodnie oraz narzucił niedbale koszulę przykrywając się w całości kocem. Nathanielowi właśnie udało się wrócić na miejsce pasażera, gdy nieznajomy zastukał w moją szybę. Odrobinę zmieszany i wciąż z mocno bijącym sercem, uchyliłem okno. Z trudem przełknąłem ślinę, gdy w powietrzu mignęła odznaka.
- No panie kierowco – zaczął policjant świecąc nam po oczach małą latareczką – Co skłoniło cię do postoju w takim miejscu? A co gorsza, dlaczego używacie klaksonu? Mamy środek nocy.
- No cóż – zacząłem posyłając mu mizerny uśmiech – Chcieliśmy odrobinę odpocząć od miastowych blasków reflektorów i obejrzeć gwiazdy...
- Razem?
Funkcjonariusz nie ukrywał zdziwienia, przyglądając się naszej dość nietypowej parze.
- Gdyby pańska narzeczona też oświadczyła, oczywiście z pełną powagą, że chciałaby pobrać się w Disneylandzie przebrana za kopciuszka czy innego stwora... też szukałby pan pociechy na łonie natury, z dala od tego wszystkiego.Funkcjonariusz wyprostował się opuszczając latarkę, dając nareszcie wytchnienie naszym oczom.
- Pan młody i jego drużba? – zaśmiał się głęboko, machając coś do kolegi w wozie – Współczuje w takim razie. I ciesz się chłopie, że nie wpadła na tematykę Barbie. Moja najmłodsza córka od święta zmusza mnie do przebrania się za Kena... nawet nie zdajesz sobie sprawy jakie te kostiumy są okropne...
Policjant przebrany za Kena ... może nie byłoby to tak dziwnym pomysłem, gdyby nie jego okrągły, piwny brzuch, który zdecydowanie nie pasował do muskulatury bajkowej postaci. Poza tym nie wyobrażam sobie, żeby cokolwiek lub ktokolwiek byłby wstanie mnie przekonać do przebrania się... chociaż.
Uśmiechnąłem się zerkając ukradkiem na swoją panienkę. Przebieranki mogłyby być ciekawym urozmaiceniem, muszę to gdzieś zanotować.
- Możecie zostać tu jeszcze na jakiś czas, ale poważna rozmowa i tak cię nie minie w domu. Lepiej wrócić szybciej niż później... wierz mi na słowo – dodał na pożegnanie.
- Wierzę – mruknąłem posyłając ostatni uśmiech w jego kierunku.
- Ślub w Disneylandzie?
- A nie chciałbyś?- Ściągnąłem sugestywnie brwi, ściskając jego policzki – Noc poślubna w hotelu wypełnionym krasnoludkami i pokojem z wielkim łóżkiem z baldachimem. Gdyby się uprzeć, te krasnoludki mogłyby...
- Przestań!
Dłonie chłopaka wylądowały na moich ustach wprawiając mnie w rozbawienie. Ucałowałem wnętrze jego dłoni, nachylając się mocniej w jego kierunku. Musnąłem wargami jego płatek ucha.
- Chyba w czymś nam przerwano – zamruczałem przyprawiając go o rumieniec.
- Powinniśmy wracać – próbował się bronić, jednak ja nie miałem jeszcze ochoty na powrót.
Opadłem na niego całym ciężarem ciała, czując jak boleśnie wbija mi się w podbrzusze hamulec ręczny. Z lekkim grymasem bólu pocałowałem go w usta. Wytrzymałem jeszcze chwilę w tej pozycji szepcząc mu do ucha pewne nie przyzwoite sugestie odnośnie krasnoludków. W pewnym momencie jego twarz przypominała dojrzałego pomidora, co zrekompensowało mi siniaka nabitego przez niewygodną pozycje.
- Mógłbym przebrać cię za Kopciuszka. Wziąłbym cię na balkonie w tej błękitnej sukni. Zgiąłbym cię w pół i ...
- Kas!
- Oj no dobra. Mogę to zrobić też teraz.
Przycisnąłem jego usta mocno do swoich, napawając się ich miękkością jeszcze raz tego wieczoru. Nie mogłem przestać się uśmiechać, co strasznie zdenerwowało Natha.Gdy słońce obudziło mnie tego poranka, czułem się jak król życia. Nagi, zmęczony, spocony, ale szczęśliwy jak cholera.
Blondyn zamarudził coś sennie odwracając się tyłem do mnie, chowając twarz przed męczącym światłem. Uniosłem się na ramieniu, muskając delikatnie jego szyję. Woń wanilii mieszała się z środkiem do dezynfekcji skórzanych foteli, słodkim winem, przyprawą korzenną i rumiankowym proszkiem do prania. Głaskałem opuszkami jego biodro i udo, czym zasłużyłem sobie na cichy pomruk aprobaty. Kreśliłem niewidzialne kształty, leniwie obsypując pocałunkami jego zaspaną twarz, szyję i pierś. Spróbował mnie odgonić, gdy natrafiłem na napuchniętego od pieszczot sutka. Wymamrotał coś typu „Wystarczy ci napaleńcu" ale równie dobrze mogło to być „Pragnę więcej napaleńcu". Przyjmując rzecz jasna tą drugą alternatywę, chwyciłem za jego już pobudzoną męskość, pieszcząc ją starannie. Długo nie trwało aż osiągnął szczyt, przez co zasłużyłem na ospałe uderzenie poduszką.
Z wrednym uśmieszkiem na twarzy, rozchyliłem jego uda. Cztery razy, to zdecydowanie za mało by zaspokoić głód narastający przez ostatnie kilka miesięcy. Wszedłem w niego spokojnie, wciąż opierając się na ramieniu. Całowałem jego szyję, unosząc wolną dłonią trochę wyżej jego udo. Chłopak zajęczał najpierw w proteście, szybko jednak zmieniając stronę frontu. Jego jęk podniecenia pobudził mnie aż za bardzo. Ocucony z resztek snu, pogłębiłem ruchy. Starałem się być spokojniejszy niż w nocy, ponieważ plecy piekły mnie od zadrapań. Zmęczenie dawało mi o sobie znać, jednak podniecenie nie malało. Rytmicznie napierałem na niego, a jego urywany oddech ginął w ściskanej poduszce. Zaciskał się na mnie, cały drżąc z przyjemności. Przygryzłem jego ramię, znacząc je kolejnymi malinkami. Doszedłem z cichym westchnięciem, czując w dalszym ciągu palący nie dosyt.
- Jeśli nie dasz mi się wyspać, to obiecuję ci, że albo wykastruje cię lekarz albo zrobię to sam – warknął spod poduszki, gdy pocałunkami zjechałem do jego bioder.
- Obiecuję, że po tym dam ci już spokój.
Nath uniósł się spoglądając na mnie z politowaniem. Bez słowa uderzył mnie otwartą dłonią w czubek głowy i wyślizgnął się z łóżka. Mogłem jego zachowanie interpretować dwojako. Mogła być to nagana i odgonienie. Jednak z drugiej strony mogło być to zaproszenie do wspólnej kąpieli... Rzecz jasna, wybrałem drugą alternatywę.
CZYTASZ
Brakuje mi Cię - Kastiel x Nathaniel 2
Random"Bo samotność moje imię nosi" ~ Życie bez drugiej połówki jest ciężkie, smutne i czasami nawet nie do wytrzymania. Wszystko się zmienia wraz z upływem czasu, na to nic poradzić nie można. Starzejemy się z każdym dniem i nim się obejrzymy kończymy po...