Tchórzostwo#60

34 6 2
                                    


Nathaniel

Nie byłem wstanie spać. Od kilku dni ilekroć zamykam oczy, moje myśli nie chcą się uspokoić. Po incydencie z deszczem czułem się niczym chodzące zwłoki, a mój problem mierzył ponad metr osiemdziesiąt i prawdopodobnie nie bardzo rozumiał ojczysty język.

- Czy ty nie masz pracy? – Zapytałem nie wytrzymując wreszcie. – Albo chociaż własnego życia?

- Ty jesteś moim życiem.

- Jesteś żałosny – obrzydzony jego komentarzem wznowiłem marsz.

Kastiel swoje nękanie zaczynał od rana nasyłając na mnie bandę kurierów z naręczem kwiatów, aż któryś wreszcie nie przyjmę. Nasz dom zaczynał ginąć w bukietach, brakowało już wazonów. Kas był pod moim uniwersytetem, jak z niego wychodziłem. Widywałem go na stołówce i przy salach zajęciowych. Otoczony ludźmi czułem się bezpiecznie. Nigdy nie mogłem mieć pewności, co mu się urodziło w tym zakutym łbie. Po otrzymaniu deklaracji, że ma zamiar mój akt litości zamienić w coś więcej, zacząłem się obawiać otwartych przestrzeni. Gdzie się nie obejrzałem, ciągle go widziałem.

- W tym tempie zgłoszę cię za nękanie – ostrzegłem niechętnie opuszczając tramwaj. – Sądownie dostaniesz zakaz zbliżania się do mnie.

Rano odczułem ulgę, gdy do naszych drzwi nie dobijał się żaden kurier. Teraz wiedziałem dlaczego. Kastiel z lekkim uśmiechem wcisnął mi bukiet w ramiona. Miałem już po dziurki w nosie tych wszystkich tulipanów i lilii, od ich intensywnego zapachu zaczynało kręcić mi się w głowie. To nie kwiatów chciałem, a świętego spokoju. Czy to było, aż tak trudno pojąć?

- Nie zrobisz tego.

- Skąd ta pewność?

- Jesteś na to za miły – wzruszył ramionami zrównując się ze mną krokiem. – Gdybyś miał to zrobić, już dawno zobaczyłbym policję pod swoimi drzwiami.

- Żebyś się później nie zdziwił – warknąłem ze złością wyrzucając bukiet do najbliższego kosza. – Nie jestem tą samą osobą, co rok temu.

- Ja też nie.

Zatrzymałem się mając wreszcie dość tego nonsensu. To wszystko było zbyt irracjonalne. Czy tak od teraz miało wyglądać moje życie? Ciągle mam oglądać się za ramie w obawie, że gdzieś tam jest i za mną podąża? Mam się bać, że mu nagle coś odwali, gdy wokół nas nie będzie żadnych ludzi? W ten sposób dostanę tylko paranoi.

- Wyduś to wreszcie z siebie – powiedziałem wbijając w niego lodowate spojrzenie. – Co jest tak ważne, że rujnujesz mój humor każdego dnia?

Jego zaskoczona mina zirytowała mnie mocniej. Jeżeli da mi spokój po tych swoich cholernych tłumaczeniach, byłem gotów przyjąć je na klatę. Tak się nie dało żyć, chciałem swojego normalnego życia.

- Zrezygnowałbyś z tego wszystkiego dla mnie.

Z niedowierzenia aż uchyliłem usta. Nie było słów zdolnych do opisania tego, co teraz czułem. Wściekłość? Żal? Rozbawienie? Chyba mnie rozśmieszył, nie mogłem przestać się śmiać.

- Sorry, ale idź do diabła – powiedziałem z trudem się opanowując.

- Mówię poważnie – zmarszczył brwi nie rozumiejąc mojej reakcji. – Bałem się, że porzucisz własne marzenia dla mnie. Nie chciałem być powodem, który by cię zatrzymał.

- Ja też jestem poważny. Z takim powodem, to idź do diabła.

Jego wyjaśnienia w niczym mi nie pomogły. Zdałem sobie sprawę, jak cholernie samolubną i egocentryczną osobą był.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Oct 28 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Brakuje mi Cię - Kastiel x Nathaniel 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz