Nathaniel
Miałem wiele do przemyślenia, każdą swoją decyzję. Po słowach Maksa wiele się pozmieniało. Przyjęciem do wiadomości, że świat faktycznie się nie skończył i w najbliższej przyszłości nie zamierzało się tak stać, było pierwszym krokiem do osiągnięcia spokoju. Nadszedł wreszcie czas na rozpoczęcie nowego rozdziału w życiu, nie mogłem rozpamiętywać czegoś, czego dłużej nie mogłem mieć. Tak prosto jest to sobie powtarzać, tak trudno wprowadzić w życie. Dopóki otaczały mnie te wszystkie wspomnienia, nie tak łatwo było ruszyć do przodu. Każde miejsce... nawet uniwersytet nie był wolny od obecności czerwonowłosego. Przestać myśleć, niełatwe zadanie dla jednostki. Na szczęście, sam nie byłem. Ilekroć czułem zawahanie, ilekroć próbowałem obejrzeć się za siebie, stał tam ktoś gotów nakopać mi rozumu do głowy. Zanim się obejrzałem, nadszedł czas wylotu.
- Bo się spóźnimy!
Maks przeprowadził mnie przez odprawę mocną ręką, nie zawracając sobie głowy moim posępnym nastawieniem. Zapiął mnie pasami w samolocie, nie było odwrotu. Nie byłem nawet pewny, kiedy moje oczy się zamknęły. Gdy znów je otworzyłem, wszystko było puste i czyste. Żadnych paskudnie przywierających wspomnień do miejsc czy przedmiotów.
Nie mogę powiedzieć, żeby to pół roku było proste. Z pewnością pełne wrażeń. Nie było wolnej chwili. Czas na nudę był ograniczony, Maks tego dopilnował. Mężczyzna na zmianę zawalał mnie ogromem pracy, żeby zaraz porwać w wir zwiedzania. Jeżeli myślałem, że w moim mieście się nie spało, to tutaj ludzie zawodowo uprawiali insomię. Poznając nowe osoby, nie było czasu na roztrząsanie starych znajomości. Samotne wieczory poszły w zapomnienie, tutaj nie były możliwe. Ciągłe bodźce przyjemnie pozwalały się odciąć od tych mrocznych, niechcianych uczuć. Niestety nic nie było wieczne. Gdy nadszedł czas na powrót, ciężar porzuconych emocji powrócił. Bilet w moim plecaku ciążył, jakby wcale nie był zrobiony z papieru. Jakby zamiast powrotu do kraju obiecywał wizytę w piekle.
- To dlaczego z nami nie zostaniesz?
Lucy szeroko za ziewała nie mogąc utrzymać otwartych oczu. Nie był z niej ranny ptaszek, w biurze pierwszą godzinę wszyscy starali się pobudzić ją do życia. Nie łatwe zadania, w końcu na wiele nie można było sobie pozwolić przed swoim szefostwem. Kobieta nie była leniwa, zwyczajnie pracowało jej się lepiej z sowami.
- Chyba potrzeba ci trochę kawy – zaśmiałem się podkładając pod jej twarz poduszkę, zanim uderzyłaby w biurko. – Wciąż nie rozumiem, dlaczego przychodzisz rano?
Kobieta kręciła głową rozczochrując swoje ciemne loki. Z ciężkim westchnięciem wyprostowała się.
- Bo chcę tu być ze wszystkimi – odparła z delikatnym uśmiechem.
- Nawet, jeżeli jesteś nieproduktywna? – Zapytałem wpatrzony w jej cienie pod oczami.
O której dziś się położyła? Znając życie, po raz kolejny zarwała nockę, żeby przygotować się do konferencji.
- Jak ty mało wiesz – burknęła szturchając palcem moje czoło. – Tu o atmosferę chodzi, nie o produktywność.
Robiąc krok w tył uniknąłem jej kolejnego szturchnięcia. Moja mina wystarczała za milion słów, niezadowolenie wręcz wylewało się z moich oczu. To nie było coś, co szef powinien mówić. W jaki sposób chciała iść z pracą naprzód, jeżeli nie zależało jej na odpowiednich wynikach? Jej lekkość ducha niespecjalnie do mnie pasowała. Na pewno nie w tej chwili.
- To ja tu jestem szefem – upomniała niezbyt zadowolona moją reakcją. – I mam swoje sposoby, żeby cię stąd nie wypuścić.
- Proszę nie grozić mojemu zastępcy – Maks stanął między nami podając brunetce kawy. – Mamy już wykupione bilety, tak tylko przypomnę.
CZYTASZ
Brakuje mi Cię - Kastiel x Nathaniel 2
Разное"Bo samotność moje imię nosi" ~ Życie bez drugiej połówki jest ciężkie, smutne i czasami nawet nie do wytrzymania. Wszystko się zmienia wraz z upływem czasu, na to nic poradzić nie można. Starzejemy się z każdym dniem i nim się obejrzymy kończymy po...