Nathaniel
Nie miałem pojęcia, jak długo leżałem w tym łóżku. Bolało mnie już całe ciało. Chyba nigdy tak długo nie pozostawałem bez ruchu, nawet podczas swoich najbardziej leniwych okresów. Wpatrywałem się w ciasno zasłonięte okna, jaka była teraz godzina? Mój telefon nie żył już od dłuższego czasu, a w zegarze naprzeciw łóżka dawno wyczerpały się baterie. No cóż, nie mieszkałem tu już od długiego czasu, nikt nie wymieniałby baterii dla duchów. Pora dnia nie miała tak dużego znaczenia, nie miałem ochoty się podnosić. Jaki miałoby to sens? Nie było miejsca, w którym chciałbym teraz być.
Pomimo swojego naprawdę kiepskiego nastroju, jedna rzecz zdecydowanie mnie cieszyła: Amber wreszcie przestała na mnie siedzieć. Nie dosłownie, zwyczajnie przestała przychodzić i niszczyć mój zły nastrój. Ciężko było mi konfrontować się z własnymi emocjami, gdy ktoś wbijał we mnie swoje ślepia. Mogłem być załamany, ale nigdy nie będę płakał przy kimś. Wiedziałem, że chciała dobrze. W tej chwili potrzebowałem po prostu być bez tłumaczeniu komukolwiek co się wydarzyło...dlaczego to się wydarzyło. Nie byłem wstanie nikomu tego wyjaśni. Zdecydowanie wolałbym, żeby to mi to ktoś wyjaśnił. Żeby ktoś mi wyjaśnił, jak można wmawiać komuś, że się go kocha... planuje przyszłość, żeby następnie kopnąć tą osobę w tyłek i się nawet za siebie nie oglądać. W życiu nie poczułem się tak zdradzony. Wiedziałem, że źle zrobiłem ukrywając prawdę. Trudno mi było mu o tym wszystkim powiedzieć, bałem się jego reakcji. Nieważne, jak bardzo mu się to nie podobało, powinien dać dojść mi do słowa. Gdyby udało mi się powiedzieć na czym to wszystko miałoby polegać... przewróciłem się na drugi bok zmęczony gdybaniem. Kastiel wyraźnie dał mi do zrozumienia, że miał gdzieś to co mam do powiedzenia. W ten pierwszy i najgorszy wspólny wyjazd za granicę, pokazał mi, jak niewiele te wszystkie lata dla niego znaczyły. Przyciskając do piersi pięści nie powstrzymywałem łez. Nie chciałem rozumieć swojej sytuacji. Byłem zmęczony bycie tym, który zawsze stawiał się w położeniu innych. Choć ten jeden raz... tylko jeden raz chciałbym, żeby to wreszcie ktoś mnie zrozumiał.
- WYSTARCZY!
Drgnąłem słysząc nad sobą czyjś krzyk. Nie zauważyłem nawet, kiedy do mojego pokoju wszedł ktoś inny. Z przeciągłym syknięciem zasłoniłem ramionami oczy, popołudniowe słońce wdarło się do pomieszczenia przez gwałtownie rozsunięte zasłony.
- Wystarczy tego użalania się nad sobą! – Zarządził męski głos zrywając ze mnie kołdrę, służącą mi za żółwią skorupę. – Najwyższa pora wracać do żywych, Zombie!
Wbiłem zszokowane spojrzenie w Maksa. Czy mi się to śniło? Tak musiało być, mężczyzna zwyczajnie nie mógłby tu być. Amber go nie znała, ona nie mogłaby go tutaj sprowadzić. Kto o zdrowych zmysłach wciągnąłby czyjegoś przełożonego w to miejsce przepełnione nieszczęściem i żałosnym widokiem? Chciałem do końca wierzyć, że Amber nie mogłaby świadomie niszczyć mojego wizerunku.
- Boże, jak tu okropnie śmierdzi.
Wciąż niedowierzające spojrzenie przeniosłem na zdegustowaną brunetkę. Rzeczywistość zaczynała do mnie dochodzić. Chyba powoli łapałem w jakiej sytuacji się znalazłem.
- I mi to mówisz? – Zapytała z ciężkim westchnięciem Amber.
- Czego narzekacie? To zapach prawdziwego mężczyzny – zawołał roześmiany Maks uchylając na oścież okna. – Ale to prawda. Ile tu feromonów w powietrzu!
- Jesteś obrzydliwy – skwitowała Melanii zaglądając do pustych szaf. – Gdzie się podziały wszystkie ubrania?
- Są w walizkach – odparła Amber wskazując poukładane w kącie bagaże.
CZYTASZ
Brakuje mi Cię - Kastiel x Nathaniel 2
De Todo"Bo samotność moje imię nosi" ~ Życie bez drugiej połówki jest ciężkie, smutne i czasami nawet nie do wytrzymania. Wszystko się zmienia wraz z upływem czasu, na to nic poradzić nie można. Starzejemy się z każdym dniem i nim się obejrzymy kończymy po...