Kastiel
Z dnia na co dzień było coraz chłodniej. Schowałem dłonie głęboko w kieszenie, powoli traciłem czucie w opuszkach. Profesor zdążył już wyjść a po blondynie nie było nawet śladu. Zastanawiałem się czy będzie zły, gdy mnie zobaczy. Nie śledziłem go ani nic, to był zwykły zbieg okoliczności. Nie miałem pewności czy wróci na noc do domu, czekałem więc a moją głowę wypełniały wszelkiego rodzaju scenariusze. Lampy już dawno zdążyły rozbłysnąć, ulice pustoszały a ja stałem zamartwiając się o głupoty.
- Kastiel? – uśmiechając się szeroko na jego widok, odepchnąłem się od ściany. Wyglądał na zaskoczonego – Co ty tutaj robisz?
- Chciałem zabrać cię na kolację.
- Jak długo tu stałeś? Powinieneś był wejść do środka! Albo chociaż napisać sms – mówił z przejęciem. Ujął moje policzki ciepłymi dłońmi, przymknąłem oczy ciesząc się tym dotykiem.
- Nie chciałem wam przeszkadzać – wymamrotałem przykrywając jego dłonie swoimi.
- Jesteś cały zimny! Lepiej będzie jak od razu wrócimy do domu...
- Cześć, Kastiel – Nathaniel odskoczył ode mnie jakby robił coś niestosownego. Poirytowany zerknąłem na źródło dźwięku, który tryskał dobrym humorem – Co za świetny zbieg okoliczności. Rozmawiałem z Nathanielem o tym, że powinien zostać moim współlokatorem. Miałbyś coś przeciwko?
- Już mówiłem, że nie zamierzam się przeprowadzać. Nie siej zamętu. – Nat nerwowo spojrzał na mnie, szturchając łokciem znajomego.
W osłupieniu przyglądałem się ich rozmowie. Maks trzymał dłoń na barku blondyna. Od taki zwykły, przyjacielski gest... nic nie znaczący. Przynajmniej dla wszystkich innych. Z trudem wstrzymywałem się, aby nie przyciągnąć do siebie chłopaka. Nie chciałem by ktoś inny go dotykał...nie, nie chciałem by to właśnie ON go dotykał. Co z nim w ogóle jest nie tak? Za każdym razem klei się do Nathaniela nie zważając na sytuacje. Doprowadzało mnie to do szału, drażnił mnie już sam widok jego paskudnej twarzy.
- Nie wolałbyś zamieszkać ze swoją dziewczyną, Kastiel?
Wszystko w nim było sztuczne, nawet ten uśmiech.
- Co proszę? – nawet nie ukrywałem złości krzyżując ramiona na piersi – W tym wieku sam powinieneś zamieszkać z kobietą albo chociaż mieszkać sam. Nie jesteś za stary na współlokatora?
- Nat zostanie moją kobietą.
- Maks! – Blondyn zbladł po jego słowach – Ludzie mogą źle odbierać to co mówisz, gdy robisz to z tak poważną miną.
- Ale ty mnie rozumiesz. Nie potrzebuję nikogo więcej. – Jego dłonie ześlizgnęły się na talię chłopaka.
- Wystarczy – warknąłem wyrywając blondyna z jego objęć.
Rozwścieczony ciągnąłem go za sobą nie zważając na jego protesty.
Byłem pewien, że robił to specjalnie. To wcale nie były źle dobrane słowa. Miał na myśli dokładnie to co powiedział... i to wyprowadzało mnie z równowagi. Nawet nie krył się ze swoimi intencjami, a mimo to Nat zachowywał się jakby to było najzwyczajniejsze na świecie. Gdybym ja się zachowywał tak w miejscu publicznym, już dawno zrównałby mnie z ziemią.
- Za-zaczekaj – wydyszał próbując mnie zatrzymać – za... sz-szybko.
- Ledwo co się oddaliliśmy od kawiarni – oparł się o mnie, ciężko nabierając powietrza. Nigdzie nie było ławki – Może zaczniesz chodzić ze mną na siłownie? Zrobiła się z ciebie ostatnio straszna kluska – obrzucił mnie rozgniewanym spojrzeniem, ale pokręcił przecząco głową – Co zrobisz, gdy ci się przytyje? Będziesz się turlał do szkoły i pracy?
- Będziesz musiał pokochać moje kolejne kilogramy – odparł uparcie – Czyżby to było dla ciebie zbyt trudne?
- Mmm. Mogę zacząć je kochać nawet w tej chwili – wyszeptałem nachylając się nad nim – Każdą część twojego ciała, bez wyjątków – drgnął, gdy dmuchnąłem mu do ucha. Z triumfalnym uśmieszkiem obserwowałem jak oblewa go rumieniec. Sprawiał, że pragnąłem go objąć.
- Pójdę na siłownie – mruknął nie patrząc na mnie – może od przyszłego roku.
- Czyli mam jeszcze czas nacieszyć się twoimi cycuszkami!
- Jutro pójdę! – zawołał rumieniąc się jeszcze bardziej.
Uwielbiałem mu dokuczać, jest wtedy tak strasznie uroczy.
- Tylko żartowałem. Po prostu nie chcę byś kiedyś zasłabł podczas spaceru, bo tempo było zbyt SZYBKIE – uśmiechnąłem się szeroko, podkreślając ostatnie słowo.
- Kiedy uśmiechasz się w ten sposób, to wiem, że wcale nie mówisz o „Spacerze" na świeżym powietrzu.
- Na świeżym powietrzu? Podoba mi się ten pomysł.
- Czasami brak mi do ciebie słów – westchnął odpychając mnie od siebie.
Widziałem jak się uśmiecha pod nosem, wcale nie był na mnie zły.
- Tylko czasami? – zaśmiałem się obejmując go w pasie.
CZYTASZ
Brakuje mi Cię - Kastiel x Nathaniel 2
Random"Bo samotność moje imię nosi" ~ Życie bez drugiej połówki jest ciężkie, smutne i czasami nawet nie do wytrzymania. Wszystko się zmienia wraz z upływem czasu, na to nic poradzić nie można. Starzejemy się z każdym dniem i nim się obejrzymy kończymy po...