Co Ty możesz wiedzieć #2

5.8K 524 94
                                    

Zdezorientowany leżałem na znanej mi czarnej pościeli, otoczony słodkim zapachem blondyna. Wpatrywałem się w biały sufit, próbując uporządkować uciekające myśli. W małej sypialni rozbrzmiewało spokojne tykanie zegara, które nieubłaganie informowało mnie o uciekającym czasie... z sekundy na sekundę stawałem się starszy.
- I z pewnością głupszy – mruknąłem żałośnie, podnosząc się z wygodnego łóżka.
W głowie szumiało mi ze zmęczenia, a jednak nie chciałem kłaść się jeszcze spać. Miałem zamiar czekać, aż Nathaniel wróci, chociaż za oknem już dawno zrobiło się ciemno, a kukułka informowała, że wybiła północ.
- Ile można być na jakiejś pieprzonej rozmowie kwalifikacyjnej? – posłałem pytanie w powietrze, wiedząc, że odpowiedzi i tak nie uzyskam.
Powolnym krokiem ruszyłem w stronę okna, rozsuwając białe zasłony, które dostaliśmy w prezencie od Melanii. Miłe w dotyku, a jednak nigdy bym ich nie wybrał.
Otworzyłem na oścież witrynę, wpuszczając do pokoju silny podmuch wiatru, który momentalnie mnie rozbudził. Zaskoczony przymknąłem oczy, nagle oślepiony przez kolorowe miasto.
Bilbordy błyszczały z każdego zaułka, neonowe napisy pobliskich hoteli, bądź burdeli raziły próbując zwrócić uwagę właśnie na nie. Mimo że wynajmowana kawalerka znajdowała się dość daleko od centrum miasta, to zgiełk nocnego życia dochodził nawet tutaj. Muzyka z ulicznych pubów, dyskotek lub podrzędnych barów rozbrzmiewała wraz z wesołymi odgłosami miasta. Słychać było pijane śmiechy mężczyzn, którzy rano obudzą się całkowicie spłukani, chociaż teraz z pewnością są bardzo szczęśliwi. Posiadając pieniądze mają wszystko. Alkohol, kobiety, które już dawno straciły szacunek do samych siebie oraz do całego otaczającego ich świata. Nie ma co się im dziwić. Nie każda ma na tyle odwagi, by spróbować żyć jak chce. Strach każdego z nas trzyma w ryzach, pozwalając na mierną nadzieję, że jak uzbiera się wystarczającą sumę pieniędzy... będą mogły się uwolnić.
- Ale czy znajdą na to odwagę ? – szepnąłem, sięgając po paczkę czerwonych marlboro, jednak ku mojemu zaskoczeniu, nie znalazłem ich.
Pod opuszkami palców poczułem ciepło czyjejś skóry, przez co przeszedł mnie dreszcz. Zdezorientowany spojrzałem w kierunku wyciągniętej dłoni, napotykając w ciemności parę złotych oczu.
- Z pewnością, jak tylko odnajdą to czego pragną – uśmiechnął się lekko, ziewając zaraz po swoich słowach.
- Skąd możesz to wiedzieć ? – zapytałem, muskając ręką jego gładki policzek.
Uniósł na krótko wzrok, rezygnując z kontaktu przez rażące neony. Przyciągnąłem go do siebie, chcąc poczuć jego drobne ciało w swoich ramionach.
- I jak poszło ? – rzuciłem, mimo że znałem odpowiedź.
To właśnie tak zaczęła się jego kariera.... Sukces i porażka w jednym.
Chłopak drgnął, obejmując mnie za szyję i wspinając się do pocałunku. Nie opierałem się. Chciałem tego, a wręcz pragnąłem całym sobą. Znów móc zatonąć w namiętności, w splocie ramion i zapachu ukochanej osoby.
- Zwykle nie jesteś taki chętny – mruknąłem, popychając go na łóżko.
Bez żadnego oporu blondyn opadł, posyłając mi w odpowiedzi tylko lubieżny uśmiech. Nie czekając na zaproszenie, zdjąłem granatowy podkoszulek rzucając na oślep gdzieś w kąt. Usiadłem okrakiem na ledwo żywego chłopaka, zabierając się za rozpinanie jego białej koszuli.
Romantyczną atmosferę zawdzięczaliśmy pełni księżyca, który rzucał teraz jasne światło do naszego pokoju. Biała kula wyłoniła się spod czarnych chmur, oświetlając twarz Nathaniela, która wydała mi się dość dziwna.
Oczy miał lekko zaczerwienione, a pod nimi mocne cienie, wskazujące na skrajne wyczerpanie. Włosy zmierzwione, parę listków w nich utknęło, tworząc prowizoryczne gniazdo dla ptaków. Dłonią przejechałem po nich, pozbywając się niepotrzebnych dodatków, przeczesując palcami miękkie kosmyki.
Uciekał wzrokiem, jakby nie potrafił na mnie spojrzeć.
- Co się stało ? – troska wybijała się w moim głosie, gdy muskałem wargami jego rozgrzane czoło – Źle się czujesz ? – nie chciałem dać za wygraną.
Nathaniel zamknął z całej siły oczy, zaciskając palce na niczemu winnemu prześcieradle, ignorując w ten sposób moje pytania.
Zaskoczony tą reakcjom, ucałowałem zamknięte powieki, przygryzłem zmarznięte uszy, dmuchając do ich wnętrza. Gdy już wszystkie włoski podniosły się na jego ciele, przeniosłem się pocałunkami na aromatyczną szyję, czując lekki posmak żelu do kąpieli.
Nagle, jakby piorun przeszedł wzdłuż mojego kręgosłupa, wróciłem do jego twarzy.
- Ty piłeś – powiedziałem przez zaciśnięte zęby.
- W-wcale ne – jękną cicho, gdy nie bacząc na jego słowa przyłożyłem swoje usta do jego.
Wdarłem się językiem do wnętrza, czując lekki posmak miętowej pasty do zębów oraz nikły, ale jednak smak alkoholu, taniego piwa z pobliskiego baru.
Nathaniel krzyczał na mnie za każdym razem, gdy wychodziłem pić z kolegami, mówiąc, że powinienem zacząć się hamować. Jednak kiedy mu się to zdarzało, próbował ukryć to za wszelką cenę, przez co zawsze wiedziałem, że to zrobił. Czyściutki, chętny do zabawy, ale nie dlatego, że mnie chciał, a po prostu próbował ukryć, że po raz kolejny złamał obietnicę.
- I dlaczego mnie okłamujesz ? – prychnąłem, schodząc z zamroczonego złotookiego.
- Przepraszam – szepnął cicho, przewracając się na bok – po prostu musiałem – skulił się, w dalszym ciągu nie patrząc na mnie – nie gniewaj się.
- Nie będę – westchnąłem zrezygnowany, próbując siłą zmusić go do kontaktu wzrokowego – jeśli ładnie mi się wytłumaczysz – dokończyłem, nachylając się nad nim.
- Nie możemy po prostu przejść do rzeczy ? – uśmiechnął się słabo, unosząc w górę.
Szybkim ruchem pozbył się swoich spodni, by zaraz usadowić się na moich kolanach. Pogładziłem jego nagie pośladki, gdy niezdarnie próbował rozpiąć rozporek moich spodni. Wolną ręką chwyciłem za jego podbródek, nie pozwalając by uciekł przed moim wzrokiem.
- Otwórz usta – rozkazałem.
Bez zastanowienia zrobił co kazałem, rumieniąc się lekko na twarzy. Kciukiem jeździłem po popękanej od zimna skórze warg, czując przez to niemałe łaskotanie. Palcem wskazującym musnąłem jego język, na co zareagował delikatnym ugryzieniem. Zamknął usta, liżąc w dość zachłanny sposób mój paluszek
- Z takim entuzjazmem to ja wolałbym, żebyś robił coś innego – zakpiłem, przywierając do niego.
Bez trudu wtargnąłem językiem do środka ciepłych warg chłopaka, pozwalając by mnie lekko łaskotał, tańcząc w ten sam sposób co chwilę temu.
Wilgotnym palcem bawiłem się przy jego wejściu, czując jak wbija paznokcie w moje barki. Zaintrygowany wcisnąłem go w drżącą z niecierpliwości dziurkę.
- D-dalej – jęknął błagalnie, gdy dodałem kolejne dwa palce.
- Bez pośpiechu, ja mam czas – uśmiechnąłem się złośliwie, przygryzając jego dolną wargę.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

- Proszę Pana – chłodna dłoń dotknęła mojej ręki, tam gdzie jeszcze nie dawno śmiałem czuć ciepło blondyna.
Otworzyłem zaspane oczy, przyglądając się uśmiechniętej twarzy osoby pozwalającej sobie na budzenie mnie z tak pięknego snu.
- Dobrze się Pan czuje ? – dopytywała z troską, głaszcząc moją popielatą skórę na przedramieniu.
- Dobrze – skłamałem, próbując odwzajemnić uśmiech – powiem, że nawet wyśmienicie.
- Musiał mieć Pan przyjemny sen, co ?
- Skończ z tym Panem – westchnąłem, podnosząc się z czerwonej pościeli.
Czułem jak drżę na całym ciele, wciąż odczuwając silne emocje związane ze wspomnieniem.
- Jak sobie życzysz – mruknęła bez entuzjazmu, pomagając mi przybrać pozycję siedzącą-Opowiesz mi swój sen ?
- Nie był taki wspaniały – zaśmiałem się krótko, spuszczając wzrok – był wpewien sposób przygnębiający. Wiesz, zwykłe wspomnienie z młodzieńczych lat. Coś co upłynęło, a jednak wciąż tak dla mnie ważne.
- Może jeszcze się nie skończyło?
- Zakończyło, wiele lat temu. Nie ma co się nad tym głowić.
Kobieta wstała, chwiejąc się lekko na szczupłych nogach, które musiały zdrętwieć od kucania. Podała mi szklankę wody ze srebrnej tacki, którą nosiła zawsze ze sobą, roznosząc to różne potrzebne rzeczy.
- Co Ty możesz wiedzieć, co jest prawdą, a co złudzeniem – syknęła zaskakując mnie.
Spojrzałem na nią, próbując coś na to odpowiedzieć, jednak nie zdążyłem. Pielęgniarka trzasnęła drzwiami, zostawiając mnie samego wśród tych pustych czterech ścian.
Mimo wszystko uśmiechnąłem się, przyznając jej w duchu trochę racji. Możliwe, że jeszcze nie wszystko stracone. Ale to akurat tylko marna prośba do losu, by dał mi jeszcze jedną szansę. A tym razem postąpiłbym słusznie.
- Chociaż nie znam zakończenia żadnej innej drogi – kiwałem głową, nucąc pewną zapomnianą przez laty melodię. Zniekształcone, nie mogące przypomnieć mi o niczym, brzmiały dla mnie, lekko unosząc na duchu. 
Powróciłem myślami do ulotnego wspomnienia sprzed chwili, wyobrażając sobie zaczerwienioną twarz Nathaniela. Czyżbym jednak źle to wszystko pamiętał? Czy po prostu mój własny umysł płatał mi figle?
Opierałem się plecami o białą ścianę, wciąż odczuwając dziwne mrowienie w prawej dłoni, tak jakbym naprawdę dotykał go chwilę temu. 
- Chociaż to niemożliwe - szepnąłem roztrzęsionym głosem, czując jak zaczynają piec mnie oczy.
Pierwszy raz od dawna, poczułem jak słona woda spływa po moich policzkach. Powoli znów odżywam, ale nie wiem czy powinienem być szczęśliwy, czy wręcz przeciwny. Nie chcę zapominać, jednak ciągłe rozpamiętywanie jest jeszcze boleśniejsze.

Brakuje mi Cię - Kastiel x Nathaniel 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz