Nathaniel
- Kastiel?
-Mhm?
- Pracuje, wiesz?
-Mmm.
Zirytowany jego zachowaniem, próbowałem go od siebie odepchnąć. To było niemożliwe. Przylgnął do moich pleców niczym druga skóra... bardzo ciężka skóra. Jego ciepły oddech łaskotał mnie po szyi. Pachniał płynem do mycia podłóg. Trochę kwiatów wiśni i zielonego jabłka. Można by powiedzieć, że pachnie czystością. Oplatał mnie ramionami wokół brzucha. Zastygł w tej pozycji jakiś czas temu, byłem prawie pewien, że przysnął. Nie mogłem skupić się na pracy. Amber dziś nie było, jednak bałem się, że ktoś może nas nakryć.
Kastiel poruszył się ospale, przyciągając mnie jeszcze mocniej do siebie. Wypuściłem ciężko powietrze, czując, że nie jestem wstanie nabrać go z powrotem. Najwyraźniej tylko ja się przejmowałem takimi „bzdurami". Kas wydawał się całkowicie zrelaksowany. Cieszyłem się, że załatwił sprawę z Halloween, ale w dalszym ciągu czułem niepokój.
Zagryzłem nerwowo zatyczkę od długopisu. Zdawałem sobie sprawę, że prędzej czy później będę musiał jej powiedzieć prawdę. Nie wierzyłem, że bajeczka Kastiela naprawdę pasowała Amber. Myśl, że mogła coś podejrzewać, przerażała mnie.
Drgnąłem upuszczając długopis na ziemię. Zęby Kastiela odnalazły odkryty skrawek ramienia, nawet nie zauważyłem, gdy rozpiął pierwsze guziki mojej koszuli. Syknąłem, gdy wgryzł się mocniej.
- O czym tak myślisz? – zamruczał całując obolałe miejsce.
Wsunął chłodną dłoń pod moją koszulę, przeszły mnie dreszcze. Nie widziałem już dokumentów na biurku. Efektownie utrudniał mi pracę. Nim zdążyłem się oprzeć, jego usta odnalazły moje. Rozespany Kastiel był bardzo napastliwy, trudno było go od siebie odgonić.
- Musimy ustalić jakieś zasady! – krzyknąłem unikając kolejnych pocałunków – Myślisz, że gdzie teraz jesteśmy?
- W domu?
- Ja ci dam w domu – warknąłem rumieniąc się, gdy jego dłonie zjechały zbyt nisko – Żadnego romansowania poza domem!
- Jakoś ostatnio ci to nie przeszkadzało – poruszył sugestywnie brwiami posyłając kpiący uśmieszek – Jestem nawet pewien, że bardzo ci się podobało.
- Nie wykorzystuj nietrzeźwych...
- Przypominam ci, że to ja prawie zostałem wykorzystany. I obrzygany.
- Nie przypominaj mi – schowałem twarz w dłoniach. Mógłbym umrzeć z zażenowanie – To się więcej nie powtórzy... żadnych amorów w pracy.
- Ja nie jestem w pracy, – zauważył chytrze całując mój kark – więc nie obowiązuje mnie ta zasada.
- Skoro nie jesteś w pracy, to idź do domu.
- Ale tam nie ma ciebie. - Zaprotestował opierając brodę na moim ramieniu. Przypominał teraz duże dziecko. Uśmiechnąłem się na tą myśl – Poza tym nikt tu nie wejdzie bez pukania, – wymruczał mi do ucha, popychając w stronę biurka – więc możemy dobrze spożytkować wspólny czas.
Skrzywiłem się, zrzucił wszystkie dokumenty na podłogę. Z żalem patrzyłem jak strony się mieszają, nie zdążyłem ich jeszcze spiąć.
- Amber nigdy nie puka. Ty i Kary zresztą też nie – zauważyłem odpychając jego głowę od swojej szyi.
Zmrużył oczy, wyglądał jakby miał coś odpowiedzieć, gdy drzwi się otworzyły.
- Nat, jak już skończysz – Kary zamilkł zerkając na nas znad dokumentów. Sytuacja nie wyglądała zbyt dobrze. Kas nic sobie nie robił z obecności szefa, jego usta wciąż były przyklejone do mojej piersi – to co teraz robisz – kontynuował z lekkim rozbawieniem – to chciałbym, żebyś pozbierał niezbędne informacje na dzisiejsze spotkanie. Chcę je mieć na biurku godzinę przed.
- Oczywiście – odparłem odpychając od siebie chłopaka.
- Rozumiem, że może wygodniej ci się pracuje na ziemi niż przy biurku, ale wołałbym, żeby tak ważne dokumenty nie walały się po podłodze jak śmieci – skrzyżował ramiona na piersi wpatrując się z dezaprobatą na bałagan – Łaskawie, jeżeli możesz, odklej się od naszego nowego pracownika, Kastiel. Skoro i tak tu jesteś, możesz pójść i pomóc chłopakom przy rozładunku. - Rzucił na odchodne zamykając za sobą drzwi.
Miałem wrażenie, że spłonę. Piekły mnie policzki i uszy... chciałbym się rozpłynąć. Wściekły zmierzyłem chłopaka.
- Faktycznie nie puka – roześmiał się całując mnie w czoło – od teraz na pewno zacznie.
- A co gdyby to była Amber?
- Jej dzisiaj nie ma. – Mruknął zapinając moją koszulę – Poza tym, nic się przecież nie stało. Nic nie robiliśmy.
- Zapominasz, że normalnych ludzi może zszokować taki widok... Kas, musimy odrobinę bardziej uważać.
- Uważasz, że Kary jest nienormalny? – uśmiechnął się wrednie poprawiając mój kołnierzyk.
- Wciąż pozwala ci tu pracować. Musi być walnięty – odwzajemniłem uśmiech zeskakując na podłogę.
- Twierdzisz, że jestem złym pracownikiem? Zabolało. Jestem wyśmienitym pracownikiem. Pracuję nawet, gdy mam wolne. Każdy pracodawca zabiłby dla kogoś takiego jak ja.
- Tak, tak. Oczywiście – mruknąłem zbierając porozwalane kartki – Wyśmienity, doskonały, bez dwóch zdań.
- Nie lubię, gdy się ze mnie naśmiewasz.
- Ależ jesteś wzorem pracowników. Chodzi plotka, że przespałeś się z małolatą podczas własnego koncertu. Nie wspominając, że całujesz się na scenie ze swoimi byłymi. Marzenie każdego pracodawcy. Brakuje tylko, żebyś sypiał ze współpracownikami...
- Współpracownikami, mówisz? - Ścisnął moje policzki, spoglądając na mnie dość groźnie. Nie podobał mi się jego uśmiech, był drapieżny. Nachylił się nade mną, obejmując w pasie wolną ręką. –To da się załatwić. – Jego twarz była tuż przy mojej, widziałem jak rozszerzyły mu się źrenice. Czekałem aż mnie pocałuje, ale tego nie zrobił. Odsunął się z wrednym uśmieszkiem- Martwi mnie, że podnieca cię moja agresja – roześmiał się mierząc mój „problem" – ale jesteś w pracy. Nie ma amorów poza domem, prawda?
Zarumieniłem się wracając do biurka. Praca tu mogła być złym pomysłem. Nie wiedziałem czy jestem gotów, aby czuć się tak każdego dnia. Miałem ochotę go kopnąć i wypchnąć za drzwi.
- Nie ma amorów poza domem – warknąłem zabierając się do pracy.
Wyrobiłem się pół godziny przed czasem. Czułem sięniezręcznie, gdy zaczął przeglądać moją pracę. Nie wiedziałem co ze sobązrobić, stałem przy jego biurku oczekując oceny końcowej.
- Nie musisz się mnie bać. Możesz usiąść – zaśmiał się wskazując fotel dlagości – znamy się od jakiegoś czasu, możesz czuć się przy mnie swobodnie.
Pokiwałem głową, ale to wcale nie było tak łatwe do zrobienia. Różnica wieku ipozycji była między nami bardzo spora, źle się czułem z myślą, że miałbym gotraktować jak rówieśnika.
- Ach, szkoda, że Kastiel taki nie jest – westchnął odkładając plik na bok –brakuje mu dobrego wychowania. Szkoda, że nie jest tak uroczy jak ty.
Roześmiałem się nerwowo, nie bardzo wiedząc co powinienem odpowiedzieć.Chciałem tylko by sprawdził moją pracę i uciec do siebie.
- Kastiel jest okropnie niesforny, bardzo ciężko go do czegokolwiek przekonać.A gdy się na coś uprze to nawet nie ma jak go od tego odciągnąć. – kontynuował zmiłym uśmiechem – Na pewno daje ci popalić, co?
- Tooo.... Bardzo zależy – mruknąłem z trudem ukrywając swoje zakłopotanie. Niemiałem zamiaru wciągać go w swoje życie prywatne.
Na moje szczęście w drzwiach pojawił się Lysander, który przerwał niezręcznąatmosferę.
- Skończyliśmy składać ten fotel – mruknął niepewnie spoglądając na nas.
- Super. Chciałem zobaczyć jak wam to pójdzie – Kary żywo wstał od biurka iwyszedł do głównej Sali, gdzie Kas razem z Davidem wypróbowywali wytrzymałośćsiedzenia – Nie musicie schodzić. Byłem ciekaw czy da radę utrzymać dwie osobyna raz. Wygodnie?
- Gdzie mamy je wstawić? – Kas zignorował jego pytanie, spychając triumfalnieDavida na podłogę – Potrzebny ci czwarty fotel do twojego nieprzyzwoitegobiura?
- To dla Nathaniela. Ten jest bardziej miękki od tego starocia, który tam stoi.
- Tamten jest w porządku... nie musiałeś kupować nowego – mruknąłem cicho, mebelwyglądał kosztownie.
- Daj spokój, muszę dbać o swoich pracowników. Chociaż szczerze zastanawiałemsię czy taniej nie wyjdzie wykastrować Kastiela – roześmiał się klepiąc mniemocno w plecy – Mógłbym wrzucić to w koszty i twoje siedzenie by na tym niecierpiało.
Zawsze myślałem, że najbardziej zawstydzającym wydarzeniem w moim życiu będzienazwanie nauczycielki mamą przy wszystkich. Jednak to nawet nie mogło sięrównać z tym co czułem w tej chwili. Czerwony na twarzy, błagałem w duchu, abyspłonąć. Spłonąć doszczętnie, tak aby nawet popiół po mnie nie został. Niemogłem uwierzyć, że Kary mógł coś takiego powiedzieć na głos. W tej chwilizastanawiałem się tylko, czy to nie podchodzi pod molestowanie seksualne.
- Kary... - Kas syknął na niego posyłając mi przepraszające spojrzenie – To podchodzipod molestowanie. Zapomniałeś czego uczyli cię na szkoleniu?
- Zawstydziłem cię Nat? Naprawdę nie chciałem. Kas tyle nam o tobie mówi, że ...
- Kary! – czerwonowłosy zawołał groźnie, uderzając go w bok – Za dużo gadasz.
Bez słowa, z płonącą twarzą, ukryłem się w swoim pomieszczeniu. Niezastanawiałem się nad tym wcześniej, ale Kary właśnie mi to uświadomił. Tendupek opowiadał im o naszym prywatnym życiu nie pomijając nawet intymnychszczegółów. Nawet nie chciałem wiedzieć ile im powiedział. Wolałbym wcale sięnie dowiedzieć, że cokolwiek wypaplał. Życie w niewiedzy byłoby miliony razybardziej komfortowe. Jak ja teraz spojrzę im w oczy?
CZYTASZ
Brakuje mi Cię - Kastiel x Nathaniel 2
Random"Bo samotność moje imię nosi" ~ Życie bez drugiej połówki jest ciężkie, smutne i czasami nawet nie do wytrzymania. Wszystko się zmienia wraz z upływem czasu, na to nic poradzić nie można. Starzejemy się z każdym dniem i nim się obejrzymy kończymy po...