- Mam nadzieję.
Spojrzałem na niego zdziwiony. Nie patrzył na mnie. Jego oczy były skierowane w olbrzymi księżyc, rzucający białą poświatę na i tak już mleczną cerę Nathaniela.
Chowając głębiej dłonie do czarnego płaszcza, ukrywał nos w granatowym szalu, który dostał ode mnie na gwiazdkę, z powodu braku lepszych pomysłów.
- Może już wracajmy ? – zaproponowałem, widząc jak chłopak trzęsie się, krzyżując nogi w kostkach.
Zaprzeczył, opierając plecy o ławkę, zjeżdżając lekko w dół, by mógł spokojnie oprzeć głowę o brzeg.
- Chcę jeszcze chwilę tu posiedzieć –mruknął tylko, dalej nie zaszczycając mnie spojrzeniem.
Czułem się dziwnie. Wiedziałem, że od pewnego czasu oddalaliśmy się od siebie, jednak teraz nie jestem nawet wstanie powiedzieć co siedzi mu w głowie, co miałby oznaczać ten posępny wyraz twarzy? Jak to się stało, że prawie już ze sobą nie rozmawiamy?
Usiadłem przy nim, powoli żałując tego, że nie wiedziałem jak zachować się w tej sytuacji.
Czy to wypada, abym zapytał co tam u niego? W końcu mieszkamy razem, a mimo to mam wrażenie, że wiem najmniej.
- Powiedz mi – zacząłem cicho, pragnąc w duchu, by móc chwycić go za dłoń – czy coś cię męczy?
Drgnął lekko, szybko jednak rozluźniając się, jakby zapominając o pytaniu, odpowiedział mi:
- Dlaczego nie chcesz już grać? Przecież uwielbiałeś to.
- Nat – warknąłem, próbując zmusić go, by spojrzał na mnie poprzez zmianę tonu głosu, jednak nie podziałało – Nat – powtórzyłem, tym razem zaciskając dłoń na jego ramieniu.
Chłopak powoli przeniósł na mnie beznamiętny wzrok, przyprawiając mnie tym samym o delikatny dreszcz. Oczy, które były lekko zaczerwienione i opuchnięte, jakby nie spał ostatni czasy zbyt wiele, a z pewnością dobrze, spoczęły wpatrzone w moje, ale jakby mnie nie widziały.
- Pamiętam jak mam na imię – westchnął, próbując zrzucić moją rękę, ale ja nie miałem zamiaru go puścić – Kas, to boli – stęknął, gdy zacisnąłem mocniej pięść.
Jednak ja go wtedy nie słyszałem, coś się we mnie zagotowało. Jego posiniałe już lekko usta poruszały się, ale słowa nie dochodziły do moich uszu. Było mi teraz gorąco, jak i dość słabo. Twarz Nathaniela zaczęła się delikatnie rozmywać, a moje ciało stało się nad wyraz ciężkie.
Zacisk na płaszczu blondyna słabł, a ja zrobiłem się naprawdę senny. Nie mogłem powstrzymać opadających powiek, które musiały ważyć teraz z tonę.
Ostatnie co pamiętam to łagodny zapach wanilii i ciepło drugiej osoby.****
Kiedy znów uchyliłem powieki, siedziałem na dobrze znanym mi, niewygodnym fotelu przy oknie.
Przeciągnąłem zdrętwiałe ramiona, szukając wzrokiem pewnego punktu zaczepienia, którym okazała się fioletowowłosa.
- Na długo przysnąłem ? – zapytałem, widząc, że zwróciła na mnie uwagę.
- Nie – zaczęła niepewnie, siadając na ramieniu siedziska- na jakieś pół godzinki.
Zdziwiony zacisnąłem pięści, zdając sobie sprawę jak wolno płynie czas.
- Ale proszę się nie martwić – zaczęła pośpiesznie, zmartwiona moją reakcją – nic pana nie ominęło.
- Wiem, że nie – prychnąłem lekko zirytowany.
Pielęgniarka posłała mi zaskoczone spojrzenie, po czym uśmiechnęła się miło.
- Widzę, że nie lubi pan przebywać w tym miejscu – mruknęła, przyglądając mi się uważnie – to znaczy – dodała szybko – nie lubi pan tego budynku ... przynajmniej tak zauważyłam.
- No i pewnie jest to prawdą – wzruszyłem ramionami, nie chcąc się zbytnio zastanawiać nad tym faktem – i tak nie miałbym dokąd pójść – zanim się spostrzegłem, wypowiedziałem to na głos.
- To nieprawda- zaprzeczyła energicznie, pokazując zadowolenie, że jestem skory do rozmowy – Każdy ma swoje miejsce ...
- A moim okazało się to – warknąłem, ostro przerywając jej napływ entuzjazmu – zastanów się, nie bez powodu tu przebywam.
- Czyżby ? – prychnęła zdenerwowana, gwałtownie wstając – zawsze jest jakaś przyczyna... ale jeśli pan reagował tak samo na dobroć innych ludzi, to nie dziwię się, że został pan porzucony.
Z dość obojętnym wyrazem, przyglądałem się jak zaciska roztrzęsione dłonie i układa małe usta w wąską linię. Krzyczała na mnie. Przejmowała się moim losem, ale dlaczego? Kim była, by mnie oceniać?
- Przypomina mi pani kogoś – powtórzyłem jakby w schemacie, uśmiechając się pod nosem – mam wrażenie, że znałem kogoś takiego – te same słowa, które wypowiadam przynajmniej raz w tygodniu, jednak dziś wydały mi się obce i odległe.
- Nie przypomni pan sobie z takim nastawieniem – rzuciła tajemniczo, dodając jeszcze tylko – dobrym rozwiązaniem byłoby, gdyby pan zastanowił się nad tym czego pragnie.
Po czym odwróciła się na pięcie i odeszła.
- Czego bym chciał? – zamyśliłem się, muskając pomarszczonymi palcami chłodnej szyby – zagrać jeszcze raz na mojej gitarze.
Wydało mi się to dziwnym pragnieniem, biorą pod uwagę, że już od wielu lat nie trzymałem instrumentu w dłoniach. Pewnie nawet nie dałbym rady go utrzymać, a co dopiero zagrać.
Wyjrzałem przez okno, wpatrując się w ogołocone już z liści drzewo. Potężny dąb od wieków stoi samotnie, walcząc z przeciwnościami losu. Co roku starał się przetrwać nadchodzące mrozy, po cichu umierając, bez zbędnego zawracania komukolwiek głowy. Nikt się nim nie przejmował. To drzewo. Najzwyklejsze na świecie, a jednak najbliższe mi od samego początku.
- Aktualnie, jedyny mój przyjaciel – mruknąłem, pozwalając sobie, by jeszcze raz odpłynąć w niebyt, spowijając się w ciepłej ciemności własnego umysłu.
CZYTASZ
Brakuje mi Cię - Kastiel x Nathaniel 2
Random"Bo samotność moje imię nosi" ~ Życie bez drugiej połówki jest ciężkie, smutne i czasami nawet nie do wytrzymania. Wszystko się zmienia wraz z upływem czasu, na to nic poradzić nie można. Starzejemy się z każdym dniem i nim się obejrzymy kończymy po...