Nie ma presji #28

188 12 1
                                    


Kastiel

Byłem przekonany, że ciche dni w domu są nieznośne. Myliłem się. Ciche dni w pracy oraz w domu były nie do wytrzymania. Nat ignorował moją obecność lub obracał się na pięcie i wychodził. Nie miałem okazji z nim jeszcze porozmawiać, dookoła było mnóstwo ludzi, a Kary nieświadomie utrudniał to jeszcze bardziej. Odbierał mi każdą okazję, w której moglibyśmy pobyć sami.
- To twoja wina – warknąłem, gdy Kary wrócił ze spotkania – Czy ty zawsze musisz tyle gadać?
- Gdybyś umiał wstrzymywać swoje popędy, wcale nie musiałbym się o niego martwić. Jest mi potrzebny, a nie chcę by chorował przez twoją głupotę – mruknął rozluźniając błękitny krawat. Odkąd Nathaniel zaczął tu pracować, wizerunek szefa uległ dobrej zmianie. Najwyraźniej blondyn nie przystawał na jakieś dziwne eksperymenty siostry. – Poza tym rozmawiałem z nim później jeszcze raz na ten temat i wcale nie wydawał się zły.
- Oczywiście, że nie – prychnąłem krzyżując ramiona na piersi – Jesteś jego szefem, jakby mógł być na ciebie zły? Potrafi rozdzielić życie prywatne od zawodowego.
- Szkoda zatem, że ty nie potrafisz.
- Powiedział ten, który przy pracownikach zasugerował Nathanielowi, że po zbyt dużej ilości seksu będzie bolał go tyłek! Więc ze swej szczodrości, postanowiłeś kupić mu mięciutkie krzesło! O nie wpieprzaniu się w cudze życie prywatne, to ty powinieneś zacząć się uczyć – odgryzłem się, czując jak gotują się we mnie emocje.
- To miał być tylko taki żart. – Westchnął drapiąc się po karku – Wytłumaczyłem mu to i przeprosiłem. Odniosłem wrażenie, że zrozumiał.
- Doprawdy? Ja nie załapałem.
- Zamiast obwiniać innych, zacznij załatwiać sprawy jak dorosły. Idź i z nim porozmawiaj.
- Zacznij załatwiać sprawy jak dorosły – przedrzeźniłem go piskliwym głosikiem. Odchrząknąłem w pięść rumieniąc się nieznacznie, zwróciłem na siebie uwagę kilku pierwszych klientów.
- To ta twoja dojrzałość go tak pociąga? – zakpił wracając do swojego biura – Dałem mu wolne na resztę dnia. Czuj się wolny też z tego skorzystać – dodał nim zatrzasnęły się za nim drzwi.
Zadowolony z obrotu sytuacji, zdjąłem fartuch. Przystanąłem przy drzwiach blondyna, zawahałem się z dłonią nad klamką. Po zastanowieniu, zapukałem trzy razy. Nie chciałem dokładać kolejnych powodów do kłótni. Cierpliwie czekałem, ale w pomieszczeniu panowała cisza. Zapukałem jeszcze raz nim szarpnąłem za klamkę. Drzwi były zamknięte. Musiał już wyjść. W biegu przebrałem się , krótkim machnięciem pożegnałem się z chłopakami i już byłem na ulicy. Wybrałem numer, nie byłem nawet zaskoczony, że nie odebrał. Co wcale nie umniejszało mojej złości. Mógł być wszędzie, bieganie po mieście nie miało sensu. Tak pomyślałem. Tym większe było moje zdziwienie, gdy zobaczyłem go stojącego przy pasach. Było to szczęście i nieszczęście równocześnie. Nie był sam. U jego boku stał Maks, który mówił o czymś z wielkim przejęciem. Weszli do kawiarni, gdzie spotkali się z jakimś mężczyzną. Widziałem go już wcześniej, ale chwilę mi zajęło nim sobie przypomniałem gdzie mogłem go spotkać. To był ten profesor, który wprowadził mnie na wykład. Ale po co Nathaniel spotyka się z profesorem poza uczelnią? Byłem okropnie ciekawy, ale nie chciałem podsłuchiwać. Odwróciłem się na pięcie, nie wejdę do środka. Oparłem się o murek. Zamierzałem poczekać na zewnątrz.

Nathaniel

-...aniel. Nathaniel! – Drgnąłem, gdy Maks nachylił się nade mną. Jego czekoladowe oczy wpatrywały się we mnie z rozbawieniem. – Znowu odpłynąłeś. O czym tak myślisz? Słuchałeś mnie w ogóle?
- Wybacz, - mruknąłem uśmiechając się słabo – słuchałem. Mówiłeś o tym, no ... o wyjeździe do Ameryki! – zawołałem w przypływie nagłego oświecenia.
- Masz szczęście – westchnął krzyżując ramiona – jeszcze chwila i zacząłbym tobą potrząsać. Jestem aż tak nudny?
- O czym ty gadasz? Po prostu mam kilka spraw, które mnie zajmują.
- Praca?
- Ta... - przyznałem niechętnie.
- Czyżbym miał rację? Szef jest jakiś szemrany?
- Nie, nie w tym rzecz – roześmiałem się uderzając go łokciem – Po prostu wszyscy tam znają się od bardzo dawna i ich kontakty są bardzo...
- Nieprofesjonalne? – podsunął, gdy zabrakło mi słów.
- Dokładnie. A ja naprawdę nie lubię, gdy ktoś miesza się w moje życie prywatne. Wiedzą o mnie odrobinę za dużo.
- I to cię denerwuje? – nawet nie krył zaskoczenia.
- Wiedzą o rzeczach, o których w życiu nikomu nie mówiłem. To okropnie żenujące – zarumieniłem się delikatnie, nie miałem zamiaru wciągać go w szczegóły.
- Och, czyżby ten twój współlokator zbyt dużo paplał?
- W punkt – mruknąłem przejeżdżając dłonią po włosach – zdecydowanie zbyt dużo papla.
- Mówi rzeczy typu: „Codziennie rano, gdy wstaję, widuję go w bokserkach w żółte kaczuszki. Siedzi wtedy skulony na kanapie i pochłania średnio wysmażonego tosty! Mówię wam, przypomina wtedy Golluma z Władcy Pierścieni!".
- Mówisz o sobie?
- Nie. Ja wtedy jestem całkiem nagi. Nie stać mnie na tak ekskluzywne rzeczy.
- Nie mów już nic więcej. Zastrzelę się, jeśli to się zobrazuje w mojej głowie.
- Spojrzenie mam wtedy rozgorączkowane, rzucam oczami na każdą stronę jak szaleniec. Ale gdy wyczuję zapach kawy... zrywam się z siedzenia i biegnę na czworaka niczym najprzystojniejszy mops na świecie.
Spojrzałem na niego z niewypowiedzianą odrazą, ten obraz będzie mnie prześladował do końca życia. Nawet nie wiedziałem jak miałbym skomentować tę historyjkę. Bez słowa zawróciłem, ale zdążył chwycić mnie za ramię.
- Jeżeli zostaniesz moim współlokatorem, to w tej opowieści będę nosił bokserki w kaczuszki – obiecał uśmiechając się szeroko.
- Po tej historyjce wcale się nie dziwię, że ostatni współlokator od ciebie uciekł – roześmiałem się wracając do porzuconego marszu.
- Ostatni zamieszkał ze swoją narzeczoną. Nigdy na mnie nie narzekał. Możesz sam to zweryfikować.
- Nie ma takiej potrzeby. Mam już współlokatora, nie będę się przeprowadzał.
- Nawet jeżeli wyprowadza cię z równowagi?
- Nawet jeśli – uśmiechnąłem się pod nosem.
- O, jesteśmy w samą porę. Widzę jak ściąga płaszcz – mruknął wpuszczając mnie przed siebie do kawiarni – Już się bałem, że się spóźnimy.
- Było robić więcej postojów i zgubić się jeszcze raz na światłach.
- Profesorze Wawrzyniak – zawołał ignorując moją kąśliwą uwagę – To jest Nathaniel, o którym wcześniej wspominałem.
- Miło mi Profesora poznać – uśmiechnąłem się miło wyciągając dłoń do powitania.
To był pierwszy raz, gdy z nim rozmawiałem. Widziałem go przedtem kilka razy w towarzystwie Maksa. Oraz wtedy kiedy Kas w przypływie zazdrości przyszedł na mój wydział. Ten życzliwie uśmiechający się facet w dojrzałym wieku, wprowadził go do Sali.
- Bardzo wiele o tobie słyszałem, Młody Człowieku.
- Mam nadzieję, że same dobre rzeczy.
Usiedliśmy wspólnie przy stoliku. Maks złożył za mnie zamówienie, mimo że prosiłem go wcześniej, aby tego nie robił. Teraz nawet nie wypadało mi się odzywać. Doskonale o tym wiedział, postawił mnie w bardzo niewygodnej pozycji. Naprawdę nie chciałem tu siedzieć tak długo.
Prowadzili, aż do bólu, zwykłą rozmowę. Dowiedziałem się, że Profesor wraz z żoną planują wyjazd na urlop do ciepłych krajów. U nas klimat ochłodził się bardzo szybko, śnieg mógł spaść w każdej chwili. Miło wyjechać by odpocząć odrobinę od szarych realiów.
„Wyjedźmy!" – pokręciłem głową słysząc naiwne wołanie Kastiela. Wyjechać na tydzień czy dwa wcale nie było trudne. Ale wiedziałem, że to nie o tym mówił. Nie potrafiłem wyobrazić sobie innego życia w innym miejscu z innymi ludźmi.
- Taki wyjazd obejmuje cały rok akademicki. Jeśli byłbyś zainteresowany, to trzeci rok możesz ukończyć na jednym z zaprzyjaźnionych uniwersytetów w Ameryce.
- Ja... - zaschło mi w gardle, nie mogłem wydusić z siebie żadnego porządnego słowa.
- Wpisz go na listę. Pojedzie jako mój asystent – Maks przejął inicjatywę.
- Maks! – zawołałem na co natychmiast się poprawiłem rumieniąc lekko – Doktorze Kurzyk. Myślę, że potrzebuję odrobinę czasu, aby się nad tym zastanowić.
- To nie jest zobowiązujące, – uspokoił mnie, stawiając przede mną kawę – jeżeli za rok stwierdzisz, że nie chcesz mi asystować, zabiorę kogoś innego. Nie ma presji.
- Poza tym, czy to nie jest wspaniała okazja, aby zobaczyć trochę świata? Wielu zazdrości ci tej szansy. Powinieneś być wdzięczny Doktorowi, że wykazuje takie zainteresowanie tobą.
- Jestem bardzo wdzięczny – odparłem skwapliwie, czując jak przypierają mnie do muru – nie byłem przygotowany na taką propozycję...
- Rodzina na pewno będzie zachwycona, wierz mi – jego uśmiech był bardzo ciepły, kojarzył się z życzliwym starszym panem – to ogromne wyróżnienie. Teraz masz wątpliwości by wyjechać, później siłą trzeba będzie cię ściągać z powrotem do kraju! Prawda, Maks?
- Prawda – skinął głową upijając swojego napoju – poświęć chwilę by to przemyśleć. Nie ma jednak pośpiechu. Mój projekt najwcześniej ma zacząć się w przyszłym semestrze, ale nie podejrzewam byśmy wyjechali wcześniej niż w następnym roku akademickim. – Widząc moją konsternację, dodał – Mówimy ci o tym tak szybko, abyś miał czas na wyrobienie paszportu oraz wizy. Wolałbym również byś podszedł do egzaminu certyfikacyjnego w tym semestrze.
- Mam już certyfikat – mruknąłem zaciskając dłonie na ciepłej filiżance – Wyrobiłem na koniec liceum.
- Wyśmienicie - Profesor zaklasną radośnie językiem – zatem pozostały tylko formalności. Pożegnam was już, żona na pewno zaczyna się o mnie martwić.
Uścisnęliśmy sobie jeszcze dłonie i opadłem ciężko na siedzenie, jak tylko zniknął w tłumie. Miałem mętlik w głowie.
- Maks...
- Zanim cokolwiek powiesz – przerwał mi wracając na swoje miejsce – to jest doskonała okazja by przeżyć coś niesamowitego. Planujesz całe życiu zostać tutaj? W kraju, który jest paranoją na każdym kroku? Zastanów się nad tym dobrze, żebyś nigdy później nie żałował swojego wyboru.
Skinąłem głową. W milczeniu wypiliśmy swoje kawy. Miałem zbyt wiele myśli w głowie. 

Brakuje mi Cię - Kastiel x Nathaniel 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz