Chociaż odrobinę zaufania #22

195 14 0
                                    

„Odrobinę zaufania"
Słowa Karego brzęczały mi gdzieś z tyłu głowy niczym irytująca mucha. Nieważne jak bardzo starałem się, nie mogłem go odgonić. Im bliżej byłem uniwersytetu, tym trudniej było go zagłuszyć.
Daj spokój – burknąłem w myślach, przechodząc przez bramę – Przecież chcę tylko rzucić okiem, nic więcej.
Taki też miałem zamiar. Chcę tylko rzucić okiem, jak Nathaniel sobie radzi. Dokładnie. Jestem przykładnym chłopakiem, po prostu martwię się czy nikt mu nie dokucza. Minąłem portiernie, mimo że miałem nie wchodzić do środka. Przecież jest mnóstwo innych powodów, które tłumaczą dlaczego tu jestem. Mogę pójść do dziekanatu. Rozbawiła mnie ta myśl. I co zrobię jak już tam będę? Zapytam czy mnie przyjmą po roku nieobecności? Nawet nie wiedziałem czy się do tego nadaję. Już raz przecież próbowałem i zawaliłem na całej linii. Zamiast nas to zbliżyć do siebie, oddaliło. Chciałem móc spędzać z nim więcej czasu, mieć więcej wspólnych zajęć. Ale każdy z nas miał już swoje własne zainteresowania i życie.
Wnętrze nie zmieniło się nawet odrobinę, ściany wciąż były pełne dziwnych obrazów. Krzywe krzesło w kwadracie? Czemu nie? To sztuka, ona nie musi mieć sensu. Ma zadziwiać i interesować, a nie być składna. Nie znałem rozkładu zajęć Nathaniela. Liczyłem, że mi się poszczęści. Coś jak w romantycznych filmach, poczuję silną więź albo niewidzialną rękę, która pociągnie mnie we właściwe miejsce. Ale nic takiego się nie wydarzyło. Zamiast tego przeszedłem pustym korytarzem, nie wiedząc gdzie mam się kierować. Przeszedłem na pierwsze piętro, parter był pusty. Pocieszałem się myślą, że piętra są tylko cztery. Nie mógł się przede mną schować... no chyba, że był w auli.
Przywarłem do ściany ukrywając się za automatem ze słodyczami. Nat stał samotnie pod drzwiami, nosem w notatkach. Wyglądał w porządku. W tych spodniach jego pośladki prezentowały się nad wyraz seksownie. Już wiedziałem, że więcej nie pozwolę mu ich ubrać. Odepchnąłem się, wychodząc z ukrycia. Chciałem podejść i zrobić mu niespodziankę, ale ktoś mnie w tym uprzedził.
- Co do cholery – warknąłem zgrzytając zębami.
Typ uwiesił się na blondynie bardzo spoufalę. Nat wytrącony z równowagi, pochylił się do przodu tak, że gość leżał mu na plecach. Poirytowany podszedłem bliżej, by słyszeć o czym rozmawiają.
- Cześć, Słoneczko. Co powiesz na drinka?
- Nie strasz mnie tak, Maks. – westchnął odpychając natarczywego przybysza – Trochę wcześnie na drinka, nie uważasz?
- Racja. Najpierw coś zjedzmy, bo znów zaczniesz robić głupie rzeczy.
- Słucham? Ja robię głupie rzeczy? Nie chcę ci przypominać, kto ostatnio próbował podrywać Profesor Nowicką. Biedna staruszka była w takim szoku, że nie wiedziała co powiedzieć.
- Czyli był to dobry podryw, – roześmiał się kładąc na nim ramię – żadna kobieta mi się nie oprze.
- Faktycznie. Tekstem „kręcą mnie dojrzałe" zdobędziesz serce każdej – zadrwił.
Ruszyłem za nimi utrzymując odpowiednią odległość. Miałem ochotę wykrzyczeć, żeby go puścił, ale z całej siły starałem się opanować. Na pewno wyciągałem zbyt pochopnie wnioski. Wyglądali na bliskich znajomych, przecież miał prawo ich mieć. Tak myślałem, ale aż mnie świerzbiło by mu przywalić. Był typem, który podoba się dziewczyną. Wysoki, elegancki o atletycznej figurze. Brązowa dobrze skrojona marynarka podkreślała wszystkie jego atuty. Typ miał nawet pasującą aktówkę. Ja przez długi czas myślałem, że aktówka to rodzaj paska.
- Jestem pewien, że wciąż ma jędrne to i owo.
- Nie mów nic więcej. Nie będę mógł na nią spojrzeć normalnie.
- Czyżbyś właśnie w taki sposób podciągał sobie oceny? – Nat uderzył go w brzuch zeszytem o twardej okładce. Facet roześmiał się odskakując lekko w bok. – Nie martw się, nikomu nie wygadam. Oczywiście, pod warunkiem, że nagrasz dla mnie video.
- Jesteś obleśny – skrzywił się przykładając dłoń do skroni – Nie mogę cię słuchać.
Gwałtownie wskoczyłem w przylegający korytarz, gdy się zatrzymali. Poślizgnąłem się i upadłem tuż obok tabliczki „uwaga ślisko". Zakląłem pod nosem, serce biło mi jak szalone. Widzieli mnie? Nie widzieli? Nie miało to teraz tak wielkiego znaczenia, bolały mnie całe plecy. Próbowałem pozbierać się do kupy, słysząc ich oddalający się śmiech. Dotarłem za nimi do stołówki. Usiadłem na uboczu, zaciskając pięści. Nie mogłem ich stąd usłyszeć.
Nat pokazywał mu coś w swoich notatkach. Ten zakreślił kilka rzeczy i podał mu książkę ze swojej aktówki. Wyglądał na starszego od nas. Wypili po kawie i zjedli coś lekkiego, dyskutując zawzięcie. I wtedy wydarzyło się coś co wyprowadziło mnie z równowagi. Czule pogłaskał policzek blondyna nachylając się mocniej w jego kierunku. Zerwałem się z miejsca, byłem gotów wyciągnąć go stąd nawet siłą, gdy ktoś zaszedł mi drogę.
- Kastiel? – Debra z uśmiechem położyła dłoń na mojej piersi, spojrzałem na nią spod przymrużonych powiek, oddychałem ciężko – Co ty tutaj robisz?
- Ja... - spojrzałem ponad jej głową, Nat wpatrywał się we mnie szeroko otwartymi oczami – przyszedłem cię odwiedzić – skłamałem wypuszczając ciężko powietrze.
Widziałem niedowierzanie w jego minie. Spuściłem wzrok, nie wiedziałem dlaczego skłamałem, ale już nie było odwrotu.
- To bardzo miłe... i niespodziewane.
- Tak. Wybacz, może przyjdę innym razem.
- Daj spokój – roześmiała się ciągnąc mnie z powrotem do stolika – mam jeszcze dobrą godzinę do zajęć. Bądź tak dobry i potowarzysz mi w tym czasie.
- Mmm – mruknąłem posłusznie siadając.
Wyjrzałem szukając wzroku Natha, zamiast jego spotkałem Maksa. Uśmiechnął się triumfalnie, chwycił blondyna za rękę i wyprowadził ze stołówki.
- Muszę do łazienki. Wybacz, Debra.
- To nie jest dobry pomysł – wbiła paznokcie w moje ramię – To absolutnie nie jest dobry pomysł.
- O czym ty mówisz? Czy wasze toalety są niebezpieczne? – zakpiłem.
- Dobrze wiesz o czym mówię – warknęła nie spuszczając ze mnie wzroku – zazdrosnego chłopaka wyczuwam na kilometr. A ty capisz tak mocno, że na pewno czują cię na innym kontynencie.
- To co mam niby zrobić?
- Teraz już nic. Tylko wszystko pogorszysz.
- Mam siedzieć z założonymi rękami, gdy ten... tsk – warknąłem uderzając pięścią w stół – Nie mogę tu tak siedzieć.
Dziewczyna pokiwała głową, wygrzebując z torebki butelkę wody. Upiła łyk myśląc nad czymś.
- Pamiętasz dlaczego się rozstaliśmy?
Jej pytanie zbiło mnie z tropu. Pokręciłem niedowierzająco głową, akurat teraz chciała o tym rozmawiać?
- Bo puściłaś się z wydawcą płyt – wycedziłem marszcząc brwi.
Jej śmiech zwrócił na nas jeszcze większą uwagę. Trzymała się za brzuch, nie mogła usiedzieć na miejscu.
- O. MÓJ.BOŻE. Ty naprawdę tak myślisz? – spoważniała widząc moje zirytowanie – Wybacz, ale to było naprawdę zabawne. Na świecie jest tylko jedno miejsce gdzie „puściłam się z wydawcą płyt". Wiesz gdzie to jest? Nie? To ci powiem, ale to musi zostać między nami – wychyliła się ponad stołem i wyszeptała mi do ucha – W twojej głowie.
- Co ty bredzisz?
- Kas, podczas trwania naszego związku nie byłam z nikim innym, tylko z tobą. To TY sam pchnąłeś mnie w ramiona innego. Twoja agresja i niewytłumaczalna zazdrość zniszczyły wszystko to co było między nami.
- Zmieniłem się...
- Ach tak, widziałam. Jestem pewna, że chciałeś tylko się do nich dosiąść i przyzwoicie porozmawiać. No ale wiesz, wolę chuchać na zimne. Nat ma złotą cierpliwość, ale wolałam jej aż tak nie nadwyrężać.
- Nic o nim nie wiesz.
- Ale wiem o tobie. Już i tak udało ci się go zranić. Widziałeś te wielkie złote oczy?
Przyniosła sobie kawy. Wsypała dwie saszetki cukru i zaczęła leniwie mieszać.
- Debra?
- Uspokoiłeś się już? – zapytała podając mi butelkę wody.
- Tak.
- Więc teraz możesz iść.
Zerwałem się z miejsca tak gwałtownie, że krzesło omal się nie przewróciło. Wyleciałem ze stołówki, nie było ich nigdzie widać. Wróciłem pod salę, gdzie stał wcześniej. Nie było go tam. A wtargnięcie do auli było wykluczone. Nigdy w życiu by mi tego nie wybaczył. Przyłożyłem ucho do drzwi, wykład trwał. Z planu rezerwacji Sali wiedziałem, że trwa wykład „Zachowanie nabywcy" doktora M.Kurzyka. Niewiele mi to jednak mówiło.
- Spóźniony student? W tym wieku powinniście poważniej podchodzić do nauki – zaskoczony nie zdążyłem zareagować, gdy starszy mężczyzna wciągnął mnie do Sali – Nie siej takiego postrachu wśród studentów, bo później czają się przy drzwiach i nie wiedzą co ze sobą zrobić – roześmiał się podając prowadzącemu jakiś plik papieru.
Zastygłem po środku Sali, wszyscy wbili we mnie zaciekawiony wzrok. Po środku znalazłem jedno poddenerwowane spojrzenie złotych oczu.
- No cóż, rozliczę się z nim później. Nie stój tak, tylko siadaj wreszcie – rzucił gniewnie wznawiając prezentację.
Pośpiesznie wbiegłem po schodkach. Zająłem ostatni rząd, nie było miejsca obok Nathaniela. Odprowadził mnie rozgniewanym wzrokiem. Drzwi się zamknęły, a głos doktora wypełnił aulę.
- Grasz w chińczyka? – dziewczyna siedząca obok zaczęła mnie szturchać – Chyba, że słuchasz tych bzdur?
- Nie, nie – prychnąłem rozbawiony tą propozycją – Chętnie zagram.
- Jesteś nowy? – dopytywała, gdy już dodała mnie do gry. Z żalem zauważyłem, że trafiły mi się zielone pionki.
Przyciemniłem ekran komórki, raziła okropnie po oczach.
- Można tak powiedzieć. Zawsze spędzacie tak wykłady?
- Nieee. Tylko „Podstawy Finansów", „Marketing w świecie", „ Przedsiębiorstwo"... - zaczęła wyliczać - czyli w sumie tak. Wszystkie.
- Studenci z krwi i kości – zakpiłem zbijając czyjegoś niebieskiego pionka.
Cichy jęk zawodu rozległ się kilka miejsc dalej.
- Mogę cię później przedstawić grupie. Wiesz, żeby łatwiej było ci się zaaklimatyzować.
Pokiwałem głową zbijając kolejną osobę. Ta gra podobała mi się coraz bardziej i bardziej.
- Ten blondyn w środku. Znacie się?
-Nathaniel? – uśmiechnęła się jakby jego imię kojarzyło się jej z czymś przyjemnym – Masz dobre oko. To nasza ukochana perełka. Jest swego rodzaju idolem. Co druga, jeżeli nie każda, wzdycha na jego widok.
- Popularny typ – zagwizdałem z podziwem, za co zostałem spiorunowany przez grupkę dziewczyn przed nami.
- Tak, chociaż plotka niesie, że jest zaręczony.
- Tak? – udałem zdziwienie, ale głupi uśmiech sam wypłynął mi na twarzy. To rozmowa zaczynała mnie interesować.
- Tak. Wszystkim wydaje się, że to Melani lub Nadia go usidliły. Ale ja uważam inaczej. Jak mam być szczera, to wydaje mi się, że to Maks. Wiem, że to dziwne... ale między nimi właśnie jest coś dziwnego.
- Co takiego?
- Ciężko ubrać to w słowa... Ha! I po twoim pionku.
Skrzywiłem się, gdy wszystkie moje pionki wróciły na start.
- Który to Maks? – dopytywałem, gdy zbyt się skupiła na grze.
- Ten, który prowadzi wykład – zachichotała zaskoczona moją niewiedzą.
Przyjrzałem się wykładowcy. W Sali było dość ciemno, a światło od rzutnika ukrywało jego twarz w cieniu. Ale faktycznie, to była ta sama osoba co siedziała z Nathanielem w stołówce. Ta sama marynarka. Dlaczego tych dwoje było tak blisko?
Do końca wykładu rozegraliśmy dwie partyjki Chińczyka. Pierwszą wygrałem, jak to określiła dziewczyna obok „Fart nowicjusza". Przy drugiej odniosłem sromotną porażkę, wszystkie trzy kobiety się na mnie uwzięły i ledwo co wychodziłem z domku a zbijały mnie bezlitośnie. Gdy światło się zapaliło, porwała mnie w dół schodów.
- Hej, Nat! – zawołała zatrzymując się przy rzędzie gdzie siedział – Mamy nowego kolegę... Wybacz, ale jak masz tak właściwie na imię?
- Kastiel – posłałem jej jedno z moich najbardziej czarujących uśmiechów.
- Cześć, Kastiel. Jak ci się podoba na naszej uczelni? – zapytał złudnie miło, ale wiedziałem, że wewnątrz aż dygocze ze złości.
- Całkiem, całkiem. Byłem ciekaw czy mnie nie oprowadzisz? Jak już wiesz, jestem nowy i ciężko mi się tu odnaleźć.
- Nie mam teraz zbyt dużo czasu. Jestem pewny, że Amanda z chęcią się tobą zaopiekuje – chwyciłem go za ramię, gdy spróbował mnie wyminąć – Zejdź mi z oczu, Kas – syknął tak by nikt go nie usłyszał.
Osłupiały puściłem go, wpatrując się w jego plecy. Wyszedł z auli w towarzystwie Maksa. Nie miałem zamiaru tego tak zostawiać.  

Brakuje mi Cię - Kastiel x Nathaniel 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz