Kastiel
- Witaj Królowo naszego skromnego lokalu – zasalutowałem, gdy tylko przekroczyła próg.
Drgnęła odwracając się prędko na pięcie. W biegu zagrodziłem jej drogę, opierając się ramieniem o drzwi. Obrzuciła mnie wściekłym spojrzeniem, na który odpowiedziałem uśmiechem. - Czyli jednak musimy pogadać.
- Nie wydaje mi się – odparła cofając się o kilka kroków – Kary stoi przed drzwiami z kartonami. Chciałam mu otworzyć, ale skoro uważasz, że lepiej by stał na chłodzie, nie będę się kłócić.
Wyjrzałem za drzwi przygotowany na ujrzenie zdenerwowanego szefa. Na zewnątrz nikogo nie było. Okłamała mnie. Zirytowany zdążyłem złapać ją zanim zaryglowała się w biurze Karego.
- Dlaczego mnie unikasz?
- Ugh, Kas! Pozwól mi myśleć, że nic się nie wydarzyło. Zachowywać się jakbym nic nie widziała.
- Bo nic nie widziałaś – warknąłem krzyżując ramiona na piersi – Byłem się tylko przebrać.
- Co? Jak to? - zapytała zdezorientowana wciąż na mnie nie patrząc.
- Tak to. Lys rozlał na mnie cole. Musiałem zmienić spodnie. Nie rozpiąłem jeszcze nawet rozporka, gdy uciekłaś krzycząc jak mała dziewczynka. Ile ty masz lat? Pięć do cholery?
Nie kłamałem. Faktycznie nie zdążyłem rozpiąć spodni.
- A-ale – zająknęła się zagryzając paznokcia na kciuku – Jestem pewna, że jeszcze kogoś widziałam.
- Oczywiście, że widziałaś – parsknąłem opierając się o ścianę – Moje odbicie w lustrze. Wiem, że jestem przystojny, ale ciężko uprawiać seks z własnym odbiciem.
- Nie, nie, nie – pokręciła głową wychodząc z biura – To nie jest możliwie. Ktoś tam był.
- Tak. Nazywał się Martini i naprawdę zawrócił ci w głowie.
- Nieee.... Chociaż trochę wypiłam - przyznała niechętnie.
Widziałem w jej oczach, że już nie jest niczego pewna. Odetchnąłem w duchu. Cały ranek zastanawiałem się nad tym co powiedzieć. Przekonanie jej do swojej wersji wydarzeń wcale nie było takie trudne. Nie rozumiałem dlaczego Nathaniel tak się tym wszystkim przejmował. Mówiłem, że alkohol wszystko załatwi.
- Trochę? – roześmiałem się zaczesując włosy w tył – Oboje z Nathanielem macie tak słabe głowy, że po jednym drinku trzeba was holować do domu.
- Och, właśnie. Szukałam go wtedy. Miał być za kulasami.- Drgnąłem, powinienem był się ugryźć w język - Nie wiesz gdzie był? Ten jego kolega nie mógł go nigdzie znaleźć.
- Nie mam pojęcia, akurat gwiazdorzyłem. Widziałem jak rozmawia z Karym. Może im trochę zeszło? - podsunąłem nie tracąc na pewności siebie, z tego też byłem wstanie się wykręcić.
- Faktycznie... mieli dyskutować o warunkach pracy.
- Czyjej?
- Jak to czyjej – roześmiała się wracając do normy – No Nathaniela. Od dziś macie nowego przełożonego nad sobą. – Umilkła mierząc mnie spojrzeniem- Myślałam, że wiesz. W końcu mieszkacie razem.
- Nie miałem pojęcia... - nie byłem wstanie ukryć swojego zaskoczenia. Blondyn nawet słowem nie wspomniał, że będzie tu pracował.
- Nim się obejrzymy, nasz mały Nathaniel wyfrunie z gniazda! Wyprowadzi się od ciebie i zacznie prawdziwe dorosłe życie.
- Przypominam ci, że to ty wciąż mieszkasz z rodzicami w pokoju obrzyganym przez jednorożce – wtrąciłem kwaśno gasząc rozbłyskające gwiazdki podekscytowania w jej oczach.
- Mama czułaby się samotnie w tak wielkim domu całkiem sama! – zawołała obronnym tonem.
- Myślę, że byłaby aż nad wyraz szczęśliwa, gdyby i tobie udało się „wyfrunąć z gniazda" i zacząć „prawdziwe dorosłe życie".
- A mów co chcesz. Nathaniel i tak się od ciebie wyprowadzi.
- Jeszcze zobaczymy – burknąłem nim zdążyłem przemyśleć swoje słowa.
Amber przyjrzała mi się podejrzliwie. Roześmiałem się nerwowo odwracając wzrok.
- Pewnego dnia na pewno się wyprowadzi. Założy rodzinę i już nie będziecie widywać się tak często – mruknęła cicho wracając do biura.
Drzwi trzasnęły tuż przed moim nosem. Zszokowany wpatrywałem się w nie, nie mogąc wyrzucić słów dziewczyny z głowy. Otępiały odwróciłem się, chwiejnie wracając na swoje miejsce. David z Lysandrem akurat wyszli z szatni. Uśmiechali się do mnie znacząco, zasiadając tuż obok.
- No, Kas. Od tej strony cię nie znaliśmy – Lys pokiwał z uznaniem głową.
CZYTASZ
Brakuje mi Cię - Kastiel x Nathaniel 2
De Todo"Bo samotność moje imię nosi" ~ Życie bez drugiej połówki jest ciężkie, smutne i czasami nawet nie do wytrzymania. Wszystko się zmienia wraz z upływem czasu, na to nic poradzić nie można. Starzejemy się z każdym dniem i nim się obejrzymy kończymy po...