Nathaniel
Zirytowany przerzucałem stronę za stroną, nie byłem wstanie przeczytać nawet jednego słowa. Jak miałby się skupić z tymi wszystkimi palącymi spojrzeniami we mnie wbitymi? Krążyli wokół mnie, niczym sępy gotowe rozszarpać dla szczątka informacji.
- Ten mężczyzna nadal tam stoi – zauważyła Lucy całkowicie nieświadoma grobowej atmosfery, która narastała przez obecność faceta. – Nic z tym nie zrobicie? Ten dziwak już od dwóch godzin gapi się na wasz dom.
- Chodnik to miejsce publiczne – westchnąłem nieszczęśliwy z tego faktu. – Prędzej czy później mu się znudzi.
- A jeżeli to złodziej?
Musiałem przyznać, przeszło mi przez głowę, żeby wezwać policję na Kastiela. Co by to zmieniło? Zbyt dobrze znałem jego upartość. Policjanci zwróciliby mu tylko uwagę o naruszaniu spokoju publicznego, nie mieli żadnych podstaw do zgarnięcia go. Niech stoi, jeżeli tak chce. Wolna wola, nic mi do tego. Po pewnym czasie, nawet ktoś jego pokroju wreszcie zrozumie, nie ma na co liczyć. Nie miałem zamiaru się złamać, na pewno nie tym razem. Zbyt często pozwalałem sobie na słabość. Teraz było inaczej, nic nas nie łączyło.
- Pospolity idiota – mruknąłem niechętnie zerkając w stronę okna. – Nie groźny, ale upierdliwy.
Lucy zaśmiała się lekko pod doborem moich słów. Nie dała się odciągnąć od firan, z dziwnym wyrazem w oczach patrzyła na obcego. Nie potrafiłem zrozumieć, co się dzieje teraz w jej głowie? Czyżby Kastiel przypadł jej do gustu? Aż mnie zemdliło. Jej kolejne słowa skutecznie rozwiały cały niedorzeczny wniosek.
- Czy to nie jest przypadkiem ten Creep z parku? – Zapytała przywierając do szyby mocniej. – To jest twój...?
- Zacznie padać, to sobie pójdzie – Amber odchrząknęła dołączając do rozmowy. – Może zagramy w karty?
- Pewnie – przytaknąłem wbijając w nią twardo wzrok. – Może w kłamcę?
- Daj spokój – wymamrotała nie mogąc spojrzeć mi w oczy.
- Od Kłamcy lepszy jest Zdrajca Stanu! – Zawołała Lucy zajmując wolny fotel. – Macie tu coś takiego?
- Zdecydowanie zbyt wiele – odparłem zaciągając zasłony.
- N-nie rozumiesz... - powiedziała w samoobronie Amber. – Wyglądał tak... tak żałośnie.
Pokiwałem głową zaciskając pięści na przedramionach. Nie mogłem uwierzyć w to co słyszałem, nie mogło to wychodzić z jej ust.
- Zatem to w porządku, żebym ja cierpiał? To w porządku, żeby jemu było lepiej moim kosztem?
- N-nie... Nie to miałam na myśli... Przepraszam.
Wypuszczając ciężko powietrze zacząłem mięknąć pod jej żałującym spojrzeniem. Nie potrafiłem być na nią zły, to nie była jej wina. Sam zdawałem sobie sprawę z upartości mężczyzny. Na pewno miała dobry powód, żeby to zrobić. Nie potrafiłem w to wątpić. Amber również znała Kastiela od dziecka, takich znajomości nie dało się zapomnieć. Były niczym wypalone piętno, w tym przypadku równie bezużyteczne i bolesne.
- Nie masz za co przepraszać – westchnąłem rozczochrując jej włosy. – Prędzej czy później i tak by się dowiedział o moim powrocie, nie było to do uniknięcia.
Reszta dnia upłynęła w lżejszej atmosferze. Próbując odciągnąć swoje myśli od postaci stojącej przy naszej bramie, zdecydowaliśmy się na maraton horrorów. Dzień był do tego idealny, szary i deszczowy. Bardzo szybko zrobiło się ciemno. Nic tak dobrze nie wybijało zawodów miłosnych z głowy, jak porządna dawka strachu. Zajęci naszymi sprawy, nie zauważyliśmy, kiedy na dobre deszcz zaczął uderzać w szyby. Kastiel już dawno powinien wrócić do domu. Zadowolony z tej myśli chwyciłem za nogę Amber omal nie przyprawiając jej o zawał. Rzucając we mnie trzymaną poduszką wydała z siebie kilka niezadowolonych burknięć.
CZYTASZ
Brakuje mi Cię - Kastiel x Nathaniel 2
Diversos"Bo samotność moje imię nosi" ~ Życie bez drugiej połówki jest ciężkie, smutne i czasami nawet nie do wytrzymania. Wszystko się zmienia wraz z upływem czasu, na to nic poradzić nie można. Starzejemy się z każdym dniem i nim się obejrzymy kończymy po...