Słońce delikatnie pieściło moją skórę z lewej strony, drażniąc przewrażliwione oczy pragnące już tylko snu. Trudno mi było pozbierać myśli, które uciekały na wszystkie strony, zaglądając w każdy zakamarek, a gdy próbowałem po nie sięgnąć, chowały się w nowe miejsca, nie dając mi żadnej satysfakcji czy też przyjemności. Goniłem je po całym pomieszczeniu, nie ruszając zapadniętego w fotelu ciała. Szare oczy zwróciłem na szklaną kopułę lampy, która właśnie odbijała rażące promienie słoneczne, tak jakby starając się wypalić dziurę w moim czole. Na to wygląda, że nawet zwykłe przedmioty codziennego użytku mnie nie lubią.
Z głośnym westchnięciem uniosłem się do góry, zdając sobie sprawę, że moje myśli tak naprawdę gnają w jednym kierunku, na który staram się nie zwracać uwagi.
Wyjrzałem przez okno. Słońce połyskiwało na białym jak diament śniegu, na którym nie było jeszcze nawet drobnych łapek dzikich kotów. Wiatr zgarniał luźne drobiny, tworząc tak jakby mini tornado, które lśniło jak najdroższe klejnoty.
Oparłem się łokciami o parapet, czując jego przejmujący chłód na nagiej skórze. Podparłem brodę na dłoniach, przyglądając się temu powolnemu porankowi. Wczesna godzina, niska temperatura, która wcale nie zachęcała do wychodzenia na dwór, a wręcz przeciwnie, proponowała pozostanie w domku, by oglądać zimową magię zza okno, przytuleni przyjemnym kocykiem i popijając gorącą czekoladę z piankami, mimo że nie przepadam za takimi wynalazkami.
Wiatr wzmógł się wyżej unosząc śnieżynki, rzucając nimi na wszystkie strony, jakby obwiniał je za najgorsze z możliwych obraz wyrażanych w jego stronę, po czym zelżał i znów pozostawił je na moment w spokoju, dając chwilę wytchnienia.
Pierwszy samochód tego poranka, przejechał wolno i ze strachem w oczach. Ulice były doszczętnie zamarznięte, minimalny zły ruch i można było od razu wylądować w rowie, by w taki o to sposób znaleźć się na pierwszych stronach gazety, bądź w paseczku informacyjnym podczas wiadomości... łatwo stać się sławnym kierowcą.
Na szybach miał piękne rysunki stworzone przez wszechobecny mróz, który zaczynał dochodzić do piętnastu stopni na minusie, co niespecjalnie cieszyło młodzież i dorosłych marznących na przystanku autobusowym, przez spóźniające się środki transportu.
Pierwszy biegacz, a raczej samobójca tego poranka. Kominiarka zakrywała mu całą twarz wraz z zielonymi narciarskimi okularami, chroniące przed nieoczekiwanym śniegiem lub po prostu zimnym wiatrem, który powodował dość silne łzawienie. Obcisły czarny kombinezon, etui telefonu doczepiony do ramienia i srebrny kabel słuchawek wystający z niego i prowadzący do uszu ukrytych pod wełnianą szaro-brudną czapką. Jak nic był to poranny aktywista, jednak mnie nie zarażał pozytywną energią do życia i ćwiczeń, a raczej przerażeniem, że mu nic nie odmarza w tak przyległym stroju.
Poruszyłem się niespokojnie, gdy rama zaskrzypiała smutno, walcząc z oporem powietrza, który znów zaczął się zmagać i wydawać dziwne dźwięki, przez które przechodziły ciarki po całym ciele.
W salonie panowała doskonała cisza, pod warunkiem, że nie przeszkadzało komuś okresowe cykanie zegara, który właśnie wskazał mi siódmą. Zdziwiony uniosłem brew ... to dziwne by o tej godzinie Nathaniel nadal spał. Zdawało mi się, że słyszę jego spokojny i równy oddech z pokoju obok oraz przebieranie nogami, jakby maszerował przez sen, ale to akurat dla niego dość normalne, robi tak od czasu do czasu, gdy się czymś stresuje. Zwróciłem się w tamtym kierunku, bosymi stopami czując przyjemne ciepło ogrzewanych paneli, by zaraz zatopić je w puszystym dywanie pośrodku pokoju.
Uchyliłem drzwi sypialni, dyskretnie wsuwając się do środka. Blondyn w dalszym ciągu spał, zakrywając się kołdrą po same uszy, zwijając teraz ciało w kłębek, jak koty leniwie drzemiące całe dnie. Usiadłem na skraju łóżka, starając się nie narobić zbytniego hałasu. Materac ugiął się pode mną, przez co Nat niespokojnie poruszył się przewracając na drugi bok, w moją stronę. Włosy miał rozczochrane, jak to się mówi „w artystycznym nieładzie" co nadawało mu chłopięcego uroku. Chłodną dłonią musnąłem jego rozgrzany policzek, co spowodowało zabawny grymas na jego twarzy, marszczył brwi przez sen. Schyliłem się, by pocałować go w czoło i wyciągając kołdrę z jego kurczowo zaciśniętych pięści, położyłem obok, czując upragnione ciepło drugiej osoby. Oplotłem ręce wokół jego bioder, przyciągając mocniej do siebie, pozwalając sobie na ukrycie twarzy w jego włosach, które już nie pachniały wanilią, a zwykłymi jabłkami ... nie nadawało mu to już takiego samego charakteru.
- Dusisz mnie odrobinę – szepnął sennie, próbując odsunąć głowę od mojego torsu.
- Wytrzymasz – zaśmiałem się, przytulając go jeszcze mocniej.
- K-kas ... - jęknął w koszulkę, łaskocząc mnie tym samym ciepłym oddechem. Zesztywniał nagle by zaraz się rozluźnić i objąć moją szyję, podciągając się trochę wyżej – wypuść mnie – przygryzł moje ucho, przebiegle wchodząc na mnie.
Ułożony na plecach, obserwowałem jego jasną skórę, gdy unosił ramiona w górę w potrzebie rozciągnięcia ich po długim czasie spoczynku. Budowę również zmienił od czasów licealnych, miał teraz znacznie lepiej zarysowane mięśnie, już nie był biednym chucherkiem, które byle dmuchnięcie mogło powalić na ziemię.
- Co się tak gapisz ? – zagadał, gdy zauważył moją chwilowe zamyślenie.
- Bo lubię – uśmiechnąłem się złośliwie, zrzucając go z siebie.
Teraz ja na nim siedziałem, pochylając się tuż przy jego ustach, delikatnie jeżdżąc po nich językiem. Chłopak uchylił wargi, dając niemą zgodę na pogłębienie pocałunku, czego nie zrobiłem. Polizałem jego nos, przejeżdżając palcami po żebrach, wzbudzając tym samym chichot i próby wyrwania się.
- A co my tu mamy ? – zapytałem, zjeżdżając na brzuch Nata.
- Prze-stań – wydyszał, chwytając mnie za dłonie.
Splotłem nasze palce i przeniosłem je nad głową blondyna, gryząc jego dolną wargę, nie pozwalając mu na kradzież mojego pocałunku. Tracąc powoli cierpliwość, leżał pode mną niczym uległy, czekał na moje dalsze kroki. Chwyciłem jego nadgarstki jedną dłonią, by drugą mieć wolną na wycieczkę po obnażonym ciele Nathaniela. Zielone bokserki ciągle przykuwały mój wzrok, jednak nie miałem zamiaru się zbytnio śpieszyć. Przyssałem się do jego szyi, umyślnie znacząc go w miejscu widocznym dla wszystkich, na co posłał mi groźne spojrzenie. Uśmiechnąłem się tylko łobuzersko i wróciłem do badania reszty ciała. Różowe sutki sterczały, a gdy je muskałem, podniecenie wzrastało w moim więźniu. Wypukłość uwierała mnie w pośladki.
- Ładnie to tak ? – zapytałem powodując tym samym rumieniec u niego.
- Jakby tobie się to nigdy nie zdarzało - syknął na mnie z dobrze wyczuwalnym wyrzutem w głosie.
- Przecież ja mogę – uśmiechnąłem się lubieżnie – przecież to ja jestem tym wulgarnym i niewyżytym.
Potwierdzając swoją wypowiedź, chwyciłem go za pośladki, wpijając się w jego usta i miętosząc to coraz bardziej jego sprężystą pupę.
- Daj na wstrzymanie – mruknął, gdy zacząłem zsuwać jedyny materiał jaki na sobie w tej chwili posiadał.
- Usta mówią jedno, a pożądanie drugie – parsknąłem, chwytając go za sterczącą męskość – jak nie chcesz możesz przecież sobie pójść – wzruszyłem ramionami w dalszym ciągu stymulując go, gdy właśnie przeżywał potyczki z własnym sumieniem i moralnością – Daj spokój – zacząłem nagle, czując niepohamowane zirytowanie – nie kochaliśmy się już ponad miesiąc. Mieszkamy razem jakiś czas, a jesteś bardziej niedostępny niż kiedy chodziliśmy do liceum. Co to ma znaczyć? Znalazłeś sobie kogoś innego? – pytałem z rosnącym gniewem.
Chłopak nie odpowiedział mi, a jego mina przestała cokolwiek wyrażać. Wstał spychając mnie z siebie, podszedł do szafy na szybko wyciągając jakiś wcześniej skompletowany strój i zaczął się ubierać.
- Nat ... - zabolała mnie ta reakcja – nie gniewaj się na mnie, to normalne, że zaczynam mieć wątpliwości skoro nawet ze mną nie rozmawiasz – zaakcentowałem ostatnie słowa.
- Ciekawe dlaczego z tobą nie rozmawiam ? – zapytał ze słabą grą aktorską, ukazując zdziwienie.
- No chciałbym to wiedzieć – warknąłem, wstając za jego przykładem – Ale się nie dowiem, bo ilekroć chciałbym porozmawiać, to TY robisz unik i uciekasz, bo PAN jest bardzo zajęty ...
- Przykro mi, że nie masz co robić – wypalił, rzucając mi w twarz krawatem, którego nie mógł zawiązać przez drżące dłonie.
- Tak chcesz się bawić ? – zniżyłem dość groźnie ton, prostując krawat na długość, pokazując mu pewnego rodzaju zadowolenie, które wzbudziło w nim widoczny strach.
- Pogadamy jak wrócę – próbował odzyskać spokojny ton głosu i ewakuować się do innego pomieszczenia, co rzecz jasna, uniemożliwiłem.
Chwyciłem go za dłoń, siłą zmuszając do powrotu na łóżko, gdzie skrępowałem mu nadgarstki błękitnym krawatem, który niespecjalnie pasował do wybranego na dziś stroju, składającego się z czarnych spodni i szarej koszuli.
- Nie odważysz się – syknął – Kas ... !- krzyknął, gdy położyłem go na brzuch, unosząc jego biodra do góry.
- Dlaczego nie ? Przecież sam mówiłeś, że wiązanie jest w miarę podniecające – mówiłem, drugi raz tego poranka zsuwając dolną część garderoby blondyna, by moim oczom ukazała się delikatna skóra chłopaka, który drżał, gdy muskałem ją palcami.
- Nie teraz – syknął znad poduszki.
Spiął wszystkie mięśnie, jednak nie mógł unieść się bez podparcia rąk. Rozsiadłem się wygodnie przyglądając się jego nieudolnym próbą uwolnienia się. Kręcił pośladkami mi przed twarzą, nie zdając sobie sprawy, że to prędzej wyglądało jak zachcenie niż cokolwiek innego.
Nie mogąc się powstrzymać, dałem mu klapsa, obserwując jak skóra zarumieniła się w kształcie mojej dłoni. Nathaniel wydał stłumiony krzyk wprost w poduszkę. Uśmiechając się szyderczo, pogłaskałem bolące miejsce, gdy obrzucił mnie gniewnym spojrzeniem zaszklonych oczu.
- Nie przeszkadzaj sobie – machnąłem kpiąco dłonią, drugą łaskocząc go po stopie – Ale radziłbym być grzecznym – mruknąłem tajemniczo, gdy zaczął się wiercić.
- Kas .. nie mam czasu na takie zabawy – jęknął, gdy przyssałem się do jednego z pośladków, przygryzając go w celu pozostawienia śladu.
- A ja wręcz odwrotnie. Jeśli będzie trzeba, mogę spędzić z tobą tu cały dzień – stwierdziłem dość oschle – Sam wiesz, że raczej nie żartuje – dodałem z poważną miną.
Chłopak odwrócił ode mnie wzrok, wpatrując się w ścianę przed nim. Poruszył lekko palcami, zastygając w bezruchu. Nie wiercił się, był grzeczny, a przede wszystkim ... spokojny.
- Naprawdę ?! – krzyknąłem, zaciskając palce na jego tyle – Naprawdę wolisz być zerżnięty w taki sposób zamiast po prostu powiedzieć co CIĘ BOLI ? – mówiłem głośno, nawet nie ukrywając wściekłości, która właśnie mnie zalewała – Czy ja jestem aż tak niegodny zaufania ? Po tylu latach razem nadal nie chcesz mi się zwierzyć ? Mimo że to co siedzi teraz w twojej głowie tak po prostu wyżera od środka twoją całą postać? Wolisz strzelać fochy, uciekać, gryźć i drapać kiedy się zbliżę, dla durnej dumy? – zalewałem go pytaniami, potok słów wypływał wbrew mi, ale nie mogłem wytrzymać, byłem zdenerwowany i zmęczony tym wszystkim.
Chciałem być dla niego wsparciem, a on odsuwał się ode mnie zamiast przyjść i powiedzieć co mu leży na sercu. Może nie jestem pomocny, może nie potrafiłbym znaleźć rozwiązania ... ale starałbym się, no do cholery, starałbym się.
- Powiedz coś w końcu – warknąłem, odwracając go na plecy.
- Chyba nie mam nic specjalnego do powiedzenia – mruknął, przełykając ciężko ślinę, nadal na mnie nie patrząc.
- Nie okłamuj mnie – szepnąłem, rozwiązując wcześniej użyczony krawat – za długo cię znam ...
- Możliwe, że za długo – odparł tylko wstając z łóżka.
- Co masz na myśli ? – poczułem jak serce mi przyśpiesza, jakby chciało wyrwać się z mojej piersi.
- Nic specjalnego – westchnął, rozmasowując obtarte nadgarstki – Już mówiłem, nie mam nic specjalnego do powiedzenia. Pogadamy jak wrócę ...
- Dlaczego ty non stop uciekasz ? – zacisnąłem pięści na pościeli, czując jak oddychanie przychodzi mi z coraz większym trudem– Za co ty mnie tak ciągle nienawidzisz?
- To nie tak – odpowiedział szybko, nerwowo poruszając stopą – po prostu jeszcze nie czas na to – zaśmiał się cicho, wbijając wzrok w podłogę – Ja ... - zaczął, tracąc uśmiech z twarzy – Pogadamy później – uśmiechnął się sztucznie, odwrócił na pięcie i tak po prostu wyszedł.
- Kłamiesz mnie – powiedziałem wiedząc, że już tylko ja to usłyszę – cały czas mnie okłamujesz.
Pomimo całej tej sytuacji dziejącej się kilka chwil temu w tej sypialni, śnieg nie przestał tańczyć, wiatr nie ucichł, słońce nie przestało świecić, a biegacze wciąż byli samobójcami na mrozie ... tak, to co się dzieje między nami, tak naprawdę nie ma większego znaczenia dla otaczającego nas świata.
- Jak ziarnko piasku – wstałem, otwierając sprzeciwiające się okna – zdmuchnięci zostaniemy i poniesieni w inne miejsce, jeśli tylko taką ochotę będzie miało życie – skończyłem mówić, czując coś dziwnego na twarzy.
Starłem kciukiem cichą łzę, która samodzielnie uciekła na nieznane drogi, dając odwagę innym.
- Płakanie nie jest w mojej naturze – zaśmiałem się żałośnie, mieszając odgłos z dziwnym szlochem.
Zegar naprzeciw łóżka wybił ósmą, jest dopiero początek dnia, a ja chciałbym aby się on już skończył.
CZYTASZ
Brakuje mi Cię - Kastiel x Nathaniel 2
Diversos"Bo samotność moje imię nosi" ~ Życie bez drugiej połówki jest ciężkie, smutne i czasami nawet nie do wytrzymania. Wszystko się zmienia wraz z upływem czasu, na to nic poradzić nie można. Starzejemy się z każdym dniem i nim się obejrzymy kończymy po...