12 lat

14 1 0
                                    

Drużynowy wysłał mnie na kurs zastępowych. Stwierdził, że się całkiem nieźle nadaję. Ja nie protestowałem. Zawsze to jakiś dodatkowy biwak, wyjazd. No i może zdobędę jakąś ciekawą i przydatną wiedzę, zamiast wkuwać podręcznik z historii... Nienawidzę uczenia się tych wszystkich dat, nazwisk i historycznych mapek.

Rodzice nie mieli nic przeciwko. Bardzo się cieszyli, że wkręciłem się w coś, co z komputerem i PlayStation ma niewiele wspólnego. Pozwalają mi jeździć na wszystkie wyjazdy. Nawet jak czasem dostanę gorszą ocenę... "Po prostu poprawisz i już". Mam dużo szczęścia, bo wiem, że inni dostają kary za słabe oceny. Szczególnie żal mi tych, którzy z nauką mają baaardzo nie po drodze.

Spakowałem plecak i tata zawiózł mnie na miejsce zbiórki. Tam czekali już moi koledzy. Razem poszliśmy dalej tam, gdzie samochody już wjechać nie mogły. Zapisaliśmy się na listę i poszliśmy do przydzielonego nam namiotu. Wszystkie były już rozstawione. Szkoda, rozkładanie namiotów wydaje się być takie satysfakcjonujące.

Wieczorem były tylko zajęcia zapoznawcze. Nie zapamiętałem zbyt wielu imion harcerzy z innych drużyn. No, może oprócz jednego... Alicja. I tak nie to było najgorsze - ustawili nas w dwóch rzędach i każdy musiał rozmawiać z KAŻDYM po dwie minuty... Gorzej już chyba nie mogło się trafić, no nie?

Oczywiście Alicja nie chciała ze mną gadać. Siedziałem jak głupi naprzeciwko jej przez dwie minuty, które się strasznie dłużyły. Zastanawiałem się, czy nie minęły jakieś dwa kwadranse, a nie minuty. W tym samym czasie inni gadali ze sobą jak ludzie. Dobrze, że nie przyszedł do nas ktoś ze starszych harcerzy i nie zapytał, dlaczego nie wykonujemy zadania jak należy. Hmm... bo Alicja mnie nie lubi? A raczej nienawidzi?

Położyłem się spać. Niby pierwszy dzień był fajny, ale no... te rozmowy jakoś popsuły mi humor. I nawet nie pomogło to, że wygrałem kursowe "1 z 10". Nagrody w sumie spoko... Ja po prostu nie potrafię się już na niczym innym skupić. Wszystko przestaje być ważne, wszystko traci jakikolwiek sens, tylko śnić mi się po nocach będą właśnie takie momenty, jak ta dzisiejsza pseudo "rozmowa".

Rano wstałem już w trochę lepszym nastroju. Do momentu, kiedy nie podzielili nas na patrole i wysłali w głąb lasu na grę terenową. I co? Chyba ktoś zauważył, że wczoraj ja i Alicja nie byliśmy wobec siebie bardzo rozmowni. Tak, tak, tak. Znowu "szczęśliwy traf". Znowu musiałem na nią trafić... A raczej ona na mnie. To mniej prawdopodobne niż trafienie szóstki w totka. Chociaż... Gdyby tak było, dawno zostałbym milionerem. A może nawet miliarderem.

Jak łatwo się domyślić, na grze Alicja też ze mną nie rozmawiała. To była pierwsza gra w historii mojej przygody z harcerstwem, z której nie czerpałem żadnej radości. Może dlatego, że byłem w patrolu z samymi dziewczynami, które najprawdopodobniej już dawno nasłuchały się, jaki to straszny i okropny jestem. Żadna nie chciała ze mną gadać. Szedłem gdzieś z boku, milcząc jak grób.

Szary mundur, szare oczy 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz