Gosposia

6 2 0
                                    

Zapukałam do ciemnych, ogromnych drzwi wejściowych. Wiedziałam, że czeka mnie tylko krótka rozmowa z Leonem, która jak zawsze zakończy się pozytywnie, a i tak czułam w sobie dziwny niepokój. Moje serce wydawało się bić mocniej, a krew szybciej płynąć. Wiadomo. Zawsze najlepiej już z rumieńcami na policzkach witać mamę swojego chłopaka. Bo to najprawdopodobniej ona otworzy mi drzwi. Nie pomyliłam się.

- O, Alicja - mama Leona była zdecydowanie zaskoczona moją wizytą, lecz mimo tego na jej twarzy wyrysował się uśmiech. Pani Renata to już starsza kobieta. Jej 3 córki urodziły się ponad 15 lat wcześniej niż najmłodszy i jedyny syn. Dwie z nich były już na studiach, a najmłodsza w liceum, gdy ten przyszedł na świat. Łatwo policzyć, że pani Piątek zapewne jest już po sześćdziesiątce i przygotowuje się do przejścia na emeryturę.

W domu jak zawsze było krystalicznie czysto. Staromodne już dywany były idealnie wysprzątane. Nieraz Leon skarżył się, że mama często angażuje go do ich trzepania. Na ścianach wisiały obrazy w miedzianych ramach, a na kredensie i komodach stały bogato zdobione figurki, szkatuły i inne takie. To wszystko zostało po ojcu Leona, a tak właściwie jedynie po mężu pani Renaty. Jedyny weterynarz we wsi, a nawet w szerszej okolicy zarabiał spore pieniądze. Wiele z tych przedmiotów było niepotrzebnych, ale drogich, więc u Piątka stanowiło oznakę prestiżu.

- Jest Leon? - zapytałam. - Nie przyszedł dziś na zbiórkę...
- Jest, jest... Siedzi w swoim pokoju - odparła prawie całkowicie siwa już kobieta. Ubrana była w granatową podomkę i wysłużone kapcie. - Nawet obiadu nie chciał zjeść. Wyszedł na chwilę do ogrodu przyciąć mi pelargonię, ale wrócił jeszcze bardziej nie do rozmowy... Osiwieję już do reszty z tym chłopakiem!

- Przepraszam - obudziłam jak zwykle trochę z opóźnieniem. - Nie zapytałam, czy nie przeszkadzam pani. Trochę już późno.
- Kochanieńka, skądże! Ty zawsze jesteś u nas mile widziana! To ja powinnam zapytać, czy głodna nie jesteś albo czy czegoś nie potrzebujesz. Taka to ze mnie gosposia... Co ci dać, kochana?
- Dziękuję, nic nie trzeba. Ja tylko na chwilę, porozmawiać z Leonem.
- Ach tak, idź do niego, idź. Ty chociaż masz na niego dobry wpływ... - stwierdziła pani Renatka, Renia, jak ją nazywają sąsiedzi. Wydawało mi się, że coś podobnego już dziś od kogoś słyszałam. - Starej matki to już nie usłucha!

- Cześć - szepnęłam cicho zaraz po wejściu do pokoju Leona. Zastałam go siedzącego na skraju łóżka. Popatrzył na mnie smutnym wzrokiem, a ja od razu poczerwieniałam.
- Dziwnie cię widzieć nie w duecie - powiedział. Wzięłam głęboki oddech.
- Leo, przecież w duecie jestem z tobą - odparłam i usiadłam obok niego. - Tylko z tobą.
Leon zacisnął moją dłoń w swojej pięści. Położyłam głowę na jego ramieniu.
- Znów jestem o ciebie szatańsko zazdrosny - westchnął. - To wszystko dlatego, że cię kocham, Alicja.

Uśmiechnęłam się. Nie będę musiała Jankowi "dawać znać". Na pewno nie.

Szary mundur, szare oczy 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz