Zdjęcia

6 2 0
                                    

***PERSPEKTYWA JANKA***

- Muszę? - spojrzałem błagalnie na Radka, gdy przewodnicząca Komisji Stopni Instruktorskich stwierdziła, że trzeba mi zrobić zdjęcie z dyplomikiem potwierdzającym otwarcie próby i pochwalić się na hufcowym profilu na Facebooku.
- Tak, to do odważnych świat należy - odparł. Niechętnie spełniłem polecenie przełożonych. Nie lubię, gdy ktoś robi mi zdjęcia. Uważam, że ani trochę nie jestem fotogeniczny. Od kilku lat unikam zdjęć jak ognia, ale nie zawsze się to udaje.

Przeżyłem swoje i popękanymi schodami zszedłem z trzeciego piętra budynku, w którym mieściła się siedziba hufca. Sprawdziłem galerię w telefonie służącą mi jedynie do zapisywania screenów bądź grafik ze względu na moją niechęć do zdjęć. Do następnego PKSu do Dziędzielowa zostało mi prawie 50 minut. Miałem dwie opcje: albo usiąść na ławce przy przystanku i odliczać każdą minutę, albo przejść się po parku po drugiej stronie ulicy.

Czułem się dziwne anonimowo i zwyczajnie, gdy mijałem przechodniów w parku. Brak gipsu i kilkunastokilometrowa odległość od Dziędzielowa na pewno to ułatwiały. Wreszcie nie ani nie jeżdżę na wózku, ani o kulach, ani nie mam założonej ortezy czy gipsu. Ludzie zajmowali się sobą, swoimi zwierzakami, które wyprowadzali na spacer i swoimi sprawami. Całkowite przeciwieństwo mojej wsi, gdzie ludzie nie przeżyliby bez plotkowania o wszystkim i niczym, psy potrafią biegać po ulicach samopas, a wszelkie nowinki rozchodzą się z prędkością światła.

Robiłem już kolejne kółko po parku. Znów zwróciłem uwagę na dwoje dzieci, które siedziały na ławce i gorączkowo przyglądały się wszystkim przechodzącym ludziom. Dziewczynka mogła mieć z siedem lat, chłopiec był jeszcze młodszy. Wyglądali podobnie - ciemne kręcone włosy, dołeczki w policzkach, lekko zadarte nosy. Rodzeństwo, obok którego nie kręcił się nikt dorosły.

- No, zapytaj się tego pana... - powiedziała do brata dziewczynka.
- Ciocia mówiła, żeby nie rozmawiać z obcymi - odpowiedział jej. - Gabrysia, boję się...
- Jak nikt nam nie pomoże, zostaniemy tutaj w nocy i ktoś nas porwie. Zapytaj się, Tymek...
Siostra wypchała na oko pięcioletniego chłopca do łysego mężczyzny.
- Proszę pana, bo my się chyba zgubiliśmy... - wychlipał mały. Facet czytał gazetę i nawet nie odwrócił głowy.
- Idźcie mi stąd, gówniarze - warknął. - Nie mam czasu!

- I widzisz? - powiedział chłopiec do siostry, rękawem od kurtki ocierając łzy. - Nikt nam nie pomoże...
Dłużej nie mogłem biernie słuchać rozmowy tych dzieciaków. Podszedłem do nich.
- Cześć, jestem Janek. Potrzebujecie pomocy? - zapytałem.
- Bo... bo my się zgubiliśmy - wytłumaczyła dziewczynka drżącym głosem. - Nie możemy znaleźć cioci...

- Hej, nie płaczcie. Pomogę wam - powiedziałem do dzieci. - Znajdziemy waszą ciocię. Wszystko będzie dobrze - uśmiechnąłem się delikatnie. Kątem oka widziałem, jak odjeżdża mój autobus. Ostatni dzisiejszy kurs do Dziędzielowa. - Znacie numer telefonu do kogoś dorosłego?

Szary mundur, szare oczy 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz