9 lat

13 1 0
                                    

Przed moją klasą była pierwsza wycieczka z nocowaniem. Mieliśmy pojechać w Góry Świętokrzyskie. Nigdy jeszcze nie wyjeżdżałem bez rodziców. Może oprócz dwóch dni, kiedy zostałem u dziadków, bo rodzice pojechali z Damianem na koncert do Gdańska. Ja nie lubię koncertów. Mogłem oglądać gwiazdy przez teleskop babci. Było fajnie.

Pani powiedziała, że musimy być bardzo grzeczni, bo inaczej przyjadą po nas rodzice. Ja nie jestem łobuzem. Nie mam uwag w dzienniku, a taki Krzysiek ma ich dwanaście. Oprócz mnie uwag w dzienniku nie ma tylko Darek, bo by się od razu rozbeczał i Alicja. Inni mają.

Z pomocą mamy spakowałem małą walizkę i następnego dnia tata zaprowadził mnie pod szkołę. Powiedział, żebym się słuchał pani. Pomachałem mu jeszcze przez szybę i odjechaliśmy. Jechaliśmy ponad trzy godziny. Po drodze był jeszcze postój na stacji paliw. Darek kupił sobie olbrzymiego hot doga. Gdy wsiadał do autokaru, potknął się i hot dog spadł mu na ziemię. Oczywiście standardowo się rozpłakał. Pani starała się go pocieszyć, ale na kupienie nowego hot doga nie mieliśmy już czasu.

Byłem w pokoju z trzema kolegami. Wieczorem urządzili sobie bitwę na pluszaki. Ja nie wziąłem żadnego. Poza tym, chciałem spać. Przycisnąłem głowę poduszką i starałem się zasnąć. Oni bardzo krzyczeli, aż w końcu przyszła pani. Też zaczęła krzyczeć. Chłopacy dostali uwagi.
- Dlaczego nie możecie być grzeczni jak Janek? - zapytała ich pani i sobie poszła. Pewnie myśleli, że śpię.
- Janek to jest taka panienka - usłyszałem, ale nadal udawałem, że śpię. Zrobiło mi się trochę przykro. Trudno. Inni moi koledzy byli w drugim pokoju. Trudno, będę rozmawiał tylko z nimi.

Rano po śniadaniu poszliśmy w góry. Pani powiedziała, że idziemy na Łysicę i że to wysoka góra. Byłem już kiedyś na Kasprowym Wierchu. To dużo wyższa góra. Na pewno sobie poradzę. Szliśmy długo, bo chłopaków bolały nogi. Gdyby w nocy spali, zamiast się wygłupiać, mieliby siłę. A tak to niech cierpią. Najlepiej powinniśmy ich zostawić.

Po kilku godzinach weszliśmy na szczyt. Pani kazała ustawić się nam do zdjęcia. Powiedziała, że musi je wstawić na stronę szkoły. Potem zrobiła jeszcze kilka zdjęć widokom. Usiedliśmy na płaszczach przeciwdeszczowych. Napiłem się wody. Wziąłem aż trzy butelki. Zjadłem też kilka żelków. Damian mówi, że to najlepsze słodycze. Ja chyba wolę jednak czekoladę.

Usłyszałem rozmowę dziewczyn. Ala powiedziała, że nie wzięła sobie wody. Koleżanki poradziły jej, żeby napiła się wody z kałuży. Chyba zgłupiały!
- Masz - powiedziałem do Ali, podając jej butelkę swojej wody. - Ja mam jeszcze dużo.
- Nic od ciebie nie chcę - odparła. Odwróciła się do mnie plecami. Jej durne koleżanki zaczęły się śmiać.
- Jaki bohater... Pewnie ta woda jest zatruta!
Nic nie odpowiedziałem. Zagryzłem zęby. Próbowałem zająć się widokami. Pewnie za szybko tu znów nie przyjadę.

Szary mundur, szare oczy 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz