***PERSPEKTYWA JANKA***
(Szpital, zaraz po wyjściu Alicji)Znów moje serce zabiło mocniej. Patrzyłem na nią, nie wymawiając żadnego słowa. Później spojrzałem na miejsce, w którym jeszcze chwilę temu stała moja przyjaciółka. Wyobrażałem sobie, jak to wszystko będę musiał jej wytłumaczyć. Nawet ćwiczenia argumentacji z Mickiewiczem na polskim mogą okazać się niewystarczające.
- Co ty zrobiłaś? - zapytałem beznamiętnie po kilku minutach naprzemiennego przyglądania się dwóm stronom sali, gdy odzyskałem już choć niewielką część swojego zdrowego rozsądku. - Czemu?
- A co? Powiedziałam nieprawdę? - odbiła. Westchnąłem głośno.
- Tak mi się wydaje - warknąłem. Wylewała się ze mnie gorycz. - Skoro masz takie świetne pomysły, powiesz mi, jak mam teraz odkręcić to z Alicją?
- Janek, może nie trzeba tego odkręcać?Znów się zagotowałem. Gdybym był czajnikiem gazowym, mój pisk mógłby powybijać wszystkie szyby w promieniu 10 kilometrów.
- Tak? Myślisz, że ja tak "o" stwierdzę, że jednak dobrze powiedziałaś? Że zmienię zdanie? Po roku?
- Tylko krowa nie zmienia poglądów - odparła, mrużąc oczy. Miałem wątpliwości, czy zależy jej na mnie, czy na tym, żeby mi dokuczyć.- Trudno, mogę być dla ciebie krową, osłem, baranem, idiotą, imbecylem, bałwanem, kretynem, debilem, ignorantem, frajerem, głupkiem, matołem, nieudacznikiem, ofermą, tumanem - wyliczałem wszystkie pejoratywne określenia, które przyszły mi wtedy do głowy. - Nic się nie zmieniło od czasu naszej ostatniej rozmowy.
Oczy Tośki zabłysnęły. Chyba dostrzegłem w nich łzy. Postanowiłem nie dolewać oliwy do ognia.
- Dlaczego nie możemy być razem szczęśliwi? - zapytała łamiącym się głosem. Na pożegnanie rzuciła mi tylko gorzkie spojrzenie i wyszła.Zakryłem twarz rękami. Nie nadążałem za tym wszystkim, co wydarzyło się w ostatnich dniach. Chciałem znów mieć 5 lat, zakopać się w granatowej pościeli w gwiazdki i przejmować się jedynie tym, że jutro na podwieczorek w przedszkolu będzie galaretka agrestowa, której tak bardzo nie cierpię.
Zacząłem pstrykać palcami. W szpitalu wyrobił mi się nowy tik. Nuciłem przy tym piosenkę, którą pamiętałem właśnie z beztroskich lat przedszkola.
"Razem w szkole, razem na podwórku. Razem wiosną i jesienią.
Nasza przyjaźń szybko rośnie z nami.
Żadne smutki jej nie zmienią". Chyba podjąłem decyzję. Oby tylko okazała się właściwa.Niemiło się zawiodłem, gdy po kwadransie spokoju od Tośki znów ujrzałem ją przy moim szpitalnym łóżku.
- No jeny... - szepnąłem tak, aby tego nie usłyszała.
- Janek, proszę cię, pogadajmy... - jęknęła.
- O czym?
- No...
- Nie, o tym na pewno nie będę z tobą rozmawiał - rzekłem kategorycznie.
- Dobra, ok, ok. Nie będę wspominała o sobie. Porozmawiajmy o czymś innym, proszę.- Może nie stój tak przy drzwiach - zaproponowałem po dżentelmeńsku (przynajmniej jak na mnie). - Mój brat niedługo przyjedzie, może cię uderzyć.
Twarz Tośki natychmiastowo się rozchmurzyła. W podskokach ruszyła w moją stronę i usiadła nie na krześle, ale na łóżku. Moim łóżku.
- Aaa! - krzyknąłem z bólu, gdy z całym impetem przygniotła mi nogi.Nagle sobie o czymś przypomniałem.
Roześmiałem się. Śmiechu ze szczęścia, szczególnie swojego, dawno nie słyszałem.Nawet irytująca mnie Tośka nie zepsuje mi już dziś humoru.
CZYTASZ
Szary mundur, szare oczy 2
Novela JuvenilSzarooka przez swojego przyjaciela Alicja i ten właśnie przyjaciel Janek są harcerzami. Dla siebie są jednak przede wszystkim przyjaciółmi. Nie zawsze jest cukierkowo - życie to nie bajka. Leon, Tośka, bracia, rodzice, koledzy, harcerze - kto utrudn...