Studia

6 1 0
                                    

Przyglądałem się, jak Damian wkłada do bagażnika swojego samochodu ostatnie bagaże. Udawałem, że wszystko jest okej, a przecież wcale nie było. Zdałem sobie sprawę, że naprawdę jestem przywiązany do brata.
- Co, cieszysz się, że wyjeżdżam? - zapytał.
- Strasznie - odparłem sarkastycznie.
- Pamiętaj, że twój uśmiechnięty challange kończy się dopiero pojutrze - zwrócił mi uwagę.

Gdańsk oddalony jest od Dziędzielowa o ponad 600 kilometrów. Wiedziałem, że to nie pozwoli Damianowi odwiedzać nas co tydzień. Rodzice też byli tego zupełnie świadomi.
- Spokojnie, nie jedzie przecież sam - szepnął tata do mamy, kładąc rękę na jej ramieniu.
- Starzy już jesteśmy, Tomek. Nasze pierwsze dziecko wyjeżdża na studia - powiedziała. Była bliska rozklejenia.
- A najmłodsze dopiero w sierpniu skończyło rok - odparł tata.

- Macie się z Kamilem trzymać razem, dobrze? - poleciła mama Damianowi. Jakby to nie było oczywiste.
- Tak, mamo. Damy sobie radę.
- Dzwoń często. I przyjeżdżaj jak tylko będziesz mógł.
- Wszystko będzie dobrze - zapewnił rodziców Damian. - Nie martwcie się o mnie. A do ciebie, Janek, mam jeszcze sprawę.

Oddaliliśmy się tak, aby nikt nas nie usłyszał.
- Dasz radę, bracie - powiedziałem. - To tylko 3 lata i będziesz tym swoim ratownikiem.
- Wiesz, że nie będę mógł tak często przyjeżdżać?
- Wiem, praca, wykłady... Ciekawe, jak mama to przeżyje.
- Będę dzwonił, a jak będziesz grzeczny, to szybko o mnie zapomni.
- Zobaczymy - zaśmiałem się.

- A ty, Janek, też się trzymaj. I jakby cokolwiek się działo, masz pisać albo dzwonić. Natychmiastowo.
- Będę za tobą trochę tęsknił, wiesz? - przyznałem.
- Ja za tobą też, gadzie.
- Nawet cię lubię, Damian.
- No, ja ciebie też, Janek. Jesteś fajnym wrednym młodszym bratem.
- A ty niezłym starszym bratem-marudą.

- Będę się zbierał, zanim Kamil zapakuje się do samochodu trochę czasu minie, a chcemy w miarę wcześnie dojechać.
- Okej. A jeszcze jakieś ostatnie słowa pożegnania dla ukochanego braciszka?
- Masz sobie nie dać w kaszę dmuchać - ostrzegł mnie. - Szczególnie Leonowi. I nawet nie próbuj mi się teraz tłumaczyć.

Damian wyściskał na pożegnanie najpierw Julka, później rodziców. Widziałem, jak mama ukradkiem ociera łzy. Po drugiej stronie płotu działo się podobnie. Damian zaparkował samochód na podjeździe rodziny Lewandowskich. Nie czekałem, aż Kamil się spakuje i chłopaki finalnie odjadą. Poszedłem do domu, zabierając Julka.
- Zostajemy sami, tak? - uśmiechnąłem się do niego. - Teraz będziemy się bawić tylko we dwóch.

Słyszałem odjeżdżające auto. Mój starszy brat, Damian Borowicz razem ze swoim najlepszym przyjacielem, Kamilem Lewandowskim właśnie wyruszyli na kolejną przygodę życia, jaką były studia na kierunku ratownictwo medyczne na uczelni w oddalonym o ponad 600 km Gdańsku.

A ostatnia rada, której udzielił mi brat przez wyjazdem, to żebym nie dał sobie dmuchać w kaszę Leonowi Piątkowi.

Szary mundur, szare oczy 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz