Wersja

7 2 2
                                    

***PERSPEKTYWA ALICJI***

Zagryźć zęby i ze spokojem słuchać, jak Janek powie dziewczynie, z którą ostatnio tak często się spotykał i do której się uśmiechał, że to nic nie znaczyło, że zrobił to tylko przeze mnie. Dla mnie. Taki był cel moich następnych dwudziestu minut. Dokładnie za minutę brązowooka brunetka z trzeciej klasy humana naszego liceum powinna pojawić się w zasięgu mojego wzroku.

Wyobrażałam sobie tę sytuację z perspektywy Tośki. Odkąd przyjechała do Dziędzielowa, a od tego niedawno minął rok, starała się zwrócić uwagę Janka na siebie. Niedawno jej się to udało. Dzisiaj, dosłownie za moment, usłyszy, że w sumie nie warto było. Poczuje się oszukana. Zdradzona. Ośmieszona, bo Janek zamierza to zrobić przy mnie i wiem, że tak zrobi.

Co z tego, że jej nie lubię? Nie jestem socjopatką. Nie odczuwam satysfakcji wtedy, kiedy inni czują ból. Być zakochanym, dostać szansę, żywić w sobie nadzieję, a potem zostać odepchniętym to pewnie najgorsze uczucie w życiu. Zastanawiam się, ile jeszcze dziewczyn tego doświadczy. Z rąk Janka. Mojego przyjaciela. Mojego Janka.

Usłyszałam pukanie do drzwi. Co z tego, że do harcówki nie mogą wchodzić osoby "postronne". Ten jeden jedyny raz mogę odpuścić.
- Cześć - powiedziała Tośka z uśmiechem, patrząc w stronę Janka. - Hej, Alicja.
- Cześć - odparłam. - To ja sobie pójdę, nie będę wam przeszkadzać...
Nawet nie wiem, dlaczego tak powiedziałam.
- Zostań - rzekł Janek zdecydowanie, ale zupełnie obojętnym tonem. - Nie zajmę ci wiele czasu.

Widziałam minę Tośki. Podejrzewałam, co teraz może myśleć. Gdyby tylko się dało, na pewno unosiłaby się z euforii. Za chwilę się stanie. Janek już chyba nie ma skrupułów.
- Powiedziałeś Alicji? - zapytała z nadzieją Tośka.
- Tak, powiedziałem.
- A co tak dokładnie?
- Że nic z tego nie będzie.

Przeszedł mnie dreszcz. Zrobiło mi się trochę gorąco. Momentalnie w prawie czarnych oczach Tośki zaszkliły się łzy.
- Myślałam, że... że traktujesz mnie jak swoją dziewczynę - szepnęła.
- To źle myślałaś! - wrzasnął Janek. - Nigdy, przenigdy nie będziesz moją dziewczyną!
- To... To dlaczego się ze mną spotykałeś?
- Bo chciałem pokazać coś pewnej ważnej dla mnie osobie. Tylko dlatego. Nic dla mnie nie znaczysz.

Rozległ się stukot deszczu o parapet. Na zewnątrz zrobiło się szaroburo. Janek nienaturalnie ściskał pięści. W jego zielonych oczach paliły się płomyki gniewu. Gdzie podział się ten człowiek, który starał się nikogo nie krzywdzić? Jeszcze parę miesięcy temu miałam do czynienia z najcudowniejszą wersją Janka. Od wypadku wszystko runęło. Wszystko.

- A ja... a ja cię kocham? - chlipnęła Tośka, po czym wybiegła z harcówki, niemiłosiernie trzaskając drzwiami. Janek przysunął się do ściany i uderzył o nią tyłem głowy. Ciężko oddychał.
- Jestem złym człowiekiem - stwierdził po chwili. 
- Nie, Janek. Po prostu źle robisz - odparłam.
- Jestem złym człowiekiem - powtórzył.
- Janek...

- To wszystko dla ciebie, Alicja - szepnął. - To wszystko przez ciebie! - poprawił się. Nie wypowiadając ani jednego słowa na pożegnanie, wyszedł z harcówki. Pośpiesznie zamknęłam okna i drzwi. Muszę mieć choć pewność, że bezpiecznie trafił do domu.

Szary mundur, szare oczy 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz