Excel

16 1 1
                                    

Kolejne lekcje też były nudne. Na fizyce utwierdziłem się w przekonaniu z końcówki drugiej klasy, że rozszerzanie jej jednak nie było najlepszym pomysłem. Niby oceny miałem całkiem niezłe, ale to nie na moje nerwy. Matematykę bardzo lubię, informatyka jest po prostu spoko, z angielskim próbuję zakopać topór wojenny, ale fizyka to nie jest moja bajka. I tu po raz kolejny okazuję się, że jednak oceny to nie wszystko.

Po lekcjach kierowałem się w stronę domu. Sam, bo Alicja poszła gdzieś z Leonem. W międzyczasie wstąpiłem (o ile mogę użyć takiego określenia, jeżdżąc na wózku) do sklepu Chidziakowej. Kupiłem nowy zestaw geometryczny, bo poprzednie ekierki i linijka złamały się w pół po jednym z działów na matmie. Tym razem postawiłem na dziecięce, elastyczne przybory. Zestaw w modnym neonowym zielonym kolorze kosztował mnie aż 8 złotych.

Damian siedział na kanapie w salonie i grzebał w laptopie. Dyskretnie podejrzałem, że biedak męczył się z rozliczeniem godzin pracy wypisanym w Excelu.
- Nie potrzebujesz przypadkiem pomocy? - zapytałem rozbawiony.
- Poradzę sobie - mruknął mój brat. Stanąłem obok niego. Z dezaprobatą pokręciłem głową.

- I czemu tak maltretujesz tę klawiaturę? Nie stukaj w nią tak, bo zepsujesz...
- Już jest zepsute... Ciągle mi przeskakują te liczby, a ja nie chcę zmieniać tej pierwszej rubryki...
Czyli jednak potrzebuje pomocy. Przyjrzałem się plikowi bliżej.
- Wstaw sobie tutaj po dolarze, a powinno pomóc - poradziłem mu. Damian nawet nie protestował.
- Ty, działa - zdziwił się.

- No działa, działa, co ma nie działać? - odparłem. - Może jakieś dziękuję?
- Dziękuję, drogi bracie Janie, ekscelencjo-specjalisto.
- Ach, zawsze do usług.
- Trzeci rok rozszerzonej informatyki - przypomniał mi.
- Wykształcenie średnie, jesteś po biol-chemie - wytknąłem. - Lekarze teraz wystawiają e-recepty, braciszku.

- Nie będę lekarzem - prychnął.
- A kim? Informatykiem?
- Nie, będę testerem gier komputerowych.
- Do tego też jest potrzebna informatyka - zauważyłem. Damian przewrócił oczami.
- Zajmij się sobą, mądralo, dobra?

Przypomniałem sobie o zadaniu od Albercika. Przypomniałem sobie również o tym, że tak naprawdę nie zamieniłem jeszcze ani słowa o plakacie z tym całym Maćkiem. Wziąłem głęboki oddech. Może to i zadanie dla 10-latków, ale i tak pewnie sprawi mi kłopot. Szkoda, że w realu nie da się poprosić o pomoc Psiego Patrolu. W końcu ich słynne motto brzmi: "Nie ma problemu, którego nie rozwiążemy!".

Nie wiem, dlaczego akurat tym razem jeden błahy projekt wzbudzał we mnie dziwny niepokój. Po prostu mam jakieś przeczucie, że ten cały Maciek sporo namiesza. I to nie tylko w naszym projekcie. Tak ogólnie.

Tylko czy powinienem ufać swojemu przeczuciu?
Z Alicją i Leonem się sprawdziło.

Dlaczego wszystkie moje czarne scenariusze muszą się spełniać?

Szary mundur, szare oczy 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz