Przyzwyczaiłam się już do pożegnań z rodzicami przed wyjazdami drużyny. Jeśli mam być szczera, na weekendowym biwaku trudno mi nawet choć trochę zatęsknić za domem. Po prostu zazwyczaj nie mam na to czasu. Łączenie obowiązków przybocznej, członka komendy biwaku i czasem oboźnej wypełnia tak naprawdę 100 procent całego czasu. Do tego czasem trzeba wcielić się w rozjemcę konfliktów, psychologa od tęsknotek lub ratownika medycznego, jeśli ktoś przy czymś ucierpi.
Tata zawiózł mnie na dworzec i od razu pojechał do domu. Na peronie byłam przed czasem. Jeszcze nikt nie zdążył przyjechać. Prawie nikt.
- A ze mną się nie pożegnasz? - zapytał Leon, założywszy ręce. Uśmiechnęłam się niezręcznie.
- Nie wiedziałam, czy jesteś w domu... - wytłumaczyłam się, choć średnio mi to poszło.- Czyli dobrze, że twój książę na białym rowerze przyjechał na dworzec? - zaśmiał się.
- Wspaniale.
- Będę za tobą tęsknił, księżniczko.
- To tylko jeden weekend - odparłam, przymykając już oko na "księżniczkę". - Poza tym, ostatnio ty byłeś na wyjeździe i jakoś przeżyliśmy...
- No tak, ale wtedy były inne okoliczności...- Hmm... Ciekawe jakie...
- Na przykład jedna zasadnicza różnica była taka, że wtedy Janek był ze mną, a teraz będzie z tobą...
- Naprawdę jesteś zazdrosny? - przewróciłam oczami. - Leon, proszę cię.
- Okej, okej, żartuję. Baw się dobrze, księżniczko. I napisz do mnie ze trzy esemesy.
- Jeśli będzie zasięg, to napiszę - obiecałam. - Słowo harcerza!Poczułam na skórze nieprzyjemny powiew wiatru. Ten biwak zdecydowanie będzie zimny. I dosłownie, i pewnie w przenośni. Słońce nawet nie wychylało się zza chmur. Szaro, buro i ponuro. Wprost idealnie na wędrówki po górach.
- Teraz zaczynam żałować, że jednak nie jadę na biwak... - wymruczał Leon, po czym zawiesił mi się na szyi.
- Mogłeś - przytaknęłam. - Ale nie chciałeś.Ubrany w czarne jeansy, białą bluzę i buty tego samego koloru Leon zmrużył oczy i patrzył nimi prosto w moje.
- Zarumieniłaś się - zauważył.
- To od wiatru - odpowiedziałam przekornie. Mocno go przytuliłam.
- Kocham cię, Alicja - szepnął.
- Ja ciebie też...
Tkwiliśmy w uścisku do momentu, gdy usłyszałam ciche chichoty zebranych harcerzy. Odkleiłam się od Leona i wybuchłam śmiechem.- Śpiwór masz?
- Mam, Leo.
- Mundur w plecaku?
- Oczywiście.
- Szczoteczkę do zębów i pastę?
- Yhm...
- Czapeczkę z daszkiem, gdyby jednak słońce stwierdziło, że chce zaświecić.
- No mam, mam - westchnęłam. Ja jednak jestem słowna.
- Czyli jesteś zupełnie przygotowana - skwitował Leon.
- Zgadza się.- Okej, Alicja... Widzimy się w niedzielę. Będę się zbierał.
- Dziękuję, że przyjechałeś.
- Nie ma za co...
Jeszcze raz zostałam pocałowana, tym razem w policzek. Skierowałam się w stronę już stojącego na peronie pociągu. Przywitałam się z Zuzką i weszłam do przedziału, w którym siedział już Janek i Radek.- Cześć - przywitałam się. Radek mi odpowiedział. Janek był w swoim świecie, oddzielony od nas słuchawkami w uszach.
- Wiesz, co mu jest? - szepnęła do mnie drużynowa.
- Wyrzuty sumienia - westchnęłam. Pociąg ruszył.
CZYTASZ
Szary mundur, szare oczy 2
Teen FictionSzarooka przez swojego przyjaciela Alicja i ten właśnie przyjaciel Janek są harcerzami. Dla siebie są jednak przede wszystkim przyjaciółmi. Nie zawsze jest cukierkowo - życie to nie bajka. Leon, Tośka, bracia, rodzice, koledzy, harcerze - kto utrudn...