Gust

6 1 0
                                    

Mickiewicz z dezaprobatą pokiwał głową.
- Nie postaraliście się w ogóle... Możecie mi wyjaśnić, co tu jest? - powiedział do Oskara i Wiktora, którzy widocznie nie za bardzo przyłożyli się do swojego zadania.
- No... Plakat o Wyspińskim... - odparł Oskar cicho i niepewnie.

- Wyspiańskim! - poprawił go Wiktor, równocześnie szturchając w bok. Najlepsi kumple w obliczu zagrożenia słabą oceną chyba trochę się podzielili.
- Widzę tu tylko fragment "Wesela" - rzekł nauczyciel i swoim zeszycie sporządził notatkę czerwonym długopisem. - Jest "Wesele", ale będą też poprawiny, chłopaki...

Wiedziałem, że następna będzie nasza kolej. Zostaliśmy w końcu ostatni. Co prawda nasz plakat był trochę bogatszy, ale... mimo już kolejnego roku polskiego z Mickiewiczem nadal nie wiem, czego można się po nim spodziewać. A ten wiersz, który wybrał Maciek? Mam nadzieję, że polonista za bardzo się w niego nie wczyta...
- Maciek i Janek, zapraszam, chłopcy - usłyszałem sądne słowa. Podniosłem się z krzesła. Maciek wręczył Mickiewiczowi naszą pracę. Zaczęły się jedne z najdłuższych 5 minut mojego życia.

Stałem obok Maćka na środku klasy i w duchu modliłem się, aby Albercik oszczędził nam przedstawiania plakatu klasie. Wystarczyła mi badawcza mina nauczyciela i jego ciche pomrukiwania. Kuba był w swoim żywiole. Ochoczo korzystał z gorącego zainteresowania Mickiewicza naszą pracą i za pomocą trochę zmodyfikowanego długopisu wystrzeliwał kulki papieru wyrwanego prawdopodobnie z zeszytu od polskiego.

Nagle kulka uderzyła mnie w oko. Posłałem gniewne spojrzenie w stronę ławki Proroka Od Siedmiu Boleści.
- Janek, coś się stało? - Albercik wychylił nos z naszego plakatu i prześwietlił mnie wzrokiem od góry do dołu. Spojrzałem na Kubę, który złożył ręce w geście błagania o miłosierdzie.

- Coś mi wpadło do oka - skłamałem nauczycielowi, broniąc przy tym kolegi. Mickiewicz uniósł brwi, ale nie drążył. Kuba językiem patomigowym przekazał mi, że jest wdzięczny. Nasz wychowawca to jedyny nauczyciel, który wzbudza u klasowego śmieszka 3A respekt.

- Ładnie, całkiem ładnie - polonista w końcu przestał wpatrywać się w plakat i posłał blady uśmiech w stronę mnie i Maćka. - Kto wybierał wiersz?
- Maciek - odpowiedziałem szybko, bojąc się, że mój partner wypali "Wspólnie!" i prawdopodobnie będę miał przerąbane.
- Dobry gust, młody człowieku - pochwalił go jednak nauczyciel. - A jak wam się razem współpracowało?

Tym razem nikt nie rzucił się, aby prędko odpowiadać na to pytanie. Staliśmy jak głupi na środku klasy, niezdarnie wzruszając ramionami. Odpowiedź na pewno narzuciła się sama.
- Panie Piotrowski, pana coś bawi? - odezwał się Mickiewicz tonem, którego raczej nikt nie lubił słuchać.
- Nie, panie profesorze - odparł Kuba, ale już bez tej charakterystycznej pewności w głosie.
- Młody człowieku, zachowuj się jak przystało na twój wiek - ostrzegł go nauczyciel, po czym wybrzmiał dzwonek na przerwę.

- Żelki - powiedział do mnie Kuba. Doskonale wiedziałem, że gdyby Albercik dowiedział się o kulkach, skończyłoby się na uwadze. A to u Kuby skutkuje brakiem telefonu na tydzień. Jego mama lubi stosować na nim metody wychowawcze godne 12-latków. A jego mamy nie da się nie słuchać.
- Dwie paczki - dodałem. - W końcu uratowałem twojego IPhone'a...

Szary mundur, szare oczy 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz