Domownik

5 1 2
                                    

***PERSPEKTYWA ALICJI***

O zgrozo, syrop z cebuli naprawdę mi pomógł. Dziś rano wypiłam ostatnią jego łyżkę. W poniedziałek cała i zdrowa będę mogła pójść do szkoły, żeby zostać przywitana sprawdzianem z chemii. Całe szczęście, że Janek zapisał na osobnej kartce treść wszystkich pytań. Strach pomyśleć, że jeszcze 3 lata temu zastanawiałam się nad pójściem do klasy z rozszerzoną chemią. Jak dobrze, że nie popełniłam tego błędu.

Siedziałam z mamą w salonie. Oglądałyśmy razem "Ojca Mateusza". Tak, nadal z niego nie wyrosłam i nie wiem, czy kiedykolwiek to nastąpi. Rozległo się pukanie do drzwi. Po charakterystycznym sposobie poznałam, kto postanowił nas, a raczej mnie odwiedzić. Podniosłam się, aby otworzyć.
- Siedź, ja pójdę - uprzedziła mnie moja mama. - To kurier do mnie... O, dzień dobry, Janku...

- Dzień dobry... Nie przeszkadzam?
- Oj, dziecko, skąd! Ty to prawie jak nasz domownik jesteś. Wejdź.
- Mam sprawę do Alicji - powiedział od razu.
- To chodźmy do mnie - zarządziłam. - Sorry za nieposprzątany pokój.
- Jakbym nigdy nie widział bałaganu... - zaśmiał się. - Alicja, ty 360 dni w roku tak masz...

Sytuacja i humor Janka zmieniły się, gdy tylko zamknęłam drzwi do pokoju. Mój przyjaciel przybrał minę zbitego psa.
- No, słucham, czego ode mnie potrzebujesz? - zapytałam. - Janek, ja nie mam daru czytania ci w myślach. Jeszcze nie.
- Powiedziałaś mi, że mam coś załatwić na weekendzie - szepnął. - Tylko że...

- Tylko że tchórzysz, tak? - dokończyłam. - Oj, Janek. Nawarzyłeś piwa, to teraz musisz je wypić.
- To nie chodzi o mnie. Bardziej o nią. Pewnie nie będzie chciała ze mną rozmawiać.
- Bardzo możliwe - przytaknęłam. - Ja też na jej miejscu nie chciałabym z tobą gadać.
- No właśnie... Ale z kimś innym?

Spojrzałam w zielone oczy Janka, które zrobiły się wyjątkowo szklane, po prostu jak u pluszowego misia. Szkoda tylko, że temu misiowi kilka dni temu wyrosły kolce... Głośno westchnęłam. Znów trzeba go ratować.
- Ja mam z nią porozmawiać? - spytałam. - Nie można było tak od razu?

Okej, okej. To Janek narozrabiał. Nawet bardzo. Jednak mimo wszystko nie zrobiłby tego, gdyby nie ja. Wystarczyło wcześniej rozsądniej przemyśleć pewnie kwestie, a oszczędziłabym sobie i innym kilku nieszczęść. I choć nie powinnam brać na siebie winy, bo Janek rozpoczął proces "nakręcania" Tośki wcześniej, czuję, że muszę mu pomóc. Przyjaźń bywa niewygodna, a to doskonały tego przykład.

Tośka mnie nie lubi, to nie tajemnica. Ale może tym razem będzie to mój atut.
- Przeproszę ją osobiście, przysięgam... Tylko proszę, Alicja, pomóż mi... Ja się nie nadaję do życia w społeczeństwie.
Pokręciłam głową. Na język nasuwały mi się słowa "trzeba było wcześniej myśleć".
- Dobrze, w porządku. Ten pierwszy i ostatni raz, Janek. Pierwszy i ostatni.
- Następnego razu nie będzie, Alicja. Przysięgam. Następnego razu nie będzie.

Na słowie harcerza polegaj jak na Zawiszy.

Szary mundur, szare oczy 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz