Impreza

7 2 0
                                    

- Księżniczko, co się dzieje? - Leon już po pierwszej lekcji zauważył, że coś jest nie tak.
- Leon, prosiłam cię... - westchnęłam. Praktycznie codziennie przypominam mu, aby mnie tak nie nazywał, a on i tak to robi. Tym razem też przewrócił tylko oczami?
- Ala, co się stało? Jesteś jakaś nieobecna, patrzysz się ciągle w jeden punkt... Wiem... widziałaś się wczoraj z Jankiem? - rzucił oskarżycielsko.

- No tak, ale to nie przez niego... Znaczy przez niego, ale... - wytłumaczyłam się bardzo nieudolnie. - Sama nie wiem...
- Mam mu powiedzieć kilka gorzkich słów? - zaproponował całkowicie poważnie.
- Leo, nie... Limit gorzkich słów na ten tydzień zdecydowanie już się wyczerpał.
Leon uniósł brwi i przestał bawić się skuwką od długopisu. Próbował prześwietlić mnie wzrokiem.
- Jak ty pojedziesz na ten biwak, księżniczko?

- Jestem przyboczną i takie są moje obowiązki - odparłam. - Najwyżej będzie to nie pierwszy smutny harcerski wyjazd.
- Niech zgadnę... W ostatnich smutnych wyjazdach Janek też maczał palce?
Do klasy weszła nauczycielka od angielskiego. Zmierzyła nas wzrokiem, bo byliśmy w klasie sami, po czym usiadła przy biurku i zaczęła lamentować nad jakością szkolnego internetu. Leon podniósł się z krzesła, aby pomóc znaleźć jej odpowiednią sieć.

Przez otwarte na oścież drzwi zauważyłam Tośkę. Wyglądała jakby przepłakała całą noc i tylko odrobinę przykryła to makijażem. Pewnie tak było. Znów zrobiło mi się jej szkoda.
- A jej co się stało? - zdziwił się Leon, który pewnie także zobaczył Tośkę. - Zerwali czy co?
- Przecież nie byli parą - zaprzeczyłam. Leon jak zwykle w tej kwestii mi nie uwierzył.
- Może Janek jest gejem albo wiesz... kimś innym?
- Leo, stop. Nie możemy normalnie pogadać o nas?

Tak, powoli zaczynałam mieć dosyć sagi pt. "Janek zrobił coś Tośce". Wiem, to mój najlepszy przyjaciel, człowiek, któremu bardzo ufam, ale nie mogę brać odpowiedzialności za jego zachowanie. To w końcu jego życie. Jego sprawy.
- Możemy - na szczęście zgodził się Leon. - Zarezerwowałem już salę na osiemnastkę.
- Super - szepnęłam. - Chociaż jeszcze 4 miesiące...
- Nooo... Wiem, ale jakoś tak wyszło. Trzeba powysyłać zaproszenia...

- Tak? A niby do kogo?
- Hmm... Na przykład do ciebie?
- Do mnie? - zaśmiałam się.
- Tak właściwie to na tym lista mogłaby się zamknąć - stwierdził Leon. - Nikt inny nie jest mi potrzebny do szczęścia, księżniczko.
- To po co robisz imprezę w lokalu? - zapytałam.
- No... Zgadnij.
- Mama?
- Niestety - uśmiechnął się sarkastycznie. - Siostry, wujkowie, ciotki, kuzyni i cała masa ludzi, których widziałem łącznie ze dwa razy w życiu.

- Typowa rodzinna impreza - wzruszyłam ramionami. - Ale jeżeli będą to tylko twoi krewni, ja raczej nie...
- Nawet nie kończ! - z uśmiechem zagroził mi Leon. - Na pewno tam będziesz i będę wszystkim ogłaszał już na samym wejściu, jaką mam piękną, kochaną i mądrą dziewczynę.
- To ten moment, abyś powiedział, że żartujesz.
- Yyy... Nie? - zakończył Leon, usłyszawszy dzwonek na lekcję.

Szary mundur, szare oczy 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz