Zabójca

6 2 1
                                    

Nikt się do mnie nie odzywał. Radek wrócił do swojego busa. Widziałem, że przywiózł segregator z firmowymi papierami. Nie chciałem przeszkadzać mu w pracy. Usiadłem na karimacie pod jedną z sosen. Wziąłem ze sobą mój notatnik, zabójcę harcerskiej nudy. Zabrałem się za wypisywanie liczb. Kiedyś na godzinnej warcie dotarłem do 3476. Ciekawe, czy dziś uda mi się pobić ten rekord.

Kątem oka obserwowałem, co robią inni. Byliśmy niby obok siebie, ale w całkowitym milczeniu. Kuba zabrał się za rzucanie finką do celu. Całe szczęście, że celował w martwe drzewo, inaczej Radek dałby mu popalić. Po chwili dołączył się do niego Przemek. Nataniel odsypiał pewnie zarwaną noc.

A Leon? Leon siedział skrzywiony na pniu ściętego drzewa. Patykiem robił dziury w ziemi. Może zrozumiał, że to towarzystwo nie jest odpowiednie na dzielenie się sekretami? A może obmyślał plan na zamordowanie mnie i pozbycie się mojego ciała? Tego nie wiem, natomiast widziałem, że im bardziej pozytywny wyraz twarzy przybierałem, tym mocniej Leon się irytował. A, niech się denerwuje. Co mnie to obchodzi?

Przy liczbie 876 wypisał mi się długopis. Odłożyłem go do bocznej kieszeni plecaka służącej mi doraźnie jako śmietnik. Otworzyłem notes na pierwszej stronie. Zaśmiałem się pod nosem, gdy przypomniałem sobie, że kiedyś grałem w kółko i krzyżyk sam ze sobą. Plansze do gry zajęły kilka pierwszych stron. Potem moim oczom ukazała się lista wszystkich państw Europy z ich stolicami, a za raz pod nimi potęgi liczby 2.

Przewertowałem wszystkie strony notesu. Kreatywności na wartach nie mogę sobie odmówić. Pewnie niejeden zwróciłby mi uwagę, że zamiast wartować zajmuje się głupstwami. Nieprawda. Te zapiski to raczej pamiątki po zimowiskach, w których nocowaliśmy w zamkniętych ośrodkach. Na takich wyjazdach tak naprawdę jedynym zadaniem wartowników jest pilnowanie, żeby w żadnym pokoju przypadkiem nie zrobiło się zbyt głośno.

Nagle usłyszałem kilka niecenzuralnych słów. Zignorowałem to, ale chwilę później obok mnie pojawił się Radek. On ma albo świetny słuch, albo jakiś szósty zmysł. Zmierzył wzrokiem wykonawcę takiego pokazu wulgaryzmów i wymusił na nim wytłumaczenie.
- Gram mecz o czternastej! - krzyknął Kuba. - Zapomniałem o tym!

- No i co z tego? - zapytał Przemek.
- Jak się nie pojawię na odprawę o dwunastej, to wylecę z drużyny!
- I co my teraz zrobimy? - odezwał się wreszcie Radek.
- Błagam, zawieźcie mnie! - wrzasnął Kuba i... upadł na kolana przed Radkiem? - BŁAGAM!
- Czyli musielibyśmy skrócić biwak... - odparł z nieprawdopodobnym spokojem Radek. - Pytaj kolegów...

Wystarczyła chwila, żeby zrozpaczony Kuba przekonał swoich kumpli z zastępu do szybszego powrotu. Atmosfera i tak zrobiła się dość nieznośna. Potem wszystkie oczy przeniosły się na mnie. Wzruszyłem ramionami. Byłbym głupi, gdybym prostestował.
- Jeśli mamy być na dwunastą, za pół godziny musicie być w samochodzie - zakomunikował Radek. - Ruchy, chłopaki, ruchy!

Chyba cuda jednak się zdarzają.

Szary mundur, szare oczy 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz