- Chodź, Janek, usiądź i się nie bój - uśmiechnął się życzliwie nauczyciel i wskazał mi krzesło. Naprzeciwko jego biurka. To będzie długa długa przerwa.
- Ja naprawdę nie jestem najlepszy z ortografii - starałem się wymusić uśmiech. Wyszło mi to co najmniej źle.
- Oj tam, chłopaku... - machnął ręką Mickiewicz. - Żadnego konkursu nie ma, spokojnie! Przecież bym ci tego nie zrobił, Janek.Chwilę mi zajęło zrozumienie tego, co mówi do mnie Albercik. Finalnie poczułem ulgę. To zdecydowanie pozytywna informacja.
- W takim razie dlaczego chciał pan ze mną porozmawiać? - zapytałem już pewniej.
- Wystawiła cię trochę klasa, co? - spojrzał na mnie Mickiewicz. Widząc moje zmieszanie, wskazał na listę osób do projektu.
- Aaa, no, trochę tak - wydukałem. Było mi naprawdę niezręcznie.- Próbowałeś z nim jakkolwiek rozmawiać?
- Tak, dzisiaj... Tylko nie wiem, czy to jest najlepszy pomysł, żebym panu powiedział.
- Oj, Janek. To, co teraz usłyszę zostaje między nami.
- W takim razie... Z jego wypowiedzi można było wywnioskować, że nie chce robić tego projektu i woli dostać jedynkę.
- Naprawdę Maciek tak powiedział? No, nie podoba mi się to.- Kuba mu trochę wytłumaczył, że pan tego nie lubi i...
- No, to oczywiste, że tego nie lubię! - przerwał Mickiewicz. - Wszyscy wiedzą, że ja lenistwa nie toleruję najbardziej w całym wszechświecie!
- Tak... Ale dalej Maciek się już nie odzywał. Nie wiem, co robić...
- Zróbcie to razem, dobra? Jego babcia bombarduje mnie telefonami od rana do nocy. Tutejszy jesteś, wiesz, że z Haliną Snopek zadzierać nie warto.- Ja chyba nie jestem najlepszy do nawiązywania relacji z nowymi ludźmi - starałem się obronić. Albercik tylko wzruszył ramionami. Nauczycielska teczka znalazła się w jego prawej ręce.
- Janek, trudno, jest jak jest - powiedział i wstał gwałtownie. - Macie jeszcze prawie dwa tygodnie. Dasz sobie radę. Powodzenia i do widzenia.
Po wypowiedzeniu tych słów Mickiewicz wyszedł na korytarz i tyle go widziałem. Schowałem twarz w dłoniach. Jak tu być pozytywnym, no jak?Wziąłem trzy głębokie wdechy, zarzuciłem plecak na ramię i z przyklejonym uśmiechem poszedłem do kolejnej sali, w której mieliśmy mieć lekcje.
- Jaka maruda z tego Mickiewicza, co? - odezwał się Kuba. - Konkursu ortograficznego mu się zachciało... Współczuję, bracie.
Machnąłem tylko ręką. Nie od razu muszę wyjaśniać wszystkim dookoła, że Albercik chciał ode mnie czegoś innego niż ochoczego uczestnictwa w jakimś tam dyktandzie.- Hej, Janek - powiedziała do mnie Tośka, która właśnie mijała mnie na korytarzu.
- Cześć - odpowiedziałem przyjaźnie, gdyż czułem na sobie czujny wzrok Alicji i wizję czapeczki ze śmigiełkiem. To chyba był błąd.
- Przyjdę do ciebie po południu, ok? - oświadczyła brunetka i pomachała mi na pożegnanie. Kuba wybuchnął gromkim śmiechem.
- Ale masz powodzenie - skomentował. Uśmiechnąłem się błagalnie. Od tłumaczenia się z tej sytuacji uratował mnie dzwonek.
CZYTASZ
Szary mundur, szare oczy 2
Fiksi RemajaSzarooka przez swojego przyjaciela Alicja i ten właśnie przyjaciel Janek są harcerzami. Dla siebie są jednak przede wszystkim przyjaciółmi. Nie zawsze jest cukierkowo - życie to nie bajka. Leon, Tośka, bracia, rodzice, koledzy, harcerze - kto utrudn...