Kolce

11 0 0
                                    

- "Kolce nie służą do niczego. To tylko złośliwość kwiatów" - powiedział Leon, który z niewyjaśnionych przyczyn zabrał się za czytanie mi "Małego Księcia". Udawał przy tym głosy wszystkich bohaterów.
- Ach, te niedobre kwiaty... - skomentowałam. Płacz jest jednak dobry. Razem z łzami spłynął ze mnie żal i niepokój.
- Ale mimo wszystko Mały Książę zakochał się w swojej róży - uśmiechnął się. - Pokochał ją łącznie z jej kolcami.

Leon zamknął książkę i odłożył ją z powrotem na półkę.
- Koniec bajki - oświadczył. Zrobiłam smutną minę. - Przykro mi. Teatrzyk musi iść spać.
Nawet nie zauważyłam, że już zrobiło się ciemno. Popołudnie i wieczór z Leonem mijały mi niesamowicie szybko.
- Kiedy się znowu zobaczymy? - zapytałam, podnosząc się z dywanu, aby pożegnać się z wychodzącym chłopakiem.

- Na pewno 28 sierpnia na ognisku harcerskim - powiedział. - A może wcześniej. Jak mi mama pozwoli...
- Od kiedy tak bardzo słuchasz się mamy? - zaśmiałam się.
- Od zawsze... - zamrugał. - Tylko czasami szybko zapominam, co miałem zrobić.
- Tak? Kiedyś mówiłeś, że masz świetną pamięć...
- Bo mam. Świetną, ale krótkotrwałą.

- Dziękuję, że dziś ze mną byłeś...
- Ano wdzięczność się przyda, ciotka mnie zabije, że zamiast z nią, spędzam czas z tobą. Lepiej umrzeć z wdziękiem... - powiedział, unosząc mnie do góry.
- Leon... - mruknęłam. - Puść mnie... Chcę na ziemię!
Oczywiście nie zostałam wysłuchana. Chłopak podniósł mnie jeszcze wyżej i zacząć kręcić się w kółko.

- Leo! Proszę cię! - powiedziałam.
- Co? Jeszcze szybciej? Z miłą chęcią!
- Leon! Wolniej! Znaczy, w ogóle stop!
- Wolniej, przyjąłem!
Rzeczywiście, kręciliśmy się wolniej. Z perspektywy wirującego klocka mój pokój wyglądał nieco inaczej. Zobaczyłam na przykład, ile kurzu znajduje się na górnej części mojej szafy. Z podłogi tego nie widać. Dobrze, że moja mama jest jeszcze niższa niż ja.

W końcu Leonowi się znudziło i wylądowałam z powrotem na dywanie. Kręciło mi się w głowie.
- No pięknie, teraz twoi rodzice pomyślą, że cię upiłem - powiedział Leon.
- Trzeba było wcześniej myśleć - wzruszyłam ramionami.
- Hej, obraziłaś się? - zapytał.
- Jesteś niereformowalny, Leo.
- Raczej zakochany - powiedział i pocałował mnie w czoło. - Do zobaczenia, księżniczko!

Pokręciłam głową. Słyszałam jeszcze, jak Leon żegna się z moimi rodzicami. Chwilę później przyszedł do mnie Kamil.
- Mogę, czy już masz dosyć mężczyzn na dzisiaj?
- Nie przesadzaj - fuknęłam. - Jak musisz, to wejdź.
- Nie mogę się przyzwyczaić, że moja malutka siostrzyczka nie należy już ze mną do Klubu Singli... - westchnął. - A taki świetny był klub. Ja prezes, Damian skarbnik, Janek sekretarz, ty rzecznik prasowy... Kto przejmie twoją funkcję?

- Obawiam się, że nie tylko rzecznika musicie szukać.
- Co? Damian mi nie powiedział, że ma dziewczynę? A to dziad!
- Nieee, nie Damian - machnęłam ręką. - Janek.
- Tak? I ty w to wierzysz, księżniczko?
- Nie mów tak do mnie, Kamil!
- Ach tak, przepraszam, tylko Leon może tak do ciebie mówić.
- Jesteś głupi, wiesz? - burknęłam. - Obaj jesteście głupi.

Szary mundur, szare oczy 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz