V

656 123 51
                                    

I kolejny dla was!

TO co, duża aktywność i jutro next?

Miłego weekendu!

Harry czuł ucisk w żołądku, ale naprawdę wziął do siebie słowa siostry. Miał ułożone włosy, a do tego ubrał na siebie porządną koszulę oraz idealne opinające się spodnie. Miał też szczęście, że Liam i Zayn zaoferowali pojechanie jednym autem.

Wciąż nie był do końca pewien kierowania przez siebie samochodem, a do tego miał w głowie burzę myśli. Pamiętał jak Louis pierwszy raz go pocałował i czemu, więc planował dziś ponownie mocno mu kibicować, mając nadzieję że alfa choć trochę poczuje się jak wtedy.

Może to nie będzie tak mały mecz jak w tamtych czasach, jednak on nie miał zamiaru odpuścić. Obiecał coś Gemmie i zarazem też samemu sobie.

Wciąż żywił uczucia do Louisa, co przyprawiało go o dreszcze i jego siostra miała rację, musiał w końcu pomyśleć o sobie i swoim szczęściu. Miał w końcu trzydzieści lat.

Kiedy tylko dostał wiadomość od Zayna, użył jeszcze perfum i wyszedł z domu, zabezpieczając go jeszcze alarmem na wszelki wypadek.

Zaraz witał się z przyjaciółmi, którzy siedzieli na przodzie i zapiął pasy, siadając wygodnie na tyle. Na miejscu meczu byli kilkanaście minut później, a wiele osób już dostawało się przez bramki.

Mecz był na szczęście w miejscowości obok, co tylko sprzyjało temu wydarzeniu. Oni udali się na parking od drugiej strony, gdzie Louis zapowiedział ich przyjazd, co dało im możliwość wjazdu tam.

Drużyny jak się okazało, już się rozgrzewały do meczu. Harry poczuł znajome sobie podekscytowanie i złapał dłoń Zayna, druga omega ku jego szczęściu jedynie uśmiechnęła się i mocniej ścisnęła jego dłoń, ciągnąc go w dobrze już sobie znaną stronę.

Czyli musieli być sporo razy z Liamem na meczach Louisa...

Minęli kilka korytarzy, po czym doszli się na trybunę VIP, gdzie mieli naprawdę dobry widok, jednak stadion był naprawdę duży. To był zupełnie inny poziom gry niż szkolne rozgrywki, docierało do omegi że Louis  jest prawdziwym profesjonalistą.

- Loueh spełnił swoje marzenie - Harry czuł łzy, które zgromadziły się w jego oczach.

- Tak, robi karierę. Dostał propozycję od Manchesteru United od jesieni - wtrącił Liam - To ogromna rzecz.

- Zasłużył, zasłużył na wszystko co najlepsze - pociągnął nosem.

Znaleźli swoje miejsca i Liam poszedł na chwilę od omeg, żeby zaraz wrócić z napojami i przekąskami dla nich. Nie chciał nawet aby Harry mu oddał jakiekolwiek pieniądze za to. Styles podziękował, nie chcąc bardziej wchodzić w dyskusje z przyjacielem. Był wdzięczny za chłodne picie, które było ukojeniem w tamtym momencie.

Mecz się zaczął niedługo później, a Harry jak sobie obiecał, tak kibicował z całego serca Louisowi, dając z siebie sto, jak nie dwieście procent.

Od razu poznał Louisa w koszulce z numerem dwadzieścia osiem, cały czas pilnował go wzrokiem. Trzymał kciuki, aby strzelił gola w tym meczu, chciał żeby zszedł z boiska szczęśliwy.

Krzyknął w głos, alfa w drugiej połowie strzelił pięknego gola. Louis miał talent w nogach i było to widać od jego szczenięcych lat.

Koledzy z drużyny zaraz podbiegli do niego i cieszyli się wspólnie. Louis jak tylko uwolnił się, spojrzał w kierunku loży VIP, unosząc kciuk w kierunku swoich przyjaciół.

To tylko sprawiło u Harry'ego ciepło. To było jak wtedy, jak ich relacja się zmieniła w coś lepszego.

W meczu padły jeszcze dwa gole, jeden przeciwników, a drugi innego piłkarza z drużyny Louisa, gdzie szatyn asystował podjąc piłkę do strzału. Końcowy gwizdek dał wszystkim ulgę.

When We Were YoungOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz