XXVII

549 86 1
                                    

Jay już wieczorem wróciła do Doncaster mając masę obowiązków w domu. Upewniła się jednak wcześniej, że Louis i Harry są zaopiekowani i mają wszystko czego potrzeba.

Na siłę zrobiła im też obiady na kilka dni, aby Harry mógł się całkowicie skupić na Louisie i Cliffordzie, który też miał swoje potrzeby.

Szatyn z dnia na dzień dochodził do siebie. Zgodnie z zaleceniami lekarza nie nadwyrężał się i odpuścił wysiłek fizyczny.

Trener Louisa był wyrozumiały, nawet pisał do niego raz dziennie, upewniając się że Louis sobie radzi i niczego nie potrzebuje. Niepotrzebnie się martwił o jego reakcje.

Louis w tym czasie zdążył też zamówić sygnet dla Harry'ego. Znalazł idealny, taki który będzie do niego pasował i dodał do tego dobrał  odpowiedni grawer.

Mimo jego wypadku, to czas nagle nie przestał wolniej płynąć i dzielił ich niecały tydzień do urodzin omegi, która jakby zapomniała o swoim święcie.

Louis mógł to wykorzystać, aby za pomocą rodziny i przyjaciół zrobić mu imprezę niespodziankę w Doncaster. Harry zasługiwał na wszystko co najlepsze i chciał to właśnie omedze pokazać.

Nie ominęli też odwiedzin osób z drużyny Louisa, co szatyna mocno wzruszyło. Ci przyszli na żywo zobaczyć jak się ma, życzyć mu zdrowia i spędzić razem czas.

Nawet odwiedził ich kolega, na którego ślubie byli, razem z żoną i bliźniaczkami, te świetnie bawiły się z Cliffordem, co było uroczym widokiem. Psiak potrafił być delikatny i ostrożny jak się okazało.

- Musicie mi koniecznie dać namiary na tę hodowlę - kobieta z uśmiechem przyglądała się córkom - W końcu przekonałam mojego męża do psa, wcześniej nie chciał nawet o tym myśleć.

- To już do Harry'ego, bo Clifford był dla mnie niespodzianką - zaśmiał się Louis - Mojego siostrzeńca też uwielbia.

- Bez problemu, gdzieś mam schowane namiary - brunet powiedział po przełknięciu kawałka ciasta - Nie zawiedziecie się.

- Nie mogłem w końcu powiedzieć nie, kiedy trzy najważniejsze kobiety w moim życiu mnie ciągle prosiły - mężczyzna westchnął, ale mały uśmiech gościł na jego ustach - To była przegrana na starcie.

- Dziewczynki są urocze - uśmiechnął się Louis - Ale podziwiam z ogarnięciem bliźniaczek przy pierwszej ciąży.

- Nie było łatwo na początku, ale później zdobyliśmy wprawę - kobieta nie zaprzeczała, ani nie kłamała, że było to łatwe zadanie.

- Tym bardziej podziwiam was. Moją mamę też - dodał - Jedno to w końcu wyzwanie.

- Nie chcę nic mówić Lou, ale jesteśmy w tej grupie ryzyka - Harry potarł udo alfy.

- Wiem, wiem. Ale to jest niewielki procent - machnął ręką - Jedno na pierwsze to idealne.

- Już widzę ten strach w twoich oczach - drugi piłkarz roześmiał się w głos - Zobaczymy co życie wam podaruje.

Tak bardzo jak oswajał się w głowie z myślą o Harrym w ciąży i zwożeniu rodziny, tak wizja bliźniąt lekko go przytłoczyła.

To była duża myśl na jego głowę, czy dałoby radę przy jego pracy? Co jeśli Harry wróci do koncertowania? Albo nie poradzą sobie kompletnie z dwójką szczeniąt na raz.

Mimo wszystko ich najbliżsi byli w Doncaster, a zerwanie umowy z klubem byłoby dla alfy kosztowne. To krążyło i wracało do niego co raz.

- Ale do tego jeszcze trochę czasu, Lou ma karierę i nie chcę jej niszczyć przez ciążę - wrócił na ziemię i doszły do niego słowa Stylesa.

When We Were YoungOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz