XLI

492 82 1
                                    


Chwilę mnie nie było, ale miałam przebojowy czas w życiu, jednak już wracam 💚


Mecz we Francji był kolejnym wygranym z jego drużyną, a na lotnisku w Manchesterze Louis był dzień po meczu już o ósmej rano ze względu na naprawdę wczesny lot.

Czuł ogromną tęsknotę, jak i zmartwienie, ponieważ nie było go przy partnerze i szczeniakach, a jego przewrażliwienie przez ten wyjazd tylko powiększyło się.

Wszystko na tyle sprawnie się złożyło, że już przed dziewiątą wchodził do domu, starając się nie narobić hałasu. Nie wiedział kto jeszcze śpi, a kto już wstał.

Clifford momentalnie go przywitał, wpychając swój pyszczek w dłoń alfy, aby ten go pomiział.

- Cześć kumplu, pilnowałeś wszystkich? Nie rozrabiałeś? - drapał psiaka za uchem.

Zwierzak jedynie mruknął, mocniej się prosząc o pieszczoty od swojego pana. To był kompletnie uroczy widok. Louis jeszcze chwilę mu poświęcił, nim zdjął buty i skierował się do kuchni, gdzie zawsze rano było najwięcej ruchu.

Ku jego zdziwieniu, nikogo tam nie było. Zmarszczył brwi i od razu pokierował się na górę, do głównej sypialni, a Clifford chodził za nim niczym cień.

Bez hałasu wszedł do pomieszczenia, gdzie Harry cały czas smacznie spał. Omega była na jego połowie łóżka i korzystała z poduszki ciążowej, którą pożyczyła im Lottie dla sprawdzenia.

Brzuszek wystawał spod koszulki nocnej Harry'ego, a Louisowi się wydawało że był on pokaźniejszy niż te kilka dni temu.

Zaraz zdjął bluzę i spodenki, po czym wcisnął się do łóżka obok omegi, nie budząc jej swoimi ruchami. Objął ramieniem partnera, a jego nos wylądował w gruczole zapachowym Harry'ego, jego wilk niemal od razu zaczął mruczeć szczęśliwy. Omega zaczęła się zaraz wiercić, a jej powieki uniosły się w końcu, mrugając kilkakrotnie jakby nie wierzyła w to co widziała.

- Alfa? - powiedział cicho, a jego dłoń momentalnie powędrowała w górę, aby poczuć skórę Tomlinsona.

- Dzień dobry rodzinko - potwierdził przypuszczenia męża.

- Jesteś szybko - uśmiech zawitał na jego wargach, a oczy rozbudziły się - Wróciłeś wcześniej?

- Wróciłem tak jak planowałem od początku, jak wyszło że nie lecisz ze mną - przyznał - Ale nie chciałem żebyś za mocno się nastawiał jakby coś nie wyszło. Wróciłem na śniadanie.

- Pomóż mi usiąść, muszę cię pocałować - nie mógł się dobrze ułożyć, brzuch mu dosłownie ciążył, przez swoją wielkość.

- Już kochanie - sam usiadł, po czym pomógł brunetowi ostrożnie się podnieść.

- Rodzice musieli mi pomagać wstawać, już nie daję rady sam - poskarżył się - Nawet nie wiesz, jakim żenującym było prosić mamę aby pomogła mi wydostać się z wanny.

- Mój biedny mąż - wydął dolną wargę - W takim razie prysznice, kiedy nie ma mnie w pobliżu.

- Ale może mi się wtedy zrobić słabo - nie mieli dobrego rozwiązania w tej sytuacji.

- Krótki prysznic zawsze lepszy niż utknięcie w wannie - starał się obrócić sprawę lekko w żart - A teraz poproszę buziaka, bo stęskniłem się.

- Więcej niż małego buziaka - poprawił męża, zarzucając dłonie na jego kark i po prostu przyciągając do siebie.

To trwało dobrą chwilę zanim obaj uznali, że mogą się od siebie odsunąć, chociaż wiedzieli że tego dnia będą w większości nierozłączni.

When We Were YoungOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz