IX

704 112 64
                                    

Trochę spóźniony, ale młyn w pracy mnie dosłownie wymęczył.

Za to na przeprosiny rozdział prawie 2 tyś słów.

To co, jutro next?


Harry został na czas nieokreślony, spał w łóżku Louisa, dołączał do jego biegu i chodził na treningi alfy, stając się nierozłączny z Louisem. Droczył się też nieraz z alfą, czasem z zaskoczenia go klepiąc i rozpoczynając przy tym zabawę w berka.

To był jego stary Harry, który był pełen życia i zarażał swoją energią. Nim się obejrzeli przyszedł dzień meczu finałowego, na który jak się okazało miała przybyć cała rodzina Louisa, tak samo Zayn i Liam.

- Od zawsze, mówiłam że jesteście dla siebie stworzeni - Jay ze łzami w oczach przyciągnęła do swojej piersi Harry'ego - Wasze wilki wiedziały, daliście sobie drugą szansę, to takie piękne.

- Jesteśmy w trakcie mamo - szatyn spokojnie wyjaśnił, nie chcąc mówić wielkich słów  - Ale tak, pozwoliliśmy wilkom działać.

- Ja już swoje wiem - machnęła na niego dłonią - Mój synek, w końcu wykonał dobry ruch - przeszła do alfy i go mocno uścisnęła.

- W końcu - westchnął, kręcąc głową na słowa kobiety, jednak objął ją chętnie.

- Wiesz, że mama zawsze ma swoje zdanie - Mark sam wyglądał na szczęśliwego, odkąd dowiedzieli się o wszystkim przy spotkaniu.

- Zdążyłem się przyzwyczaić do tego - odsunął się od kobiety - Aż za dobrze.

- Matki zawsze mają rację - powiedziała, nie znosząc sprzeciwu - A po czasie to tylko wychodzi - przy tych słowach jasne oczy kobiety wylądowały na Stylesie, na co ten poczuł ciepło zachodzące na policzki.

- Cieszę się, że przyjechaliście - alfa zmienił temat - To ważny dzień dla mnie. Ostatni mecz w sezonie i do tego w tej drużynie.

- Zawsze dla Achooo - Doris zawołała, tuląc się momentalnie do nogi brata.

- Wsparcie rodziny to najlepsze uczucie - ułożył dłoń na plecach dziewczynki i je pomasował.

- Urocze dzieciaczki Jay - Harry żałował, że ominęła go taka rewelacja z życia rodziny Tomlinson.

- To było szaleństwo, nie dość że taka różnica wieku, to bliźniaki - kobieta za każdym razem wzruszała się.

- Zawsze chciała dużą rodzinę, a ja biedny alfa na to przystałem - Mark sapnął z udawaną dramaturgią w głosie.

- Już nie marudź - otrząsnęła się i spojrzała ze zmarszczonymi brwiami na partnera - Kochasz nasze dzieci.

- Oczywiście, że to robię - przyciągnął do siebie żonę i pocałował ją krótko, aby ją przy tym udobruchać.

- Chciałbym, żeby moje małżeństwo wyglądało tak w przyszłości - Louis uśmiechnął się czule.

- Ty i Harry potraficie lepsze rzeczy wyczyniać, więc prosta droga do tego - Lottie trzymała na biodrze Lucky'ego, który ssał smoczek.

- Wszystko przed nami - spojrzał w zielone oczy, mając masę uczuć wobec młodszego.

- Kroczek po kroczku - zielonooki potwierdził, zaraz kaszląc w swoje ramię.

- Wody? - reakcja alfy była natychmiastowa.

- Proszę - powiedział ciężko ze łzami w zielonych oczach.

Szatyn prędko przeszedł do aneksu, gdzie wziął szklankę i nalał wody z kranu, po czym prędko podał młodszemu.

Harry napił się początkowo ostrożnie, zaraz opróżniając kubek z zawartości, a wdzięczny uśmiech zawitał na jego wargach.

When We Were YoungOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz