XLIX

439 64 4
                                    

Brunet czuł jak ich stopy są co chwilę moczone przez fale, kiedy szli późnym wieczorem po plaży.

Przez całą drogę, był schowany w ramionach alfy, przez co czuł jeszcze większą romantyczność tego momentu.

Udało im się dotrzeć nad wodę na zachód słońca, co zachwyciło ich obu. Potrzebowali chwili we dwoje, wiedząc że szczeniaki są w dobrych rękach i w każdym momencie mogli do nich wrócić.

Ich wilki były bardzo spokojne, a do tego delektowały się tym momentem w każdym calu. Mało mówili, ale nie czuli potrzeby większej rozmowy. Chłonęli przyjemną atmosferę i swoje zapachy, byli po prostu wdzięczni za to jak wyglądało ich życie.

Kiedy wrócili do domku, szczeniaki wciąż spokojnie spały, a oni mogli zaspokojeni i szczęśliwi położyć się blisko nich.

- Uwielbiam nasze życie, wiesz? Mam nadzieję, że dalej będziemy dzielić życie rodzinne i zawodowe tak, żeby pogodzić obie te strefy - wyznał alfa.

- Liczę mocno na to - uniósł wzrok - Mamy naprawdę dobre predyspozycje aby wszystko wypracować.

- Wszystko sobie ustabilizujemy, nauczymy się żyć z tym łatwiej i przyjdzie czas na kolejnego szczeniaka - mruknął - Teraz już się tego tak nie boję.

- Czujesz zmianę w sobie? - przybliżył się jednym ruchem do jasnookiego, ale wciąż był blisko śpiących synów.

- Zdecydowanie tak, tej ciąży bałem się i to bardzo, wiesz o tym. Na myśl o kolejnej w odpowiednim czasie czuję podekscytowanie - wyjaśnił.

- Nawet nie wiesz, jaki jestem szczęśliwy słysząc te słowa z twojej strony - zielone oczy aż się załzawiły.

- Widzę to w twoich oczach - sięgnął dłonią do policzka omegi - Razem zrobimy wszystko.

- Oczywiście, że tak - jego głos się delikatnie zatrząsł - W tym roku na spokojnie dokończę płytę, a dalej wypracujemy jak będzie wszystko wyglądać.

- Damy jakoś radę, nasze rodziny na pewno nam pomogą - dodał - Wiemy na kogo możemy liczyć.

Wrócili do Anglii, gdzie niemal od razu zaczęło się odwiedzanie ze strony bliskich, Jay nawet próbowała małżeństwo przekonać aby mogła zabrać na weekend maluchy do Doncaster, do siebie i Marka. Obaj mocno wahali się w tej decyzji, ponieważ szczeniaki nie były wcześniej bez nich dłużej niż kilka godzin, a z drugiej strony Louis naprawdę chciał wziąć Harry'ego na prawdziwą randkę.

- Umowa dwóch dni, ale w razie co odbierzecie ich wcześniej. Możecie też być w Doncaster - mówiła bardzo z sensem Jay.

- Możemy jutro rano dojechać do Doncaster - zasugerował alfa - Chłopcy dadzą sobie radę, a jeden telefon i pojedziemy od razu do Donny - spojrzał na męża.

- Możemy spróbować - zagryzł dolną wargę - Damy wam jakieś rzeczy przesiąknięte mocno naszymi zapachami - Harry od razu zaczął rozmyślać - Do tego muszę odciągnąć mleko, jak Frank coraz mniej o nie prosi, tak Kenzo nie widzi jeszcze zmiany diety.

- Każdy w swoim tempie - zapewniła Jay - Znajdziemy coś dla jednego i dla drugiego. Nie będą mieli u nas źle.

- Wiesz jak nas przekonać na swoją stronę - Harry uniósł kącik ust - Już wiem po kim Louis potrafi być taki przekonujący.

- Uczyłam go pewności siebie od małego - zażartowała - Ale obaj potrzebujecie odpoczynku i czasu dla siebie. Wiem to z doświadczenia. Podziękujecie mi później.

- Czuję, że masz wiele racji mamo - Louis ostatnio pragnął więcej czasu sam na sam z mężem, po prostu tęskniąc za tym.

- A te dwa maluchy zajmą moją głowę, bo Phoebe jest blisko terminu porodu i zaczęłam się trochę stresować - przyznała - Jest mimo wszystko młodziutka.

When We Were YoungOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz