Rozdział 40

1K 81 11
                                    

~Michael~

~~Trzy tygodnie później~~

Minęły trzy tygodnie od ostatniej strzelaniny w moim klubie. Przez ten czas dużo się wydarzyło. Jednak nie było jak na razie aż takiego dużego posunięcia ze strony Nicolás'a. Ta strzelanina była jednym takim posunięciem. Jednak mam wrażenie, że to jest cisza przed burzą. W dalszym ciągu nie mam pewności, kto stoi za tą strzelaniną, ale tego, kto za tym stoi, to nie jest trudno się domyśleć. Niby nie wiem, ale wiem, że musi to być Nicolás. Ten chłopak co go moi ludzie schwytali nic nie powiedział. Wolał zginąć, ale przed tym nie pisnął ani słowa. No ale przecież komu najbardziej zależy na tym aby mnie zniszczyć? Nicolás w tej chwili robi wszystko to co każdy na jego miejscu by zrobił. Z łatwością wykorzystuje moją słabość. No bo w końcu byłby skończonym idiotą, gdyby tego nie wykorzystał. Połączenie się z Gonzalez'em to idealny plan dla Nicolás'a. Może to głupie, że chwalę go, ale ja wiem, że to co on robi, jest to dobre posunięcie.

Tak samo wiem, że planuje na mnie atak. Dzięki Bogu w tym świecie ktoś jeszcze liczy się z moją rodziną. Jednak sama wiadomość, że ktoś doniósł mi o ataku stanowi dla mnie dwa rozwiązania. Jedno z nich jest to takie, że informacje są prawdziwe i faktycznie to o czym wiem, to niebawem się odbędzie. A druga opcja to niestety jest taka, że te donosy są zwykłą podpuchą. Przecież nigdy nie jesteś czegoś pewny w stu procentach. No bo są to tylko słowa, które nie mogą zaznać potwierdzenia w rzeczywistości. Jednak muszę przygotować się na te dwie sytuacje. Nie mam wyboru, a przede wszystkim nie stać mnie na pomyłki. Stawką jest nie tylko nasze dziedzictwo ale i moje jak i życie Nell. A jej życie jest najcenniejsze. Przecież jest cenniejsze nawet od mojego samego. I dlatego chcę coś zrobić aby Nell wiedziała jak bardzo ją kocham. Jeśli w tym ataku zginę, to Nell musi być zabezpieczona na przyszłość.

- Mike, a jak się czuje wujek? - Zapytał się mnie Francisco, spoglądając na mnie z nad papierów.

- Już jest dobrze. Siedzi i wkurwia się jedynie na to, że nie ma co robić w domu, a matka cały czas truje dupę o tym jak ja ich zniszczę.

- Ciotka w dalszym ciągu nie odpuściła?

- No jak widać nie. Naprawdę jej nie rozumiem. Nie wiem nawet w jakim momencie ona się taka stała. No bo jak władza może być ważniejsza od szczęście swojego jedynego syna?

- No wiesz ciotka pochodzi z bardzo konserwatywnej rodziny. Sam wiesz jacy byli jej rodzice. - Francisco zrobił kwaśną minę. - Na samą myśl o tym jacy byli to w dalszym ciągu przechodzą mnie ciarki po plecach.

- To z jakiej rodziny pochodzi to jej wcale nie usprawiedliwia. Z resztą nie ważne, bo ja nie zamierzam jej ulegać. A ojciec jak będzie mieć jej dość, to przyjedzie do biura.

- Niby racja. - Francisco spojrzał na zegarek, który miał na nadgarstku i przetarł palcami swój podbródek. - Dobra Mike ty chyba masz się zbierać?

- Jeszcze zdążę. Jeżdżę tam od tygodnia i po trochę szykuję dzisiejszy wieczór, więc mam dużo rzeczy już za sobą.

- No ale może będziesz chciał jeszcze coś doprawiać. Ja już się tym zajmę jak coś.

- Francisco, najlepiej to ja bym ją gdzieś zabrał poza Meksyk. Jednak obaj wiemy, że nie mogę tego zrobić. Jeśli Bóg da mi kolejną szansę i wyjdę z tego cało to wynagrodze jej wszystko, ale teraz będzie musiało wystarczyć to co mam dla niej. A tobie jestem w cholernie wdzięczny, ale stary nie mogę cały czas wysługiwać się tobą.

- Daj spokój Mike i tak nie mam nic lepszego do roboty.

- No właśnie, a może byś w końcu znalazł jakiś sens? - Powiedziałem unosząc lekko brew do góry.

W imię miłości Mike (The mafia legacy vol.2) (+18) ZAKOŃCZONAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz