Rozdział Szósty

576 10 0
                                    

                        - MAJA -

Łzy spływały mi po policzkach kiedy siedziałam w salonie w domu. Trzymałam w rękach moja sukienke, jedyna piękna i bardzo droga rzecz jaką miałam na ten cholerny bal. A teraz jedynie zostały z niej strzępy. Czasami czułam się jak cholerny kopciuszek w tym momencie. Ja naprawde chciałam iść na ten bal i zobaczyć się z Nicholasem. Jego słowa... Jak na mnie spojrzał. Ale to by się nie udało. Muszę trzymać się od niego z daleka. On nie jest dla mnie, moja macocha i przybrana siostra mieli rację......

           - PARE GODZIN WCZEŚNIEJ -

Właśnie przyszłam do domu no i z zakupów. Pierwszy raz w życiu kupiłam sobie coś pięknego. Coś wartego ubrania i uwagi. Nic innego co miałam w domu nie nadaje się na ten bal charytatywny. Nawet kupiłam nowa bielizna którj Sally mi zazdrościła. - Och widzę że dobrze się trzymasz. Zapomniałaś już o siostrze i matce? Spojrzałam na drzwi gdzie stała moja macocha i siostra przybrana. - A coz to? Nowa sukienka. Musiała kosztować cie sporo.

- Pierwszy raz kupiłam sobie coś, ja wam oddaje wszystko co mam. A to jest na bal.....

- Na bal? Na ten gdzie będziesz się uganiać za swoim szefem? Moja matka zaśmiała się wyrywając mi sukienkę która zaczęła rwać na moich oczach...

- Umawialiśmy się inaczej. Miałaś nam płacic i oddawać wszystko co zarobisz. Jesteś nam to winna. Mieszkałaś u nas, skończyłaś studia, miałas co chciałas ale nic za darmo. Nie po to płaciłam tyle lat za ciebie żebyś teraz bawiła się w najlepsze.

- Proszę... Nie... Oddam wszystko ale proszę nie to....

- Nie płacz siostrzyczko. Myślisz że taki mężczyzna jak twój szef spojrzy na ciebie. Zanim mogłam coś powiedzieć szarpnęła mnie za włosy. - Jesteś nikim.... Jesteś zwykła, brzydka. Nie jesteś kobietą na którą on zasługuje. Jesteś nikim.... A my po prostu ci po mogłyśmy żebyś nie zrobiła z siebie głupca.

- Następnym razem myśl zanim coś zrobisz. I pamiętaj co jesteś nam winna.
.........................

- Boże moja kochana! Sally przyulila mnie mocno do siebie. Nie mogłam przestać płakać naprawdę nie mogłam. - Boże co za suki.. Nie placz naprawimy to.

- Jak? Kosztowała mnie naprawdę dużo Sally. Nie stać mnie na nową. A ja naprawde nie mam nic innego do ubrania. Nie idę nigdzie mam dosyc, a poza tym mają rację.

- Nie, nie mają racji. Zawsze to robia odkąd twój ojciec umarł robią wszystko żebyś się źle czuła. Nie moga kazać ci płacic za coś czego nie zrobiłas.

- Utrzymywali mnie z pieniędzy które ojciec zostawił, płaciła za studia. Więc..

- właśnie placila za pieniędzy twojego ojca które zostawił dla ciebie a nie dla nich. Więc nie jesteś im winna nic. Nie płacz Majka po aż serce mnie boli.

- Ja naprawdę... Ucieszyłam się kiedy powiedział że chce żebym przyszla. Naprawdę chciałam iść.... Ale ja i on.. Ktoś taki jak ja z nim.....

- Masz napij się. A czemu nie?

- Całe życie będę płacila tym baba rozumiesz nigdy nie dadzą mi spokoju. Do tego różnimy się. Ja nie jestem bogata i nigdy nie będe. Jak to będzie wyglądać taki bogaty i najlepszy przedstawiciel w firmie i biedna asystentka? Czas się obudzić. To by nigdy się nie zdazylo. Nic między nami nie będzie.

- Nie chce żebyś tak o sobie myślała. Znajdziemy sposób żebyś poszła.

- Nie, nie chce.

                         - NICHOLAS -

- Widziałeś Pannę white? Zapytałem Luka wchodząc do firmy. Zawsze o dziewiątej siedziała przy biurku. A dzisiaj jeszcze jej nie było. Musiałem z nią porozmawiać a bardziej o tym czemu nie przyszła. Nawet ten buc Vincent przyszedł dla niej. Nie odbiera telefonu ani nie przyszła na czas.

- Nie, jeszcze nie. Moze autobus się spóźnił.

- Autobus?

- Tak, Maja jeździ tu autobusem nie ma niestety auta. Próbuje być na czas ale wie Pan jak to jest z autobusami.

- Tak, tak wiem. Daj znać jak będzie w firmie. Albo powiedz jej żeby przyszła do mojego gabinetu.

- Dobrze.

Nie wiedziałem że Maja jeździ tutaj codziennie autobusem. Raz tylko raz spóźniła się ale nie dałem jej się wytlumaczyc czemu. A mogłem czasami naprawdę byłem chamem. Nigdy tak naprawdę nie dałem sobie sznasy żeby jej poznać. Porozmawiać. Praca zawsze była bardziej ważna dla mnie niz coś innego. Niewiem czemu nie przyszła. Wszyscy wiedzieli ze miała być. Miałem nadzieję że nic się nie stało.

                         - MAJA -

Weszłam do firmy trochę spóźniona. Miałam dac znać Nicholasowi ale jednak nie zrobiłam tego. Może będzie lepiej jakby mnie zwolnił. Może wszystko byłoby bardziej łatwe a nie tak skomplikowane? - Hej Maja, Pan Knight chce z tobą gadać. Szukał cie wiec powiedziałem że pewnie autobus ci się spóźnił.

- Nie kłamałeś, dziękuję mimo wszystko Luke.

- Nie ma za co.... Czemu nie przyszłaś wczoraj? Pan Knight cie szukał no i jakiś Vincent.

- Oh, coś mi wypadło i nie mogłam niestety przyjść. Może następnym razem. Przyjdę pogadać później, powinnam iść do niego.

- Dobrze, pogadamy później. Narazie Majka.

Szlam do jego gabinetu ale jakoś się nie spieszyłam. Co miałam mu niby powiedzieć? Czy będzie go obchodziło że nie przyszłam na ten bal? A może wcale tak naprawdę nie zauważył? Zapukalam słysząc jego głos, wchodząc do środka.

- Długo kazałas na siebie czekać dziś maja. Powiedział zamykając laptopa. Czemu musiał byc taki przystojny.

- Przepraszam Panie Knight ale tak jak mówił Luke spóźnił się mój auto bus.

- Nigdy nie mówiłaś mi że jeździsz autobusem. Byłym mniej surowy wtedy.

- Nie było o czym mówić. Czy chce Pan coś jeszcze ode mnie? Spytałam widząc jak się spiął. A ja nie moglam przestać myśleć o tym jak wczoraj prawie mnie pocałował... Jego słowa.

- Nie mów do mnie Pan kiedy jestesmy sami. Chyba rozmawialiśmy już o tym?

- Nie powinnam.....jest Pan tylko moim szefem nikim więcej.

- Więc jako twój szef każe ci mowic do mnie po imieniu. A jak nie to będą konsekwencje.

- Mogę już iść? Szepnelam kiedy znów stanął tak blisko mnie nie wiedziałam co powiedziec.

- Nie, nie dopóki nie powiesz czemu wczoraj nie przyszłas?

- Coś mi wypadło... Nie dałam rady. Powiedziałam ale chyba nie wierzyl w moje słowa ani trochę.

- O co chodzi Maja? Nie mówisz mi prawdy.

- Czasami lepiej nie mówić prawdy. Ja naprawdę powinnam wracać do pracy.

- Unikasz mnie. Czemu?

- Bo tak jest lepiej... Jesteś moim szefem a ja tylko twoja asystentka nic wiecej.

Jego ręka dotknęła mojego policzka muskając go aż dotknął mojej szczęki tak że mogłam tylko patrzeć na niego.

- Nie jesteś tylko moja asystentka. Od kad wrócilismy z Londynu coś się zmienilo nie sądzisz?

- To co się stało nie powinno mieć miejsca. Nie powinniśmy spać w jednym łóżku czy...

- Żałujesz? Zapytał a ja mogłam tylko po kiwać głowa nie.. Bo nie żałowałam niczego z tych dni.

- Ja też nie zalowalem....ale żałowałem ze nie zrobiłem jednej rzeczy która powinienem.

Jego usta dotknęły moich całując mnie namiętnie i delikatnie... Coś kazało mi to skończyc ale poddałam się przyciągając go bliżej i odwzajemniajac ten pocałunek. Nigdy nie czułam się tak jak teraz... Jego usta były perfekcyjme... Był taki delikatny i dokładny... Czułam się tak jakby nasze usta były stworzone dla siebie.

Stworzeni Dla Siebie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz