Rozdział Siódmy

697 14 0
                                    

                            - MAJA -

Odusnelam się od niego szybko chcąc wyjść z jego gabinetu ale zamknął drzwi spowrotem patrząc na mnie. To było coś innego... Coś czego nigdy w zyciu nie poczułam to nikogo..... Nie wiem czemu akurat musi to być ktoś z kim nie mogę być. - Musze iść ktoś mógł zobaczyć.

- Nie interesuje mnie to... Czemu ciągle uciekasz ode mnie? Powiedz o co chodzi, czego ty chcesz Maja?

- Niewiem...niewiem czego chce. Ale wiem że to jest złe i nie powinno się zdarzyc, nic nie powinno się zdarzyć ani tutaj ani w Londynie!

- Dlaczego? Czemu nie? Powiedz mi czemu?

- Bo tak, bo jesteś moim szefem i tak było od miesięcy! Nigdy nie spojrzałeś się na mnie jak na kogoś na kim mogłoby ci zależeć. A ja nie jestem i nigdy nie będą jedna z tych kobiet które przychodzą do ciebie na numerki. Nie jestem taka.

- Czy ja powiedziałem że masz taką być? Że chce szybki numerek od ciebie? Jakbym tego chciał zrobiłbym to na początku. Mogę być skurwielsm i zimnym chamem ale nigdy nie chciałem cie wykorzystać. Akurat ty na to nie zasługujesz. Jesteś za dobra za delikatna dlatego byłem jaki byłem w stosunku do ciebie. Żeby nieyslec o tym jak bardzo cie pragnę. Szepnal muskając moje usta swoimi.... - Ale odkąd Wróciliśmy z Londynu nie mogę przestać o tobie myslec. I nie było nikogo w moim życiu od tego czasu. Nie potrzebuje nikogo żeby nie myśleć o tobie bo i tak, to się dzieje z kim nie będę myślę o tobie.

- Szefie......

- Nie mów do mnie tak kurwa formalnie nie po tym wszystkim. Nie mogłam się ruszyć wszystko co powiedział utkwiło mi w głowie i ja też go pragnęłam. Jak nigdy wcześniej. Ale......

" Jestes nikim.... Myślisz że taki mężczyzna jak twój szef bylby z kimś takim jak ty?"

- Maya powiedz coś do cholery.

- Nie powiem ze nie chce tego bo chce, chciałam. Ale.... Ja nie jestem dla ciebie.

- Bo? Daj mi jeden przyklad czemu?

- Jesteśmy za inni. Jesteś, bogaty i wszyscy cie znają, masz firmę. A ja jestem.... Biedna asystentka. Widziałam jak się spina chwytając moja szczeka delikatnie tak żebym patrzała tylko na niego.

- To co powiedziałem wtedy to byl błąd którego żałuję. Nie to miałem na myśli wtedy.....

- To nie chodzi o to co powiedziałeś. Zapomniałam o tym kompletnie. Każdy zobaczy to co ja widzę.

- W dupie mam czy jesteś biedna czy bogata. To tak samo jakbyś powiedziała że nie będziesz ze mną bo jestem za biedny albo nie wystarczajco bogaty. Nie lubię takich głupich insynuacji.

Westchnęłam nie wiedząc co mam jeszcze powiedzieć żeby zniechęcić go od siebie. Ale nie było nic innego co mogłam powiedzieć. Był nie ugiety.

- Chodź ze mną randke. Powiedział nagle odchodząc ode mnie.

- Co? Wykrzytusilam wreszcie z siebie. Ja i mój szef na randkę? Chciałam tego ale.....

- Jedna randka dzisiaj wieczorem. Może moje słowa nie wystarczają ci żeby uwierzyc w to co mówię więc może randka ze mną coś pomoże.

- Niewiem.....

- Maja jedna randka...chyba że nie masz ochoty lub wolisz tego dupka Vincenta... To powiedz.

- Nie... Nie wolę jego. Dobrze jedna randka.

- Przyjade po ciebie o 7.

- Nie.... To znaczy.. Może po prostu spotkamy się tam. Zapytałam nie chcąc żeby wiedział że mieszkam w biednej okolicy..... Jak ktoś kto pracuje w takiej firmie może mieszkać w takiej okolicy?

- Powiedzialem ci ze nic mnie nie odstraszy ani nie zmienie zdania co do ciebie. Przyjade po ciebie.

                        - NICHOLAS -

Niewiem czemu tak bardzo się boi żebym po nią pojechał czy to że chce z nią wyjść. Mam gdzieś czy jest biedna czy też bogata. Mnie interesuje ona, jaka jest a nie to ile ma w portfelu. Chociaz zastanawia mnie jedno. Jeżeli pracuje w takiej firmie jak moja, czemu nie ma pieniędzy? Albo ma jakieś problemy albo za mało place. Byłem poważny we wszystkim co powiedziałem Maji dzisiaj. Pragnę jej, I chce ja..odkąd Wróciliśmy. A ten pocałunek tylko to potwierdzał. Miałem dużo kobiet ale do zadnej nie czułem nic, kompletnie nic jak do Maji. Czuję coś do niej kiedy jest tak blisko. I chce żeby była moja. Żeby wszyscy wiedzieli do kogo należy. I żeby ten gnój Vincent zostawil ja w spokoju.

Do, mojego gabinetu weszła osoba której nie chce tutaj. Vanessa......

- Co ty tutaj robisz co? Syknelam na nią.

- Przyszłam porozmawiać.... Dawno cie nie widzialam.

- Raczej nie mam ochoty oglądać kogoś takiego jak ty. Nie wyraziłem się jasno kiedy kazałem ci tu wiecej nie przychodzic. Ukradłaś sobie to co chciałas, ode mnie wiecej nie dostaniesz.

- Ukradłam? Byliśmy zaręczeni więc myślałam że co twoje to i moje.

- Tak moglo byc gdy nie fakt że znalazłem cie w naszym domu ze swoim pierdolony eks. A i poszłaś z nim zabierając sobie prawie milion.

- To był błąd, ja nie myślałam wtedy. Ty ciągle pracowałeś, a on tak jakoś przyszedł i się wydarzyło. Ale zabrał mi pieniadze zostawiając mnie tu sama.

- Chloptas cie wykorzystal więc myslisz że weźmiesz mnie na litość? Trzeba było myśleć o tym wcześniej.

- Przecież kochasz mnie. Zawsze mnie kochałeś... A to że jesteś cały czas sam tylko pokazuje jak bardzo jesteśmy na siebie skazani.

- A kto ci powiedział że jestem sam co?

- Twoja matka... Ona mi wybaczyla i chciałaby żebyśmy byli razem...

- Posłuchaj mnie uważnie. To że moja matka jest naiwna i ci wierzy nie robi na mnie żadnego wrażenia. Teraz kiedy trochę czasu minęło dziękuję bogu że nie pozwolił mi zrobić takiego błędu. Ja cie nie kocham i ty mnie nigdy nie kochałas. Chciałas pieniądze a ja robiłem tak żeby zadowolić matkę. Nic dla mnie nie znaczysz a jak tak dobrze dogadujesz się z moją matka powiedz jej że jest w błędzie jeżeli myśli że nikogo nie mam.

Stworzeni Dla Siebie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz