Rozdział Pietnasty

408 3 0
                                    

                          - NICHOLAS -

- Czasami nie rozumiem kobiet. Jak chcesz pomóc źle, pomożesz też źle. Ale też ja rozumiem. Bo wreszcie zgodziła się żebym jej pomógł ale nic jej nie powiedziałem.. A mogłem. Powiedziałem do Zacha kiedy siedzieliśmy w barze pijąc drinki.

- No mogłeś, trochę spieprzyłeś ta sprawę. Mogłeś jej powiedzieć co planujesz.

- Nie pomyślałem... Wogule o tym nie pomyślałem. Powiedziałem pijąc drinka. Cały cholerny weekend nie odezwała się do mnie, nawet mi nie odpisuje.

- Wybaczy ci, musi to przetrawic a tak wogule powiem Ci ze niezła ma ta rodzinkę.

- Daj spokój nigdy nie widziałam tak durnych i pustych kobiet jak te. Szczerze mówiąc to dogadały by się z mója matka.

- No tak, one napewno zostały by kumpelami. Słyszałeś coś od Vanessy?

- Nie i mam nadzieję że tak zostanie. Nie chce jej widzieć ani słuchać.

- Widziałem ja wczoraj jak jadła lunch w mieście a twoja matka. Widać że jej uwierzyła i wybaczyła. Pytanie co zrobi kiedy spotka Maje. Wiesz ze kiedyś to się wydarzy nie?

- Wiem i boję się tego. Ona będzie chciała zmienić Maje tak jak Vanesse. To jej się udało ale Maja..

- Nie uda jej się. Zna swoją wartosc nawet tobie się nie dała. Twoja matka będzie musiała się zmienić.

                     - MAJA -

- Majka długo będziesz się ma niego gniewać, bo trochę mi go szkoda. Sally powiedziała siedząc u mnie w biurze. Cały weekend ignorowałam Nicka i trochę mi go brakuje. Dzisiaj też unikałam go ale już chce mi się wrócic do niego, przytulić go. Moja macocha zadzwoniła do mnie tego dnia kiedy się spotkali że ma nadzieję mnie więcej nie widziec i nie chce nic więcej ode mnie. Pomógł mi... Tak jak obiecał.

- Niewiem... Też mi go trochę szkoda. To już trzeci dzień... Powiedziałam przygryzajac wargę.

- To idź do niego, Zach na mnie czeka więc ja idę a ty pogadaj z nim. Nigdy nie obrażasz się na długo.

Sally wyszła a ja zajęłam się praca. Nicholas i tak był na spotkaniu na którym nie musiałam być. Nie którzy szli już do domu, a ja dalej siedziałam. Jak zawsze weszłam do pustego biura szefa zostawiając mu raporty. Zanim się odwróciłam wiedziałam że byl w środku. Drzwi się zamknęły a ja przygryzlam wargę odwracjac się do niego.

- Przyniosłam raporty. Powiedziałam a Nicholas skinął glowa podchodząc do biurka omijając mnie.

- Dziękuję, jutro mamy spotkanie z Vincentem przyjedzie tutaj około jedenastej.

- Dobrze, mam coś przygotowac?

- Nie, nie trzeba. A teraz powiedz mi Panno white ile jeszcze będziesz mnie karać? Zapytał a jego ciemne oczy patrzyły na mnie w taki sposób że miekkly mi nogi. - Długo będziesz się do mnie nie odzywac? Zapytał podchodząc do mnie.

- Niewiem.... A dalej będziesz ukrywal przede mną takie rzeczy? Dotknął pasma moich włosów które schował za moje ucho.

- Nie, mogłem ci powiedzieć ale nie pomyślałem bo liczyło się tylko dla mnie to żeby te idiotki dały ci spokój. Tym razem myślałem wyłącznie o tobie...

- Słyszałam co im powiedziales. Że zabiłbys dla mnie.

- Zrobiłbym to.....nie spodziewałem się że tak bardzo cie pokocham ale nie żałuję. Żałuję tyko że tak długo zwlekałem bo już dawno mogłybys być moja żona. Jego słowa naprawdę czasami były jak sen... W życiu nie pomyślałabym że to się wydarzy. - Ale niedługo i tak nią będziesz jeżeli mi wybaczysz kochanie.

Nie powiedzialam nic więcej tylko wbijalam się w jego usta gwałtownie. Nicholas od razu przyciagnal mnie bliżej całując jeszcze bardziej intensywnie. Jego rękę chwyciła mnie delikatnie za szyję odciągajac of siebie. Pocałował moje usta przelotnie.

- I co? Wybaczyłaś mi?

- A chciałbys? Szepnęłam.

- To wogule pytanie?

- Tak, tak wybaczam ci.. Nie umiem się gniewać długo ale mogłeś mi powiedziec o tym spotkaniu. W ich oczach byłam pusta idiotka która o niczym nie wiedziała.

- Nie mów tak więcej o sobie kochanie, nie jesteś pusta ani idiotka. Tak, mogłem ci powiedzieć i zaluje że nie powiedziałem. Spieprzylem to.

- Spieprzyłeś ale wybaczam. Nie chce się kłócić a zwłaszcza o nie.

- Więc nie kłócmy się.
.....................

Drzwi zamknęły się za nami szybko i głośno ale nic nie słyszałam w tej chwili. Przyszpilil mnie do ściany całując moja szyję delikatnie ale tak intensywnie że nie mogłam o niczym innym myśleć. Jego ręka ściągnęła ze mnie sukienkę szybko i zwinnie. Stałam przed nim tylko w bieliźnie czując jak droczył się ze mną kiedy czułam jak jego ręke na moich udach. Sunal swoimi rękami po moicj udach całując moja szyję.

- Jesteś taka piękna.... Taka idealna. Szepnął kiedy jego pocalunki czułam na mojej szczęce, szyji. Wplotlam ręce w jego włosy przyciągając go blizej. I wreszcie jego usta wylądowały na moich kiedy zerwał ze mnie resztę bielizni i podniosl kierując się do sypialni.

Obudziłam się wcześniej nie mogąc już spać. Cały czas myślałam o czymś o czym chciałam pogadać z nicholasem. Ubrałam jedna z jego koszul która była na mnie jak sukienka kierując się na dół żeby nie obudzić Nicka. Czułam się... Taka wolna od Stacy i jej matki..jakby ktoś ściągnął ze mnie cały ten ciężar.

" Kocham cię córeczko, oni się tobą zaopiekuja, pamiętaj o tym."

" Tato, boję się... Nie zostawiaj mnie. Nie dam sobie rady...."

" Dasz ze wszystkim z czym będziesz miała się zmiezyc. Wierzę w ciebie naprawdę Maju."

" Poszłaś na studia, dostałaś co miałaś dostać a teraz nam za to zaplacisz o wreszcie powiem stop."

" Nic wam nie jestem winna... Ja... "

" Jesteś... Jesteś nam winna wszystko! " wrzaszsnela.

- Maja? Szklanka wypadła mi z ręki kiedy usłyszałam głos Nicholasa. Nawer nie zauważyłam kiedy łzy zaczęły mi płynac z oczu.

- Przepraszam.. Zaraz posprzątam i odkupię... Szepnąłem spoglądając na kryształ który wypadł mi z ręki.

- Maja zostaw to, to tylko szklanka.

- Nie... Ja..naprawie to, jestem ci winna to. Szepnelam czując jak podnosi mnie z podłogi i siada na blat w kuchni. Sam poszedł i posprzątał to szkło leżące tam.

- Nic nie jesteś mi winna. To zwykła szklanka nic więcej. Powiedział podchodzac do mnie. Wytarl łzy z moich policzków. Przytulilam się do niego mocno czując się tak dobrze z nim.

- Dziękuję.... Dziękuję że mi pomogłeś z nimi.... Żeby nie ty....

- Nie musisz mi dziękować. Zrobiłbym o wiele więcej dla ciebie niż to. Chcę żebyś przestała się martwić, myśleć że jesteś winna im coś czego nie jesteś.

- Czuje się taka.... Taka wolna. Aż za wolna..... Myślałan że do końca życia będę musiała się z nimi... Kłócić i.... Miałam dosyć....

- Wiem, ale już więcej nic od ciebie nie wezmą. Możesz być spokojna. Ale, musisz mi powiedzieć czy zrobily ci krzywdę?

- Czasami... To znaczy, raz czy dwa spoliczkowaly mnie czy chwyciły za włosy. I to wszystko.

- Wszytko? Kurwa, nie nazwiesz ich ludźmi..... Nikt więcej cie już nie skrzywdzi. Nikt......

- Czemu ja? Czemu nie żadna inna? Zapytałam czując jego rękę na moim policzku.

- Bo jesteś moja...dlatego. To żadnej nie poczułem tego co do ciebie. Jesteś cała moja i to się nie zmieni. Wątpisz we mnie? Zapytał uśmiechając się na co nie mogłam nie odwzajemnić.

- Nie, nie śmiałabym. Chciałam zawsze zakochać się tak jak moja mama zakochała się w moim ojcu...chcialam taka prawdziwa miłość. I znalazłam taka.

- Jest nas dwoje Panno White. Bo ja też znalazłem swoją pierwszą prawdziwa i ostatnia milosc.


Stworzeni Dla Siebie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz