Rozdział Czterdziesty Pierwszy

215 3 0
                                    

- NICHOLAS -

- Widzę że jesteś zajęty synu. Tata powiedział kiedy przyszedł do mnie do gabinetu. - Nie masz czasu nawet zadzwonić do ojca ani odwiedzić. Marianne obraziła się na amen na ciebie.

- Wynagrodzę jej to. Mamy zamęt w firmie a do tego jeszcze planujemy ślub z Maja.

- Za parę tygodni się odbędzie?

- Tak nie takie parę. Trzy tygodnie. Powiedziałem....za trzy tygodnie mieliśmy być po ślubie. Mieliśmy już sale, Maja i Sally zajęły się dekoracjami. A dzisiaj miała iść kupić sukienkę. Ublagalem ja żeby wzięła kartę i kupiła sukienke. Nie lubiala jak wydawałem na nią pieniędze ale taka już była. I tak na końcu wygrałem i zgodziła się. Nie chce żeby patrzała na ceny, chce żeby wybrała taka sukienkę jaka jej pasuje. Jaka sobie wymarzyła. Od dobrych paru tygodni planowaliśmy wszystko. Zostala kwestia obrączek, tortu i takich małych rzeczy. A tak wszystko było gotowe. Nie chcemy niczego dużego. Matka też nie odzywała się od tych tygodni dając nam spokój. Ale to cisza przed burza, wiem o tym.

- Cieszę się za twoja matce nie udało się was rozdzielic. Maja pasuje do siebie i widzę że kochacie się.. Cieszę się że nie popełniłeś mojego błędu.

- Przecież ty też możesz zacząć od nowa.

- Ja? Och Nicholasie ja jestem już za stary na miłość. Miałem swoją szansę i nie skorzystałem ale chce rozwodu.

- Matka już wie?

- Wie, nie jest zadowolona bo to jest chanba dla naszej rodziny. Ale ja nie będę z nią mieszkać. Oddam jej dom a ja kupię sobie jakieś mieszkanie w mieście. A właśnie, ty masz mieszkanie?

- Tak, I jak chcesz nie mam nic przeciwko żebyś w nim mieszkał.

- Napewno? To tak tymczasowo.

- Nie mam nic przeciwko tato.

- Dobrze, dziękuję. A i chciałem zaprosić ciebie i Maje na kolacje do mnie dzisiaj. Matki powinno nie być więc Marianne ugotuje nam coś dobrego a chce spytać Maje o coś.

- Coś się stało?

- Maja nie ma ojca a raczej ktoś musi poprowadźic ja do ołtarza więc ja chciałbym zrobić to dla niej jeżeli nie masz nic przeciwko.

- Nie, nie mam ale nie spodziewałem się tego.

- Nie jestem twoja matka. Nie będę osądzal Maji bo mimo wszystko jest wspaniała dziewczyna. Wiec namów ja i przyjdźcie.

- Dobrze pogadam z nią. Kiedy mój ojciec wyszedł Luke wszedł do mojego biura trzymajac jakis liścik i pudełko.

- To przyszło dla Pana, ktoś to zostawił na recepcji..

- Wiesz kto?

- Nie, nie mam pojęcia. Nikt nie wie mogę kazac sprawdzić monitoring jeżeli Pan chce.

- Nie będzie to potrzebne dziękuję Luke. Otworzyłem pudełko w którym były zdjęcia moje i Vanessy zanim zerwaliśmy i komplet bielizny.

" Pamiętasz jak kiedys to nosilam dla ciebie? Twoja dziewczynka nigdy nie dorówna mi... Możesz jej to dać i udawać że to ja... Może przypomnisz sobie jak nam było ze sobą dobrze."

Od tygodni się nie odzywała do teraz. Co do cholery ma być? Czy normalny człowiek tak się zachowuje? Czy to jest normalne? Schowałem pudełko do biurka narazie nie chcąc o tym myśleć.

- MAJA -

- Sukienka będzie naprawdę prze piękna. Będziesz wyglądała jak jakaś księżniczka ale taka skromna i naturalna. Sally powiedziała kiedy szłyśmy w stronę firmy. Wybrałam swoją wymarzoną sukienkę która jest piękna ale skromna tak jak lubię.

- Jest piękna.... Naprawdę mi się tak bardzo podoba....

- Twojemu mężowi tez się będzie podobać. Powiedziała śmiejąc się kiedy weszliśmy do srodka. Wszyscy się patrzeli bo nie byłam ubrana jak do biura. W ogrodniczkach, tenisowkach i włosy miałam w nie schludnym koku. Było naprawdę gorąco na dworze a musiałam ubrać coś wygodnego jak miałam latać po mieście.

- Jesteście już, jak zakupy? Zach spytał przychodząc do recepcji.

- Udane... Dobrze to ja was zostawiam. Widzimy się jutro. Powiedziałam idąc w stronę mojego biura gdzie zostawiłam laptopa. Wzięłam go i zatrzymałam się przy biurze Nicka. Siedział taki zamyślony i coś mi mówiło że coś się stało.

- Nicholas? Spytałam wchodząc.

- Nie spodziewałem sie ciebie tutaj. Powiedział prostując się w krześle.

- Musiałam wrócić po laptop.

- Jak zakupy?

- Dobrze, wybrałam już sukienkę. Mam nadzieje ze ci się spodoba. Uśmiechnal się przyciągajac mnie na kolana.

- We wszystkim mi się podobasz. A napewno będziesz ślicznie wyglądać.

- coś się stało? Masz dziwna mine?

- Wszystko dobrze... Mój ojciec tu był i zaprosił nas na kolację. Chciałby z tobą o czyms pogadać. Mojej matki powinno nie być. A raczej nie będzie chciała się z nami widzieć.

- No dobrze, to pójdziemy. Kiedy kończysz?

- Właśnie teraz. Muszę jeszcze iść do sali konferencyjnej po telefon. Zostawilem go tam.

- Dobrze to poczekam na ciebie. Zeszłam z niego całując jego usta i wyszedł do sali. Siedziałam w jego krześle potrzebujac długopis bo Sally właśnie wysłała mi numer dobrej krawcowej. Musiałam spisać. Otworzyłam jego szufladę w biurku ale znalazłam pudełko. Nie wiem co we mnie wstąpiło ale otworzylam je i zamarlam widząc bieliznę, zdjęcia i ten liścik. Serce mi się scisnelo kiedy go czytałam. Czy to dlatego miał taką minę? Może go ruszyło to co napisała i miał wątpliwości co do ślubu i nas?

- Idziemy? Spytał kiedy wstałam za jego biurka.

- Tak, możemy iść. Co?

- Nic po prostu kręcisz mnie jak siedzieć przy moim biurku. Uśmiechnal się kiedy wychodziliśmy. Czy powie mi o tym czy też po prostu zachowa to do dla siebie?

Stworzeni Dla Siebie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz