33

204 23 8
                                    

Od mojego spotkania z Vees minęły dokładnie dwa tygodnie. Zastanawiałam się czy na pewno dobrze zrobiłam odmawiając im. Gdybym postąpiłabym inaczej miałabym silnych sojuszników, ale postąpiła wbrew sobie. W jakiś sposób dołączając do nich zdradziłabym Alastora i swoje zasady.
A propo Alastora byłam na niego zła, że mnie zostawił bez słowa wyjaśnienia. List, który mi zostawił nie wyjaśniał sytuacji.
Wszystkie pozytywne uczucia jakie do niego miałam na przestrzeni czasu zmieniły się w nienawiść. Z jednej strony bardzo za nim tęskniłam, a z drugiej byłam bardzo zraniona jego zachowaniem.
Gdyby wrócił nie wiem czy wybaczyłabym mu. Choć mogłam się mylić w moim osądzie, bo nadal za nim bardzo tęskniłam. Nasza więź jest silna i był mi bardzo bliski przez tyle lat jak nikt inny. Tylko on znał mnie na wylot i wszystkie moje tajemnice.
Moje myśli od kilku dni krążyły wokół dzisiejszej eksterminacji. Tegoroczną czystkę spędzam z Rosie i innymi kanibalami, bo nie lubię w tym czasie być sama.
Przygotowywaliśmy miasteczko na atak egzorcystów, aby ludzie Rosie byli tak bezpieczni jak tylko się da. Pomagał każdy, nie było wyjątków. Nawet Susan pomagała zamiast narzekać.
Za kilka minut miało rozpocząć się prawdziwe piekło, a ja jeszcze sprawdzałam zabezpieczenia wszystkich schronień na terenie Canibal Town. Wszyscy inni byli już w schronieniach. Chciałam, aby jak najmniej dusz zginęło.
-Aria choć do środka. Nic więcej nie możesz zrobić!- krzyknęła Fnanklin machając ręką.
Niechętnie ruszyłam w jej stronę i weszłam do sklepu Rosie. Jak tylko przekroczyłam próg na mojej twarzy zagościł uśmiech, chciałam dodać otuchy innym.
Drzwi za mną zostały zamknięte, a po chwili dodatkowo zaryglowane.
Usiadłam obok Rosie i Franklin, która chwile wcześniej wołała mnie, przy stole i pogrążyłam się w myślach na temat eksterminacji.
-Aria chcesz kawy czy herbaty?- zapytała przywódczyni kanibali.
-Herbaty- powiedziałam.
Po chwili dostałam swój napój, za który podziękowałam. Piłyśmy napar w ciszy. Nie tylko my zachowywałyśmy ciszę. Sklep był pełen kanibali, ale nikt z nich nie prowadził rozmów.
Wszyscy siedzieli w grobowej ciszy i czekali na rozpoczęcia eksterminacji, która niestety miała rozpocząć się lada moment.
Ku naszemu nieszczęściu nie musieliśmy na to długo czekać.
Zaczęło się, wiedzieliśmy to po wybuchach, hałasach i krzykach.
Najchętniej to bym wyszła walczyć przeciwko armii Adama, ale sama nie miałabym szans. Taki wyczyn to było pisanie się na pewną śmierć.
Kilka eksterminatorów na pewno bym ogłuszyła, bo z tego co wiedziałam nas aniołów nie dało się zabić, w przeciwieństwie do grzeszników.
Moim najgorszym koszmarem byłoby to gdybym została pojmana przez Adama lub Lute i zabrana spowrotem do nieba, a potem umieszczona w jakim odosobnionym miejscu. Wtedy nikt by nie wiedział co się ze mną stało i nikt by nie mógł ruszyć mi na ratunek.
Podeszłam do zabitego deskami okna i wyjrzałam przez szparę w drewnie.
Rozejrzałam się czy jesteśmy bezpieczni. Na razie nasze schronienie zapewniało nam bezpieczeństwo.
Tylko na jak długo? Mam nadzieję, że nie będę musiała się o tym przekonać.
Wróciłam do stolika, bo nie chciałam potrzeć jak ekstermimatorzy dokonują rzezi na mieszkańcach tego świata. 
Wtem do naszych uszu dotarł huk. Ktoś uderzał raz za razem w nasze drzwi. Momentalnie wstałam, tak jak Rosie, Franklin i paru innych kanibali.
-Tylko spokojnie, przejdźcie na drugą stronę sklepu najdalej od drzwi- rozkazała Rosie.
Wszyscy obecni w sklepie natychmiast to uczynili. Natomiast ja stanełam razem z przywódczynią i Franklin na samym początku tłumu.
Pośrodku nas osłonięte były dzieci, które bardzo się bały i panikowały. Kilka osób próbowało je uspokoić, lecz bezskutecznie.
Czekaliśmy w napięciu na to co miało nadejść, wszyscy wiedzieliśmy, że egzorcyści mogą się tu dostać. Mieliśmy małe szanse na to, że wszyscy przeżyjemy.
Nagle drzwi nie wytrzymały, a do środka wpadło czterech przeciwników.

Upadła gwiazda | Hazbin HotelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz