34

209 23 6
                                    

Nie myśląc wiele przemieniłam się w czarnego wilka i rzuciłam się na nich. Chciałam w ten sposób dać czas reszcie na ucieczkę i znalezienie innej kryjówki.
Mój wyczyn ich zaskoczył, a siła w jaką w nich wpadłam odsunęła ich od drzwi. Przy uderzeniu poczułam ból w ramieniu, ale to zignorowałam.
Kanibale obecne w sklepie od razu to wykorzystali i razem z dziećmi wybiegli na zewnątrz. Miałam nadzieję, że znają inną bezpieczną kryjówkę, bo zostanie tu gdzie wdarli się egzorcyśli byłoby głupie.
Gdy tylko wszyscy opuścili budynek też to zrobiłam uciekając przed aniołami, na których chwilę wcześniej z premedytacją wpadłam.
Nie mogli mnie złapać, bo to byłby mój koniec wolności.
Na dworze nie było lepiej, ale większości na szczęście udało się uciec. Rozejrzałam się w około i nigdzie nie widziałam Rosie i Franklin. Mam nadzieję, że udało im się schować.
Musiałam jeszcze raz skupić na sobie uwagę eksterminatorów, choć to było niebezpieczne.
Zależało mi na tym, aby ochronić jak najwięcej dusz ludzi przed trwałą śmiercią. Zawszę będę o to walczyć.
Tylko ja jako córka jednego z najsilniejszych aniołów miałam jakiekolwiek szanse postawić się eksterminaterminatorom, bo byłam od nich wyżej w hierarchii. Zanim nie zostałam upadłą, ale to nie zabrało mi mocy czy sił.
Trwając nadal w swojej wilczej formie zawyłam głośno przyciągając uwagę wszystkich wokół mnie.
Anioły, nie czekając ani chwili dłużej rzuciły się na mnie, a ja zaczęłam uciekać, bo było ich zbyt dużo, aby stawić im czoła.
Biegłam ile sił w łapach przez miasto. Miałam wrażenie, że goniło mnie ich coraz więcej, tak jakby na mnie polowały. Pojawiały się w różnych miejscach znikąd.
Nie zdziwiłabym się jakby to była sprawka Adama, który przypomniał sobie o moim istnieniu. Przypuszczałam, że chce mnie pojmać i uwięzić.
Wbiegałam coraz to różne uliczki i tajemne przejścia powoli gubiąc mój pościg.
W końcu udało mi się im uciec i zawrócić w stronę terenu kanibali. Schowałam się w jednym z zaułków nadal trwając w swojej wilczej formie. Byłam bardzo zmęczona, więc postanowiłam, że przeczekam eksterminację w mojej nowej kryjówce.
Ukryłam się za koszem na śmieci i obserwowałam jedyne wyjście z ślepej uliczki. Miałam nadzieję, że nic więcej się nie wydarzy i spokojnie przeczekam te kilka godzin.
W pewnej chwili dziecko wbiegło do zaułku, a zaraz za nim wleciał jeden z egzorcystów. Nie mogłam nadal siedzieć w mojej kryjówce i patrzeć jak jest ono mordowane. Moje serce by pękło. Szczególnie dla tego, że znałam tego dzieciaka z widzenia.
Nie wachając się ani dłużej jednym susem wyskoczyłam z kryjówki wskakując pomiędzy dziecko, a anioła. Mały kanibal rozpoznając mnie natychmiast przyległ do mojej sierści. Zasłoniłam je całym moim ciałem całkowicie je zasłaniając.
Zawarczałam głośno pokazując moje białe ostre kły. Byłam gotowa na potyczkę. Spojrzałam na jej maskę, a raczej twarz.
Zdziwiłam się widząc egzorcystę bez maski podczas eksterminacji, wygladała tak normalnie, jak by nie była morderczynią.
Była szczupłym aniołem o jasnoszarej skórze i białych krótkich włosach z jasnoszarymi końcówkami.
Nie mogłam jej zaatakować, bo mała dusza przylgneła do mnie mocniej.
O dziwo anielica nie atakowała, choć miała idealną do tego okazję. Zamiast tego patrzyłyśmy sobie w oczy. Kojarzyłam ją. Czy ona nie była przy moim wydaleniu z nieba?
Widziałam, że się wachała.  Podejrzewałam, że to dla tego, że nie widziała nigdy tu nikogo, kto pomógł by innej osobie podczas eksterminacji.
-Uciekajcie- szepnęła w końcu białowłosa anielica.
Byłam zdziwiona tym, że nas puszcza, ale nie czekając dłużej szybko przemieniłam się w swoją naturalną postać.
-Dziękuję- szepnęłam.
Wzięłam dziecko na ręce uciekając. Kontem oka widziałam, że kolejny anioł wchodzi między budynki.
Udało nam się uciec, i schować w innym zaułku, co było nie lada wyczynem. Pomogła nam w tym moja umiejętność wtapiania się w ciemność, przez co byliśmy nie zauważeni.
W naszym nowym schronieniu spędziliśmy pare kolejnych godzin. Rozmawiałam cicho z dzieckiem i udało mi się je uspokoić, a po pewnym czasie usnęło z tych wszystkich emocji.
Gdy było już po tegorocznych czystkach, a klepsydra ponownie odmierzała czas do następnej, wyszliśmy z naszej kryjówki. Trzymając szkraba za rękę powoli i w ciszy zmieszaliśmy do sklepu Rosie. Na szczęście nie było daleko.
Chciałam zwrócić dziecko jego rodzicom, a następnie zobaczyć czy moja przyjaciółka żyje.
Dotarliśmy do budynku, a w naszą stronę biegła trójka kanibali. Rosie rozpoznałam od razu, a pozostałej dwójki nie. Przypuszczałam, że to rodzice tego chłopca i nie myliłam się. Gdy tylko znaleźli się przy nas zaczeli przytulać swojego syna i mi dziękować. Czułam się szczęśliwa, że udało mi się go ocalić od trwałej śmierci i oszczędzić jego rodzicom cierpienia po stracie dziecka.

Upadła gwiazda | Hazbin HotelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz